Nie oglądałem wcześniej serialu, i nic z tego filmu nie rozumiem. Rozbawił mnie wehikuł czasu z mikrofalówki, i telefonu.
Dlaczego tylko dla fanów? Nie rozumiem, po co oceniać coś, czego się totalnie nie zrozumiało. To tak jakby zacząć czytać książkę od ostatniego rozdziału i narzekać, że nic się nie wie.
Dziwne, że obejrzałeś film będący kontynuacją serialu, a nie oglądałeś samego serialu. Ale mimo to zgadzam się z tobą. Tylko dla zagorzałych fanów. Serial kompletnie mi się nie podobał. Kiedyś nawet zgnoiłem go tutaj na forum za wszelkie debilizmy, brak logiki, kompletne nieudane wątki z teoriami podróży w czasie. Twórcy sami zaprzeczali sobie, aby tylko jakoś napędzić dramatyzm w serialu. Wracając do filmu. Skusiłem się do obejrzenia tylko dlatego, że zarys fabuły był bardzo podobny do tego z filmu Zniknięcie Haruhi Suzumiyi. I niestety, Steins;Gate Fuka Ryōiki no Déjà vu do pięt nie dorasta tamtemu filmowi, zarówno w fabule, budowie bohaterów, jak i klimacie, czy poczuciu nostalgii. Steins;Gate Fuka Ryōiki no Déjà vu trwa tylko 1,5 godziny i już po 30 minutach zaczął mnie nudzić aż do końca. Dla porównania Zniknięcie Haruhi Suzumiyi trwa ponad 2,5 godziny i nie odczułem na nim nawet chwilowego znużenia. Tak tak, celowo porównuję te dwa film, bo są do siebie podobne. Pierwsze 20-30 minut są identyczne. Taki prolog do właściwej opowieści, gdzie wszyscy bohaterowie są razem i wszystko jest po staremu. Potem następuje właściwy wątek, gdzie bohater próbuje przywrócić świat do pierwotnego stanu. Tutaj przywrócić do świata Okabe i wspomnienia o nim, tam przywrócić cały świat do nienormalności (kto oglądał serial i film, ten wie o co chodzi). Najbardziej rozczarowało mnie zakończenie w Fuka Ryōiki no Déjà vu. Problem praktycznie rozwiązał się sam, ot tak, bo trzeba było jakoś zakończyć ten film. Steins;Gate kolejny raz mocno mnie rozczarowało. Szkoda.
Nie wiedziałem że to jest kontynuacja serialu. Dowiedziałem się po obejrzeniu. Mimo to oceny nie zmienię, zgadzam się że brakuje tu logiki.
Nie chce mi się pisać długich wywodów, ale powiem tylko tyle - jeśli bierzesz się za naukowe wyjaśnianie podróży w czasie, to już na starcie jesteś skazany na skreślenie tytułu. To jest fantastyka a nie prawdziwy świat, autorzy dowolnie mogą interpretować prawa, które nie są poznane i jeszcze bardzo długo ( o ile w ogóle kiedyś do tego dojdzie) nie zostaną poznane. Tu chodzi o frajdę z oglądania a nie głębokie analizowanie prawdziwości praw fizyki.
Nie chodzi mi o naukowe wyjaśnienia a o tzw. zawieszenie niewiary (suspension of disbelief). Chodzi o to aby, aby utrzymać widza w przekonaniu, że istnieje hipotetyczna możliwość, że takie wydarzenia mogłyby mieć miejsce w utworzonym przez twórców świecie. I tutaj właśnie autorzy strzelili sobie w stopy, bo przedstawione przez nich wątki z podróżami w czasie nie kleiły się ze sobą. I to tak bardzo, że dla mnie granica zawieszenia niewiary została przekroczona bardzo wyraźnie. Tak było w serialu i tak samo jest w tym filmie. Niestety. Dodam jeszcze, że naciskam na to dlatego, bo podróże w czasie stanowiły główny motor napędowy fabuły. Gdyby nie one, to nie doszłoby do wydarzeń pokazanych w serialu, prawda?
Według mnie to doskonały zabieg, że twórcy zaprzeczali sobie sami sobie bo dzięki temu przeciętny widz się pogubił a dzięki temu mogli zrobić kilka genialnych zwrotów akcji, inaczej to byłoby niemożliwe. Granicy wiarygodności na pewno nie przekroczyli zwłaszcza, że serial nie skupiał się na tłumaczeniu zjawisk, które zachodzą a to były jedynie krótkie przebitki, które też nie musiały być wcale prawdziwe. To chyba normalne, że wprowadza się widza w błąd, żeby potem go czymś zaskoczyć? Gdyby tłumaczyli wszystko jasno, klarownie i logicznie to nie byłoby takiego mindf&ku w pewnych momentach, który spowodował, że to anime jest po prostu dobre.
"Według mnie to doskonały zabieg, że twórcy zaprzeczali sobie sami sobie..." Proszę wyjdź i nie wracaj.
No, a wg. mnie dalej bez sensu jest krytykować anime za absurdalne rzeczy skoro:
a) to anime;
b) to anime sci fi;
Dwa proste punkty, które powinny ci dać coś do myślenia zanim coś palniesz. Przykład pierwszy z brzegu jak Teoria Względności bądź inne, które uchodziły za coś nieugiętego...teraz z kolei są podważane bądź obalane gdyż cały czas poznajemy otaczający na świat. Historia dawała także przykłady iż co dłuższy odcinek czasu jesteśmy świadkami czegoś niesamowitego...jak lądowanie na Księżycu, jeszcze na początku XX wieku spalono by cię w niektórych miejscach na świecie za herezję. Tak samo jest z filmami, serialami itp. Jeśli jest z gatunku fantasy, sci fi to nie obniżam swojej oceny za "wehikuł czasu z mikrofali" (tak naprawdę nie wiemy jak to dokładnie działało poza wyładowaniami) gdyż w takich gatunkach autorzy mają prawo...ba!....nawet muszą popuścić trochę wodze fantazji. W Star Warsach swego czasu ludzie byli wprost zakochani, a nawet dalej są, a sam film można nazwać by idiotycznym choćby ze względu na miecze świetlne gdzie wiązka światła ma odcinek około 1,5m. Przecież to absurd! ;]] Samego filmu za to sobie teraz nie wyobrażam teraz bez samych mieczy. Na koniec ostatni absurd czyli jakże wylewna krytyka wersji filmowej, która jest uzupełnieniem serialu. Amen!
Filmu jeszcze nie oglądałem, dopiero się do niego przymierzam po obejrzeniu serialu. Nie podoba mi się jednak strasznie Twoje podejście co do tego, że w filach Science-Fiction, nie można się czepiać logiki. Jak najbardziej można! Wiadomo, że w tego typu filmach, jest pewien element fikcji, na jaki się godzimy, ale jest też pewna przyjęta przez autorów konwencja, której trzeba się trzymać. Wytłumaczę na przykładzie Supermena. Przyjęta konwencja zakłada, że supermen lata, ma lasery w oczach i jest bardzo silny, jednak przy obecności kryptonitu, traci on swoje moce i staje się tak słaby jak zwykły śmiertelnik. Więc idiotyzmem jest czepianie się tego, że supermen lata, ale jeśli widzę, że w jednej scenie z kryptonitem zachowuje się tak jak powinien (czyli leży na glebie z braku sił) a w innej pomimo jego obecności wznosi się w powietrze, to jak najbardziej mogę się tego uczepić. Problemem Steins;Gate (mówię to o serialu bo filmu jeszcze nie widziałem), jest to, że oni tam wielokrotnie łamią przyjętą przez siebie konwencję i to głównie osłabia serię.