Niniejszy temat jest miejscem przeznaczonym dla Uczestników "Odysei filmowej 2013". Więcej informacji o Zabawie znajduje się tutaj: http://www.filmweb.pl/user/amerrozzo/blog/548627
Film "Angst" wygrał w kategorii "SERYJNI MORDERCY". Uczestnicy Zabawy są zobowiązani do napisania w tym temacie jakiegokolwiek komentarza. Inni użytkownicy portalu Filmweb są tu mile widzianymi gośćmi.
Gdyby pojawiły się tu prowokacyjne wpisy, proszę Uczestników o ich całkowite zignorowanie. Odpowiadanie na prowokację będzie przeze mnie rozumiane jako złamanie Regulaminu.
Opinie zamieszczone w tym temacie zawierać mogą mnóstwo spoilerów!
"film o kolesiu, który gwałci zwłoki (taką scenę widziałem na YT)"
No i co? Nic z tych rzeczy nie pokazali, krwi się trochę napił i zwymiotował to potem. Gwałt, jeżeli miał miejsce, był w domyśle, bo jest cięcie do momentu, w którym ubiera portki.
Generalnie, to większe wrażenie na pewno robi 15 minutowa scena gwałtu bez cięć z Nieodwracalnych.
Nie rozumiem skąd ta kategoria, skoro gwałt na ekranie Cię odrzuca. Bo na tle innych filmów z gatunku nie jest jakoś specjalnie brutalny czy dosłowny.
Wręcz przeciwnie, jest bardzo powiedziałbym... artystyczny. Operator normalnie czaruje kamerą, a muzyka wygrywa takie rytmy, że klimat filmu jest dość magnetyzujący. Na pewno dość nietypowy to film, cały czas obecna narracja-komentarz zza kadru, główny bohater to raczej taka ciamajda nie rasowy seryjny morderca. To przede wszystkim doskonałe studium tytułowego strachu, strachu ofiar przed mordercą i mordercy przed ofiarami. Tutaj nie ma racjonalizacji, doszukiwania się przesłanek, próby oceny zachowania, tutaj jest zimny przekaz wraz z komentarzem mordercy. Przekaz, który odnosi się do konkretnego przypadku, nie stara się sprawiać wrażenia uniwersalnej prawdy.
Film spaja wyraźna klamra i jest scenariuszowo dość uporządkowany, ogląda się jednym tchem (tymbardziej, że to zaledwie 80 min.). Widać (i czuć) niski budżet, ale nie jest to wada, bo na pierwszy plan wychodzi budowanie klimatu i aspekt psychologiczny - co w kinie lubię najbardziej. Podobała mi się praca kamery, przez co rozumiem zdjęcia (pozycję i ruch kamery), ale także kolejność poszczególnych ujęć, choć niektóre montażowe sztuczki są nie do końca udane. Nie wszyscy aktorzy dali radę w 100% ale film na tym nic lub niewiele traci głównie za sprawą właśnie ustawienia kamery czy cięć montażowych. Widać, że reżyser wyciągnął z tego materiału i ze środków, któymi dysponował ile tylko się da, a filmu nie można na pewno nazwać przeciętnym i do jakiego worka by go nie wrzucić będzie się wyróżniał.
No cóż, przeklejam swój komentarz z przed ponad roku ;)
Film który bardzo wnikliwie przedstawia świat z chorej perspektywy seryjnego mordercy (on jest narratorem i jego myśli to praktycznie cała ścieżka napisów).
Aktor jest fenomenalny w swojej roli, bardzo przekonująco odmalował mordercę, nie żadnego opanowanego wewnętrznie, logicznego Hannibala, a rozdygotanego i poddenerwowanego, podlegającego silnym impulsom w czasie mordowania osobnika, którego podniecenie, gdy w zasięgu jest potencjalna ofiara, jest nadto widoczne.
Film posiada momentami mistrzowski, drapieżny montaż oparty także na częstych zbliżeniach co dało świetny rezultat w scenie w kawiarni i taksówce bo potem już gorzej przykuwa uwagę.
Fabuła prościutka: gość po prostu szuka kolejnej ofiary i trafia do domku na uboczu.
Choć film jest dość krótki to i tak wkrada się nuda w drugiej połowie przez co ocena niższa niż planowane 9.
Co mnie jednak zaskoczyło na plus to minimalna(jak na tematykę) dawka przemocy, co przeciwnie mógłby sugerowac dosyc drapieżny plakat filmu.
Dawno nie widziałem tak durnego psa.
Zbyt wiele akcentów surrealistycznych lub komediowych, pies, szczęka, wypadek, policjanci obchodzący samochód wkoło.
Surrealizm powinien być tylko w jego głowie. O ile zachowania ludzi można na upartego tłumaczyć próbą odzwierciedleniem w filmie widzenia świata sprawcy (średnio w takim razie udaną), to jednak kilka takich akcentów nie pochodziło od ludzi i były to zjawiska, które jego nie interesowały, nie powinny więc wychodzić jego główki. A w filmie są.
6/10 - niemal wyłącznie za nietypowe ujęcie i prawdziwszy obraz przestępcy obsesyjnego (bowiem w rzeczywistości większość seryjnych morderców i gwałcicieli daleko odbiega od hollywoodzkich standardów), bo generalnie nie moje klimaty i nie cierpię takiej pracy kamery.
Niewykluczone, że to połączenie surrealizmu z 'nerwową' pracą kamery miało na celu wywołać namiastkę psychodelicznego stanu u widza. Stąd nie tylko to, co widziane oczyma zabójcy zahacza o absurd czy groteskę.
Film nie do zapomnienia. Jak dla mnie 7-8.
(jak się jamnikowi każe chodzić po schodach to co się dziwić, że ma nadwyrężony kręgosłup moralny ;)
Różne opinie widziałem na forum odnośnie tego filmu i ja osobiście zaliczam się do tych, którzy uważają go za słaby. Moim zdaniem jest on głupi w tym sensie, że niedorobiony i pozbawiony jakiejkolwiek logiki. Być może istnieją takie szalone jednostki, ale nie opuszczają one więzienia w kwiecie wieku, jednak to mniej istotny szczegół.
Jak wspomniałem, głupota głównego bohatera nie zna granic, odciski i dna w całym domu, ucieczka z zakrwawioną twarzą kradzionym samochodem, no come on!
Poza tym, z tego co wiem, wszystkich morderców poddaje się badaniom psychiatrycznym, moim zdaniem jest bardzo mało prawdopodobne, aby kogoś takiego można ot tak wypuścić z więzienia bez żadnej kurateli, sam nie wiem, ale wygląda to na bardzo oderwane od rzeczywistości. Różne są zawiłości prawne, to jednak moim zdaniem nie trzyma się kupy.
Jakby nie patrzeć nie o to tu chodzi, film skupia się bowiem na warstwie psychologicznej, a ta pokazana jest znośnie, główny bohater gra nieźle, a to, że robi z siebie kretyna, to już nie jego wina. Natomiast aktorstwo innych jest amatorskie, poza zbliżeniami na twarze panienek w barze (bardzo fajny i sprawny zabieg montażowy, niewątpliwy plus) z innych aktorów nie ma żadnego pożytku.
Muzyka i klimat są dosyć specyficzne, mogą się bardzo spodobać, albo i nie, mnie nie szczególnie przypadł do gustu.
Ostatnia scena jest szczególnie debilna, gość otwiera bagażnik pełen trupów, a policjanci zamiast się na niego rzucić i obezwładnić, to stoją i się patrzą.
I ostatnia uwaga: CO ZA WKUR-WIAĄCY PIES!
Podejrzewam, że nawet film o wilkołakach spodoba mi się dużo bardziej, a szkoda, bo do momentu powrotu lokatorów domku myślałem, że to będzie naprawdę ciekawy film.
Kliniczna i bezkompromisowa symfonia szaleństwa. Cudownie realistyczne sportretowanie seryjnego mordercy niezorganizowanego a la Richard Trenton Chase. Film bazuje na historii austriackiego mordercy niezorganizowanego Wernera Knieska. Leder jest nawet do niego z wyglądu podobny.
http://www.simulationsraum.de/wp-content/uploads/2006/pivot/werner_kniesek.jpg
10/10.
Werner Kiesk dostał 4 lata za próbę zabójstwa matki (przeżyła po ugodzeniu nożem w klatkę piersiową), a następnie 10 przesiedział w więzieniu za zabicie obcej staruszki. Był pod stałą opieką psychiatrów. Wykazał się sprytem oszukując ich i mówiąc to, co było dla niego korzystne. W filmie psychopata przyznaje się, jak opowiadał im o swoich snach o kwiatach. Łagodny człowiek, prawda ;). Film inspirowany faktami, więc zarzut oderwania od rzeczywistości nie jest trafiony. A to, że sytuacje w rzeczywistości bywają pozbawione logiki to inna sprawa.
Piszesz o głupocie głównego bohatera - to był psychopata - nie oczekuje się od ludzi z uszkodzonym mózgiem reakcji i zachowań właściwych dla zdrowych osób. Tym bardziej, że działał on pod wpływem tak silnego podniecenia psychicznego, że aż wywoływało u niego niekontrolowane dreszcze i coś w rodzaju skurczy mięśni, co świetnie przedstawił aktor.
Co do ostatniej sceny z bagażnikiem - psychol powiedział policjantom, że ukradł samochód. Może dlatego ich reakcja była taka a nie inna. Ich osłupienie na widok zwłok trwało chwilę. Scena, jak go aresztują/obezwładniają nie została pokazana w filmie, ale z pewnością nastąpiła.
jamniki takie są, a tak w ogóle to ten pies się nazywał Kuba więc być może był Polakiem
Dlaczego ten film odbieram jako arcydzieło?
1. Gra głównego bohatera - ideał. Uważam, że jest to najlepsze wcielenie psychopatycznego mordercy jakie miałem okazję obejrzeć. Mimika, ruchy całego ciała, gra oczu (totalny obłęd), jego konwulsje na martwą babcią czy sam gwałt na ofierze,
2. Praca kamer - chociażby ucieczka w lesie czy też moja ulubiona scena przenoszenia zwłok do auta - człowiekowi wydaje się jakby był oczami szaleńca - morderca (kamera) przenosi grubasa, a zupełnie nie zwraca uwagi na zakrwawione zwłoki kobiety, o które obiektyw jedynie delikatnie ociera się,
3. Doskonały dobór ścieżki dźwiękowej - kiedy trzeba cisza i tłuczone szkło, kiedy trzeba doskonała muzyka
4. Scenariusz - doskonała analiza psychiki szaleńca - już w więzieniu szaleniec opowiada o swoim życiu a w zasadzie o jego wyobrażeniu. Nie ma czasu na nudę - kilkaset metrów od więzienia psych już planuję zbrodnię. Zresztą każda zbrodnia - nie jest to coś w stylu shit-Hollywoodu. Następują szybko i nie są zaplanowane w momenie, w którym mają miejsce (zresztą irytuje to samego mordercę). Ujęcie mordercy również bardzo realne. W większości głupawych filmów mielibyśmy tu pościg, strzelaninę...
5. Dopracowana charakteryzacja - sam psychopata w pokrwawionej odzieży i umazany we krwi budzi odrazę. Świetna charakteryzacja zwłok,
6. Światło - kontrast między domem a ciemnym tunelem w którym psych dokonuje bestialskiego morderstwa - cięzko opisać, po prostu robi świetny klimat i super wrażenie
7. Scena gore - jedyna w filmie ale zato jaka - wielokrotne wbijanie noża w tętnice ofiary, picie krwi z rozciętej szyji i w końcu sam gwałt - cholernie mocne i nie dla każdego widza ale jakże realne i odrażające.
Cóż, ten film trzeba obejrzeć. Mimo moich wysiłków nie odnalazłem w nim ani jednego minusa a raczej bywam często zbyt drobiazgowy i krytyczny. Tu naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
Arcydzieło przez duże A. 10/10 + ulubione.
Jedna z pierwszych moich myśli jest taka że film bardzo przypomina mi "Krótki film o zabijaniu", myślałem że był inspirowany Kieślowskim (zwłaszcza że jeden ze scenarzystów był polakiem), a tu okazało się że Angst jest starsze. Motyw baru, taksówki, szykowania sznurówki, wszystko wydaje się być dosyć podobne.
Co do samego Angst, spodziewałem się filmu szokującego, ale raczej słabego. Okazało się że film jest prawdopodobnie jednym z najlepszych analiz psychologii psychopaty, połączonym z szokującymi scenami przemocy. Na duży plus również świetnie poprowadzona narracja, narrator szalenie spokojny co w tym kontekście sprawia że film staje się bardziej przerażający i klimat zbudowany dzięki bardzo dobrej ścieżce dźwiękowej.
Powtórka:
Byłem pewien że ten film u mnie zyska przy drugim seansie i będę mógł podnieść ocenę o jedno oczko. Tymczasem stało się zupełnie odwrotnie. Mimo 80 minut okropnie mnie zmęczyła ta opowieść i w dodatku w wielu miejscach zirytowała.
Zacznijmy od plusów. Największym jest bez wątpienia Zbigniew Rybczyński. Polak genialnie przeniósł nas w chory świat Angsta. Wciąż zmieniające się ujęcia, kamera bez przerwy w ruchu połączone z dynamicznym montażem robią wrażenia. I to jakie... Muzyka rodem z włoskich horrorów także tylko podsyciła klimat. Technicznie- mimo że to niskobudżetówka, co widać podczas sceny morderstwa- Angst daje radę.
Jeżeli natomiast chodzi o samą akcję- na początku jest nieźle. Bohater zachowuje się jak rasowy seryjny morderca. Wiem to teraz nawet bardziej niż przy pierwszym podejściu do filmu, bo przez ten czas przetrząsłem sporo literatury fachowej. Bezsensowna żądza mordu, ciągłe rozczulanie nad przeszłością rodzinną, wmawianie sobie historii, które nie miały miejsca (opowieść o dziewczynie którą batożył w młodości) oraz podniecenie na widok swojego dzieła. W zasadzie, twórca idealnie oddał spaczoną psychikę takiego osobnika. Erwin Leder wykreował go także z pomysłem. Tylko co z resztą aktorów? Dla mnie ich dziwny spokój, oraz brak reakcji, wyprowadzał mnie z równowagi. Gdybym miał psychola w domu i mordowałby moją rodzinę, to bym szalał, krzyczał, płakał- a tutaj nic. Stoją i patrzą. Za to ogromny minus. No i jak zwykle dziwi mnie czemu rodzinka nie zauważyła że okno jest wybite- przecież musieli poczuć przeciąg...
Nie podoba mi się także że niektóre sceny bardzo tutaj rozciągnięto. Podróże bohatera ukazane co do minuty miałyby sens, gdyby tylko towarzyszyła im narracja. Tymczasem wydaje mi się że reżyser na siłę przeciąga ten film, bo bał się że nie wyjdzie z tego długi metraż. Sceny ciągnięcia zwłok do wozu, czy te z "przygodami szalonego jamnika" wydały mi się zbędne.
Za pierwszym razem miałem więcej frajdy z tego dzieła. Może dlatego że jest ono krótkie i pamiętałem większość scen. Morderstwa, przeplatane monologiem z przeszłości nadal robią wrażenie. Reszta już niekoniecznie. Pozostanę nadal przy 7ce, ale waham się nad 6.
Ciekawy wpis, z chęcią się ustosunkuję do wymienionych przez Ciebie minusów.
1. Drugoplanowe role aktorskie - brak reakcji na zagrożenie ze strony szaleńca. Hmm, nie jestem znawcą i nie pracuję w dochodzeniówce. Sądzę jednak, że reakcje na rychłą śmierć u człowieka są zgołą różne. Zwróć uwagę, że np. tuż przed zagazowaniem (w Oświęcimiu), żydzi zachowywali się różnie, ale bardzo często szli na pewną śmierć bez sprzeciwu. Inny przykład - egzekucja na np. krześle elektrycznym - przeglądając w sieci informacje o skazańcach można się dowiedzieć, że część z nich jest bardzo agresywna - kopie, drapie, wyzywa... Część wpada zaś w totalną apatię...
2. Wybite okno - również zwróciłem na to uwagę. Bardzo mało znaczący szczegół ale jednak jeśli już się bawimy w wychwycanie "błędzików" to tu przyznaję Ci rację.
3. Zbyt rozciągnięte sceny - podróże bohatera minuta po minucie czy ciągnięcie zwłok do wozu - myślę, że wszystko kwestia gustu. Dla mnie jest to akurat ogromny plus filmu. Lubię gdy drastyczne i zeschizowane sceny trwają tak długo - to moim zdaniem znacząco odróżnia kino europejskie od amerykańskiego. Tam mamy zazwyczaj kilkadziesiąt morderstw, pościgów i pojedynków (np. Kill Bill). Wszystko to spływa wówczas po mnie i nie robi wrażenia. Jednak gdy scena morderstwa w Angst (albo choćby gwałt w Irreversible) trwa sekunda po sekundzie - człowiek potrafi wówczas zagłębić się w odczucia ofiary i zdać sobie sprawę z okrucieństwa szaleńca.
Pozdrawiam
Jeżeli ktoś lubi 10-minutowe sceny noszenia zwłok do bagażnika to może obejrzeć. Ja na chwilę przysnąłem, ale po ponownym puszczeniu filmu ogarnąłem, że w sumie niczego przez ten czas nie straciłem.
Zgadza się, kwestia gustu. Ja nie za bardzo przepadam za zwrotami akcji w tempie Super Mana, Armagedona czy innego Jamesa Bonda.
Nie spodziewałem się, że ten film zrobi na mnie tak wielkie wrażenie. Jest to jedna z najlepszych analiz zachowania psychopaty, jakie w życiu widziałem. Niczego nowego w tym temacie wprawdzie nie wymyślę, bo wszystko chyba zostało powyżej powiedziane, ale muszę jako kolejny zwrócić uwagę na geniusz Rybczyńskiego. Już same zdjęcia są tak niesamowicie szalone (oprócz "roztrzęsionych" ruchów kamery podobały mi się ekstremalne zbliżenia, zwłaszcza w pierwszej scenie w barze), że w porównaniu z maniakalnym Erwinem Lederem, tworzą obraz czystego obłędu. Dodatkowo występująca momentami schizofreniczna muzyka pogłębia wrażenie spotkania z prawdziwym socjopatą.
Porównanie z Krótkim filmem o zabijaniu faktycznie jest tu trafne, ale dla mnie Angst przewyższa film Kieślowskiego o klasę. I tu i tu jest sporo chaosu (w pozytywnym sensie) ale angstowy monolog antybohatera z offu wprowadza jakąś wiedzę o motywach, pragnieniach i lękach psychopaty, podczas gdy w Krótkim filmie brak informacji odbieram za minus.
Jeśli chodzi o wady Angsta to mam podobnie, co Luke: znużyły mnie trochę te przeciągane sceny w drugiej połowie i dużo zbliżeń na jamnika, i trochę zirytowała bierność dziewczyny, która przecież na początku nie była zakneblowana, a nawet nie próbowała krzyczeć (tłumaczyłem sobie to szokiem, ale gdy prosiła o podanie leków matce sprawiała wrażenie całkiem rzeczowej). Staruszka stawiała jakiś tam opór, ale jej córka jakby "obudziła się" dopiero w tunelu, gdy szaleniec ją doganiał. Film dla mnie na granicy 7 i 8 (póki co, daje ósemkę), ale piszę to na gorąco, więc do końca Zabawy ocena może spaść.
PS: Może przegapiłem ten moment, ale skąd on wziął kluczyki do samochodu? W schowku ich przecież nie było, a w domu nie zauważyłem, żeby je znalazł.
Zdecydowanie warto było obejrzeć. Mamy kapitalne zdjęcia i klimatyczną muzykę oraz intrygującego głównego bohatera. Pod koniec zaczyna minimalnie męczyć.
Ode mnie 7/10 i wahaniem na więcej.