A że Tarantino ma ostatnio pomysły drugiej świeżości to też ten film można nazwać wyrobem trzeciej świeżości.
Wartością dodaną tego dzieła ma niby być rzekomo bezkompromisowe podważenie feministycznej wizji relacji damsko-męskich, ale czy tak faktycznie jest?
No chyba nie, bo gdyby tak było to główny bohater byłby niewinną ofiarą a z niego wciąż kipi "toksyczna męskość".
Pytanie dlaczego tutejsi krytycy-geje i krytycy-feminiści-betaorbiterzy tak się tym filmikiem zachwycają?
Moja teoria jest taka, że po prostu nie mieli nigdy okazji strzelić w tyłek żadnej rozgrzanej niuni i nie dane im było widzieć jak po tym strzale rozgrzewa się jeszcze bardziej. Biedaczki nagle widzą takie cuda na ekranie i im się styki przepalają.
No cóż, pozostaje mi im tylko współczuć...
Przecież tam nie ma żadnego Tarantino. Ty serio myślisz że jak jest cięty język i przemoc to od razu jest Tarantino. Ile ty widziałeś filmów? 10?
Co to ma do rzeczy? Tarantino „propsował”też Oldboya. A ten film też nie jest tarantinowski
A o Satorze nie wspomnisz? No jaaaka szkoooda...
U mnie uczucie wtórności podczas oglądania tego wyrobu tarantinopodobnego wywoływały np regularnie powtarzane, ostre, krótkotrwałe riffy zerżnięte... no, z którego filmu Tarantino "znafco kina"?
A propo Tarantino: Ta sama wytwórnia, podział na rozdziały, pomieszana chronologia, stare samochody, muzyka, peruka ala Mia z Pulp Fiction, taśma 35mm, rozmowy o wszystkim i o niczym, ujęcia kamer. Zaznaczę ze dla mnie to nie jest problem, wręcz przeciwnie :) Dla mnie bardzo spoko