Oglądało się nieźle,ale raczej dla widzów o skłonnościach masochistycznych.
Żałuję ,że takiej zołzy nie spotkałem w życiu.Zajmowała by się tylko tym w czym była chyba dobra choć twierdziła ,ze to obrzydliwe :)
Nie bezjajeczny, tylko zakochany bez pamięci, a to że ona była silniejsza psychicznie od niego, to go zawojowala
A najlepsze było to, że ta przeokropna Marie sama była słaba psychicznie, więc zapolowała na osobnika jeszcze słabszego, którego można zmanipulować i owinąć sobie wokół palca. Zakochanie zakochaniem, wiele osób jest w tym stanie zaślepionych, ale każdemu facetowi szybko by przeszło, jak takie babsko zaczęłoby w ten sposób pogrywać. Najjaskrawsze było to, jak wygarnęła mu wiązankę zaraz po wernisażu. Wszystko dlatego, że jakiś londyński artysta, którego uważała za swojego ziomka nawet nie pamiętał jak ona się nazywa. Natomiast kolega, który miał wystawę, dał jej do zrozumienia, że jest ślepą wazeliniarą i pozerką, która powtarza jedynie slogany na temat sztuki wyczytane w jakimś folderze. Dodatkowo okazało się, że koleżka od wystawy znalazł wspólny język z Rasmusem, który okazał się o wiele ciekawszym rozmówcą niż pusta Marie - to ją rozjuszyło, ona wolała przecież, żeby każdy uważał go za kołka, który na niczym się nie zna.
Marie sama była mała i zakompleksiona. Zgrywała jednak inteligentną pancię z dobrym smakiem, ekspertkę w dziedzinie sztuki....była jednak tylko żałosnym cieniem kogoś, kim nie mogła zostać. Usidlenie słabszego osobnika, którym można władać podbudowywało jej nikłe ego.
"Bezjajeczny mężczyzna"? Ten film jest raczej przejaskrawionym obrazem tego, co kobieta potrafi zrobić z facetem i nie trzeba tu żadnych masochistycznych skłonności. Rozejrzyj się wokół siebie i zauważ, że mało jest dziś facetów nie siedzacych pod pantoflem. Oczywiście czasami ciężko wyczuć, gdzie kończy się partnerstwo a zaczyna dominacja, bo przeciez każdy związek trochę człowieka zmienia, wymaga poświęceń i kompromisu. Ważne tylko, żeby pozostać w tym wszystkim sobą. Ja ze swoich obserwacji widzę, że nielicznym się to udaje.
Ten film pokazał również jak doskonałą bronią kobiet jest seks. To waluta, którą handlują. I otrzymują za to przywileje i dobra materialne. Wiele współczesnych małżeństw tak wygląda i naprawdę dziwi mnie podejście ludzi, którzy potępiają handlowanie swoimi wdziękami np. w pracy. Przeciez to dokładnie to samo. A wielu kobietom, które mają co sprzedać ułatwia karierę. Tak, w ujęciu materializmu, który dziś rządzi światem nie jesteśmy niczym innym jak tylko towarem o określonej wartości rynkowej.
Wiele mówi się dziś o kryzysie męskości i ten film właśnie o tym jest. O wrażliwym, zakochanym facecie, który spotyka toksyczną kobietę. Która na dodatek wie czego chce (zniewolenie, usidlenie, dziecko) i wie, jak to osiągnąć (seks). Cel uświęca środki.
Film z pewnością wart obejrzenia, daje dużo do myślenia.
Fakt,że mnie lubisz wcale mnie nie dziwi bo nie jesteś pod tym względem wyjątkowa :)
Nie zapytam dlaczego uważasz mnie za cwaniaka bo masz prawo do własnych sądów,a ja nie jestem "władny" by Ci ich zabronić,nawet forumowo :)
Filmu nie pamiętam,ale możemy pogadać na tematy okołofilmowe.
Jeśli nie jesteś zołzą chętnie bym Cię bliżej poznał.
TYLKO wirtualnie i bez żadnych podtekstów seksualnych :)
Jeśli uważasz się za zołzę,czekam na propozycje ...
Ukłony :)