Co ta cała Konstancja robiła w tym cyrku-cyrku? Czy tylko siedziała-siedziała na krzesełku i ludziki
byli znudzeni i obrzucali ją tymi jajami-jajkami???
Ona była traktowana jak zwierzę-rzecz?
No i też nie rozumiem tych larwo-ludzików czy budowie tego doma.
Po pierwsze powinna być noc przy tym, a nie jasny dzień, jak w tej bajce, tak-tak.
Po drugie chyba najpierw powinni zwrócić się o te cukierki, a nie odrazy rzucać-obrzucać jajami?
Czy to może mieli być złośliwcy... Nie kumam, nie-nie.