To jest po prostu złe. SM nigdy nie prezentowały wysokiego poziomu, ale oglądałam kolejne sequele. Nie dlatego, że seria mnie zauroczyła, czy coś, ale z czystej ciekawości. Tej części byłam bardzo ciekawa - chciałam zobaczyć jak film poradzi sobie bez głównych bohaterek cyklu. Niestety jest źle. W zasadzie ten film mógłby nosić inny tytuł i wtedy nie dostałby ochrzanu - byłby po prostu słabą parodią, ale z racji, że podpięto go pod cykl SM należą mu się porównania i baty. Ogólnie jest bardzo biednie. W filmie dominują trzy rodzaje żartów/gagów (1. drugi plan, 2.pobicia, 3."niespodzianki"), które są powtarzane i powtarzane przez co zwyczajnie żenują, a nie śmieszą. Największym problemem jest sama fabuła. O ile poprzednie części przynajmniej udawały, albo faktycznie budowały jakąś absurdalną historię na horrorach / kultowych scenach tak tutaj był jeden wieki misz masz niczego. W zasadzie przez większą część czasu mamy dziwne, nudne sceny. Błędem było oparcie "piątki" o PA przez co film jest dodatkowo specyficzny i inny od cyklu. Pomijam już obsadę, która na siłę była kopiowana z poprzednich filmów. Pierwsza scena i para głupków idących przez las wygląda jakby była pisana dla duetu Anderson/Hart. Nie daję jedynki tylko ze względu na Tisdale, która widać stara się jakoś wypaść, chociaż bardzo daleko jej do Faris. Piątkę w takiej formie można polecić (zbyt mocne słowo) jedynie, tym którzy nie widzieli poprzednich 4 części(są tu tacy?), ewentualnie obejrzeć dla Reginy i Anny (a, tak, zapomniałam nie ma ich w filmie).
I jeszcze chciałam dodać, że twórcy wzięli na warsztat strasznie niedopasowane do siebie filmy. O ile 1-3 mieli jakiś motyw przewodni morderca, nawiedzony dom, ringu, tak 5 była złożona z jakichś niepasujących do siebie scen z PA i Mama, a spokojnie mogli oprzeć fabułę na Evil Dead i Domu w głębi lasu, z których absurdów mogli wyciągnąć naprawdę wiele.
Ujęłaś to perfekcyjne, a szczególnie „przez co film jest wielkim misz maszem niczego”. Zdecydowanie najsłabsza część. Oglądałem go w łóżku i nie obeszło się bez przysypiania (chyba z 5 razy w trakcie filmu ;-) Daję 3/10, co i tak chyba jest dość wysokim wynikiem, jak na ten film...
Oglądałem polską edycję oraz amerykańską rozszerzoną director's cut. Nie rozumiem polskich dystrybutorów, bo polska edycja to tak jak piszesz, misz-masz i kupa z nędzą. Nie twierdzę, że wersja amerykańska to arcydzieło, ale zdecydowanie lepiej się oglądało, a całość miała przynajmniej jako taką fabułę. Sądząc po Twojej wypowiedzi, wydaje mi się, że widziałeś wersję "dla Europy". Polecam wersję director's cut. W Polsce niestety tylko w wydaniu bluray :/
Już nie pamiętam, ale czy film chociaż zakończył się tak jak poprzednie części, czyli rozjechaniem kogoś przez samochód?
Ja do SM5 podszedłem luźno - dopasowałem się do filmu. Idiotyczny, (nie)wybitny poziom aktorstwa. Wszystko jest po prostu nijakie. Ale całkiem szybko zleciał mi ten czas w kinie (byłem na premierowym seansie) i wcale się nie nudziłem, ba były nawet momenty kiedy zdawałem sobie sprawę, że na mojej twarzy pojawia się banan od ucha do ucha. Nie jest do film doskonały i nawet taki nie chce być. Jest to specjalne wyśmianie Hollywoodu i jego całej branży filmowej. Owszem można lepiej spędzić te półtorej godziny ale przy sporych nakładach wolnego czasu czasem warto obejrzeć takie "potworki".