Tak jak muzyka w tytule tak i sam obraz emituje mgiełkę fascynacji i odurzenia. Permanentny stan zagrożenia i zniszczenia spleciony nićmi rodzącej się fascynacji pomiędzy mężczyzną a kobietą w raz w świcie bajecznie naturalniej, fantastycznie udźwiękowionej dżungli raz w scenografiach zniszczenia i nihilizmu przyciąga niczym afrodyzjak. Niczym kojąca kołysanka szeptana dziecku do ucha przez jakieś potwory. Co za klimat! A symboliczne sceny (myśliwiec w rzece) palce lizać!