Zacznę od rzeczy która mnie okropnie zirytowała. Bruno Schleinstein zagrał tu identycznie jak w "Zagadce Kaspara Hausera". Te same miny, ten sam sposób wypowiedzi, te same odruchy, wszystko takie samo. I ja się pytam- po jaką cholerę dwa razy odgrywać jedną rolę dwa razy? O ile faktycznie obie postaci są podobne do siebie, to przydało by się żeby zagrać je trochę inaczej. Tak samo u Herzoga bohaterowie kreowani przez Kinskiego są bardzo podobne do siebie, a jednak potrafił on każdemu z osobna nadać wiele indywidualnych cech i bez problemu można je rozróżnić. Tymczasem Bruno po prostu skopiował swoją poprzednią rolę i nie wniósł nic nowego. Za to wielki minus.
Co do samego filmu to świetne podsumowanie ameryki lat 70, w niektórych kwestiach bardzo aktualne. Najlepsze jest to że Herzog zrobił to z domieszką humoru, gorzkiej ironii i mocnych metafor które uderzają zarówno w biurokrację (postać wysłannika z banku), fascynację bronią (moja ulubiona scena gdy dwóch traktorzystów orze pole z karabinami w rękach, pokazująca zresztą również jak bardzo dumni są amerykanie- tak dumni że aż pyszni) czy kolorowy świat nastawiony na wyciąganie pieniędzy z konsumentów za pomocą tanich rozrywek (ostatnia scena).
Oglądało mi się to ciężka z powodu przez który nie lubię Herzoga. Jego kino jest na prawdę wyjątkowe i inteligentne ale nie hipnotyzuje i nie potrafię się w nie wciągnąć. Bela Tarr potrafi przykuć naszą uwagę pokazując jak przez 10 minut pasą się krowy, ale Herzog nawet bombardując nas z ekranu wartką akcją często jest ciężki dla mych oczu. Ale przyznać muszę, potrafi on przelewać na ekran wnikliwe obserwacje i w tym filmie zaskoczył mnie wieloma metaforycznymi obrazami które można interpretować na wiele sposobów. Dlatego daję aż 7, mimo że trochę rzeczy mi się tu nie podobało.