Powiedzmy sobie szczerze. Nie zrozumieją go ludzie niewierzący, albo nieinteligentni i
niewykształceni. Tyle w temacie tego filmu, a jest to świetny film.
Film jest rzeczywiście świetny, ale wyjaśnij proszę dlaczego uważasz, że bycie niewierzącym w jakikolwiek sposób utrudnia zrozumienie filmu?
no może źle się wyraziłem bo zrozumieć to go można, ale chodzi o jego pełny odbiór, bo bardzo fajnie czarny przekonuje białego, a biały też bardzo dobrze polemizuje, zwłaszcza na końcu, co daje człowiekowi wierzącemu więcej do namysłu przez co film jest dla niego bardziej wartościowy. Więc chodziło mi raczej o docenienie a nie zrozumienie. Bardzo przepraszam za brak precyzji.
Jestem osobą bardziej jak "Biały" w kwestii wiary ale nie uważam, że osoby, które nie wierzą nie mogą w pełni pojąć tego filmu, pojąć jego sensu, czy nie może być dla nich wartościowy. Film jest bardzo dobry choć faktycznie kilka kwestii bym wyciął ale nie ja go tworzyłem. Ogólnie daję 10/10. Bardzo dobra gra aktorska a szczególnie "Czarnego". Długie odgrywanie roli zanim zmieni się ujęcie świadczy o poziomie aktora i jego przygotowaniu. Szkoda, że "Biały" miał krótsze teksty choć końcówka zdecydowanie należała do niego.. Polecam.
Muszę zmienić ocenę na wyższą. Nie oglądam tego typu filmów zbyt często ale bardzo mi się podoba pomysł. Sam lubię polemizować na wiele tematów. Co tyczy się bycia wierzącym albo nie to absolutnie nie przeszkadza w pojęciu całej historii. Film jest tak uniwersalny pod tym względem, że dotrze do każdego kto będzie chciał usiąść i obejrzeć w spokoju i z uwagą. "Sunset limited" daje do myślenia, zapewniam :)
A czy według ciebie Einstein by mógł zrozumieć w pełni ten film? Był w końcu niewierzacy... a czy reżyser filmów takich jak "gra" i "siedem" i "podziemny krąg" mógłby zrozumieć ten film? Fincher w końcu nie ukończył żadnej wyższej uczelni i nie ma wyższego wykształcenia.... ale czy to znaczy że nie zrozumiałby tego filmu? Dlaczego wrzucasz wszystkich do jednego wora? Idąc twoim tokiem myślenia to "skazanych na shawnshank" może w pełni zrozumieć tylko ktoś kto siedział w więzieniu?
oj no przecież się poprawiłem nie chodzi o rozumienie tylko pełny odbiór, docenienie i większe zaangażowanie w film. Jeszcze raz przepraszam za kiepski dobór słowa.
Dlaczego uważasz, że osoba wierząca będzie bardziej zaangażowana w ten film. Ten film ma „dwie strony medalu” oczywiście, jeśli jesteś katolikiem możesz przyjąć stronę „Czarnego”, wtedy twój odbiór będzie taki, że film niesie nadzieje a szczególnie przypadnie Ci do gustu scena symboliczna: wschodu słońca. Ateista zwróci uwagę na przewagę argumentów Białego kluczowa dla niego będzie scena ostatniej mowy przed wyjściem z mieszkania po której Czarny daje za wygraną.
Czarny daje za wygraną tak naprawdę dlatego, że Bóg do niego nie przemówił, nie "dał" mu słów, by przekonać Białego.
Oczywiście, że nie był wierzącym, a już na pewno nie w osobowego boga. W najlepszym przypadku można powiedzieć, że był agnostykiem, jeśli trzymać się tego typu określeń. Sam zaś uważał, że religią, która najlepiej opisuje wszechświat jest buddyzm.
Jakie ma znaczenie w co wierzył Einstein? Na każdego wybitnego ateistę znajdziesz wybitnego katolika, tylko co niby z tego miałoby wynikać?
Nic nie ma z tego wynikac, ja tylko poprawiłem BezleBoobies. Jak ktos cos pisze na publicznym forum to niech wpierw odrobi lekcje domowe, a nie wprowadza ludzi w blad.
tylko mała korekta z mojej strony. Einstein był wierzący ;) z tą jednak różnicą, że nie wierzył w boga przedstawionego w książkach religijnych.
Einstein powiedział kiedyś w ważnej kwestii, że "Bóg nie gra w kości" (chodziło o spór dotyczący mechaniki kwantowej) co by sugerowało, że jednak mógł być wierzący...
Oho, kolejny zarozumiały katol który wywyższa się ponad ateistów. Bo On, jako osoba wierząca jest lepszy i mądrzejszy od nas.
Ech, skąd Ja to znam...
serio? arogancja jako standardowy atrybut ludzi wierzących, a nie ateistów? gdzie tak jest, na której planecie?
Wszędzie tak jest. Przecież to katolicy widzą zagrożenie w ateizmie jako w demoralizacji, braku hamulców społecznych, beznadziei, zdziczeniu obyczajów itd itp To jest właśnie arogancja. Twierdzenie, że człowiek niewierzący nie zrozumie też jest arogancją, tym bardziej, że film jest stricte dla jednych i drugich. Taka jest jego treść.
Chwila, gdzie tu tryumf czarnego? Oba światopoglądy zostały przedstawione z ta samą mocą. Czarny nawet sklecić porządnego kontrargumentu nie może na końcu tylko chowa głowę w ręce. Jedynie się umie spytać od kiedy biały tak myśli. Tu nie ma tryumfu żadnej ze stron bo chociaż pan czarny idzie się zabić i tryumfuje to i tryumfuje pan biały, który nie traci wiary i nie ma pretensji do Jezusa. Kretynizmem tu jest uważanie, że którakolwiek ze stron wygrywa. Jestem agnostykiem i w pełni zgadam się z panem czarnym ,a argumenty pana białego kompletnie do mnie nie trafiają, ale nie uważam, by biały wygrał, tym bardziej czarny.
Wschód słońca jako symbol zwycięstwa białego? Żarty jakieś chyba. Wstaje kolejny dzień i nasze problemy i drobne życia będą sądzone od początku, będziemy spierać się o to czy jest bóg czy go nie ma czy mam kupić pastę blendamed czy kolgejti, ale ni jak to się ma do prawdy, która chcemy poznać, bo jest ona nie poznawalna z definicji. Nie jesteśmy w stanie jej poznać. Z początku myślałem, że ten wschód to ma być pretensjonalny, typowy symbol nadziei, ale to by się mijało z sensem filmu. Po co nadzieja, skoro obie strony odnoszą sukces?
Ty jasno piszesz, że tego filmu nie zrozumieją osoby niewierzące i stawiasz obok nich słowa nieinteligentne i nie wykształcone, co raczej nie jest złym dobrem słów tylko zamierzonym chamstwem i obrazą. Teraz odkręcasz, że źle się wyraziłeś, bo wszyło co naprawdę sądzisz o innych. Sam sobie wystawiasz odpowiednią opnie. Szanuję osoby wierzące, ale twierdzenie jakoby mogły lepiej w jakikolwiek sposób odbierać ten film od innych to czysta bzdura. Żeby coś odrzucić trzeba to dobrze poznać. Jak taki z Ciebie lepszy, inteligentniejszy człowiek to zakładam, ze czytałeś całą biblie, że się tak wypowiadasz, a Twój obraz boga i innowierców czy ateistów, agnostyków wynika z własnych przemyśleń, a nie z tego co Ci ksiądz na kazaniu powie.
Kolego chyba pomieszały Ci się kolory, to biały idzie się zabić. Śmieszy mnie te dyskusje o argumentach każdej ze stron podczas gdy tak naprawdę czarny nie miał żadnych argumentów. Nie wiem tez gdzie tu jakieś triumfy kiedy jeden człowiek idzie się zabić a drugi zostaje ze swoim szaleństwem.
Przepraszam za pomyłkę. Ma Pan racje, miąłem na myśli, że Biały się idzie zabić, tylko mi się pomyliło. No zdrowe podejście do tematu. Tu nikt nie wygrywa, no chyba, że w dosyć sofistycznej dyskusji.
A ja tym filmem nie jestem zachwycony. Jestem niewierzący ale nie uważam że wiara pomogłaby mi ten film zrozumieć lepiej. Gra aktorska na najwyższym poziomie i za to cenię ten film najbardziej. A sama treść to nic wielkiego. Ot dywagacje na temat Boga i sensu istnienia. Argumenty nie zaskakują nikogo kto takie rozmowy sam prowadził. Takie spory zawsze były i będą nierozwiązane. Nie ma strony wygranej ani przegranej bo nie można wygrać w dyskusji gdzie jednym z argumentów nie są fakty tylko wiara.
Ależ można wygrać. Za każdym razem, tyle że rozmówca tego nie zrozumie albo nie zaakceptuje.
Nie można wygrać. Żadna ze stron nie jest w stanie udowodnić, namacalnie, że Bóg jest lub Go nie ma.
To jak twierdzić że ateista nie zrozumie "Pięć osób, które spotkamy w niebie". Sam jestem ateistą i uwielbiam ten film jak i książkę i całkowicie zgadzam się z ich przesłaniem. Sunset Limited jeszcze nie oglądałem ale ten temat przekonał mnie żeby to obejrzeć.
No to się oburzyli ateiści. :) Przyznam, że w sumie miałem podobną myśl po obejrzeniu. Ale jest też tak, że wielu niewierzących może sądzić, że do chrześcijan i tak nie dotrze argumentacja White'a.
O prosze coż za teologiczny dyskurs, chyba niektorzy za bardzo poczuli sie Białym i Czarnym, ale i tak ta dyskusja nie ma sensu bo skończy się tak samo jak w filmie. Nikt nie może wygrac tej dyskusji bo argumenty jednych nie trafiaja do drugich, po drugie ktoś napisał wyżej, że argumenty katolikow sa oparte tylko na wierze, a nie na faktach nawet jesli tak sie dzieje nie zawsze argumenty oparte na faktach sa lepsze, nie zawsze racjonalizm wygrywa bo jakby wygrał nasz świat byłby poprostu nudny. Jeżeli miałbym oceniać Białego i Czarnego kto wygrał, wybrałbym Czarnego, ale nie dlatego, że przedstawił wiarygodniejsze argumenty tylko ze względu na jego wypowiedź. Widzimy tutaj obrazy dwóch ludzi ateisty i wierzącego, od razu sympatia nasza przynajmniej moja jest po stronie czarnego i mimo jego iluzorycznej koncowej porażki dalej sympatia widza pozostaje po stronie czarnego.
Nudny mówisz? Nie sądzę, ale na pewno byłoby tu mniej morderstw. To akurat jest pewne.
Co do sympatii to mów za siebie, postać grana przez Jacksona nie wzbudziła we mnie sympatii. W ogóle to nie wyobrażam sobie jaką sympatię można czuć do fanatyka religijnego.
Powiedziałbym raczej że widzimy tu dwa obrazy: człowieka zagubionego i załamanego oraz religijnego fanatyka.
Fanatyka religijnego - chyba nie wiesz jaka jest definicja fanatyzmu. Poza tym Czarny wcale nie przegrał - z tego co mówi na końcu - po prostu nie przekonał Białego. Kto jednak tak naprawdę przegrał? Moim zdaniem Biały - w końcu to On ze swoimi poglądami jest nieszczęśliwy, nie zna sensu życia i ostatecznie idzie jeszcze raz spróbować się zabić.
Nie rozumiem jak można postrzegać ten film i jego bohaterów przez pryzmat zwycięzców i przegranych. Jeden człowiek sprawiał wrażenie szaleńca i to się nie zmieniło przez cały film podczas gdy drugi był człowiekiem wykształconym ale wyraźnie zagubionym i zniechęconym do życia. Ten człowiek pozostał ze swymi problemami i najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Gdzie tu zwycięstwo? Nie nazwałbym go też ateistą ponieważ jak już mówiłem byl wyraźnie zagubiony. Wykształcony ateista nie łyknąłby w życiu takich "argumentów" o tym że Biblia to najlepsza książka na świecie i tekstów z cyklu ja wiem lepiej bo moja wiara jest silna. Prawda jest taka ze za wiele argumentów tam nie było Druga prawda jest taka że samobójcy to zwykle osoby wierzące, które liczą że coś na nich jeszcze czeka po tamtej stronie. Ludzie którzy wiedzą że mają tylko jedno życie, szanują je, a samobójstwo mogą popełnić w ostateczności (jak na przykład nieuleczalna choroba).
I będą mieć rację bo do osób wierzących nie docierają logiczne argumenty, które w każdej innej dyskusji byłyby dla nich oczywiste.
To żadna prowokacja tylko stwierdzenie faktu. Jakie argumenty mogą przemówić do człowieka, który wierzy że Ziemia została stworzona przez magiczną istotę z czarodziejską mocą 6 tyś lat temu, a ewolucja to kłamstwo?
P. S. Gratuluję testów, które pozwalają Ci ocenić inteligencje nieznanej Ci osoby, w dodatku na odległość.
Jakie argumenty mogą przemówić do człowieka, który wierzy, że życie na ziemi powstało z magicznej zupy, a cała ludzka cywilizacja jest dziełem przypadku.
P.S. Gratuluję genialnych chwytów erystycznych, które co prawda nic sensownego nie wprowadzają do dyskusji, tylko poniżają rozmówcę.
Jakie argumenty mogą przemówić do człowieka, który wierzy, że życie na ziemi powstało z magicznej zupy, a cała ludzka cywilizacja jest dziełem przypadku.
Hmm taki człowiek zwykle kieruje się zdrowym rozsądkiem, a co za tym idzie rozważa każdy argument w przeciwieństwie do fanatyka religijnego. Ten drugi odrzuca każdy argument, który kłóci się z jego wiarą. Nawet dziś zdarzają się ludzie, którzy negują zjawisko ewolucji. Negują udowodniony fakt. Rozumiesz o czym mówię?
Lygrysie kochany bardzo proszę o cytat w którym poniżam swojego rozmówcę.
"rozważa każdy argument". To dobre. Niestety jesteś dokładnie taki jak tacy wierzący jakich opisujesz. Z tym że, Ty odrzucasz każdy argument, który kłóci się z Twoją "niewiarą".
W twoim poście nie zauważyłem żadnych argumentów. Wymień proszę jakie argumenty odrzucam i wyjaśnij siłę tych argumentów albo nie pierdziel głupot. I jeszcze jedno napisałeś że odrzucam KAŻDY argument. Skąd możesz wiedzieć jakie argumenty odrzucam, a jakie przyjmuje przecież kompletnie mnie nie znasz? Nie wypisuj głupot bo oczy bolą.
Cytuję Twoją wypowiedź z tego tematu: "Nie odniosę się do argumentów, które nie są argumentami (normalnie jakbym słyszał czarnego, widać dobrze to oddali w filmie)".
PS. Nie czepiaj się słowa "każdy", bo odnosi się ono do twojego stwierdzenia o wierzących? (Rozumiem, że skoro taki jesteś dokładny, to znasz wszystkich wierzących).
Użyłem gdzieś słowa każdy wierzący? Chyba nie, w przeciwieństwie do Ciebie. Z resztą w wielu postach używam określeń typu "wielu" czy "większość" natomiast nie używam słowa KAŻDY. A więc?
Jeśli zaś chodzi o twój cytat to niestety nie jest odpowiedzią na moje pytanie. Poprosiłem żebyś podał argumenty, których nie przyjmowałem do wiadomości i wykazał ich wagę. Nie zrobiłeś tego.
Chyba nie chcesz zrozumieć tego co piszę. W takim razie dyskutuj sam ze sobą:
"Użyłem gdzieś słowa każdy wierzący? Chyba nie, w przeciwieństwie do Ciebie. Z resztą w wielu postach używam określeń typu "wielu" czy "większość" natomiast nie używam słowa KAŻDY. A więc?"
A więc proszę:
"Hmm taki człowiek zwykle kieruje się zdrowym rozsądkiem, a co za tym idzie rozważa każdy argument w przeciwieństwie do fanatyka religijnego. Ten drugi odrzuca każdy argument, który kłóci się z jego wiarą."
Zwróć uwagę na słowo każdy. W poprzednim poście użyłem tego słowa właśnie w tym kontekście. Pamiętaj co piszesz, to nie będę musiał ci tłumaczyć.
Argumenty podałem w innych postach na tym forum. Tak jak i inni. W zasadzie traktujesz je głównie wg zasady, którą przytoczyłem cytując ciebie.
Twoje oburzenie jest dość zabawne w kontekście wątku w jakim się wypowiadasz. Przypomnijmy autor wątku zarzucił ateistom że nie będą potrafili zrozumieć filmu (czyli że on rozumie więcej, jak miło. Zawsze warto wiedzieć kto rozumie film, a kto nie) i wymienił ich w jednym szeregu z ludźmi o niskiej inteligencji. Ty podpisałeś się pod tym, a następnie oburzyłeś na moje słowa w których stwierdziłem oczywisty fakt. Nie można mówić o zrozumieniu i logice w przypadku kiedy dany człowiek wierzy w gadające węże albo osoby wstające z martwych po kilku dniach.
"Jakie argumenty mogą przemówić do człowieka, który wierzy że Ziemia została stworzona przez magiczną istotę z czarodziejską mocą 6 tyś lat temu, a ewolucja to kłamstwo?"
A jak gadać z człowiekiem, który nie ma bladego pojęcia o czym pisze?
"Gratuluję testów, które pozwalają Ci ocenić inteligencje nieznanej Ci osoby, w dodatku na odległość"
Czasami wystarczy tak niewiele, aby się zdradzić. :) Na przykład: "Wykształcony ateista nie łyknąłby w życiu takich "argumentów" o tym że Biblia to najlepsza książka na świecie i tekstów z cyklu ja wiem lepiej bo moja wiara jest silna".
"autor wątku zarzucił ateistom że nie będą potrafili zrozumieć filmu (czyli że on rozumie więcej, jak miło. Zawsze warto wiedzieć kto rozumie film, a kto nie) i wymienił ich w jednym szeregu z ludźmi o niskiej inteligencji"
Skoro już pragniesz dzielić włos na czworo, to zauważ, że autor wątku zastosował alternatywę wyłączającą, wobec czego niesprawiedliwym jest zarzucać mu, jakoby stawiał debili i ateistów w jednym szeregu.
"Nie można mówić o zrozumieniu i logice w przypadku kiedy dany człowiek wierzy w gadające węże albo osoby wstające z martwych po kilku dniach."
Ale o co Ci chodzi? Z kim Ty polemizujesz człowieku? Ze swoją babcią? Z jakimś wirtualnym mormonem, którego posty widzisz tylko Ty?
Nie odniosę się do argumentów, które nie są argumentami (normalnie jakbym słyszał czarnego, widać dobrze to oddali w filmie), odpowiem tylko tam gdzie jest na co.
"Czasami wystarczy tak niewiele, aby się zdradzić. :)"
I właśnie to robisz. Ocenianie ludzi, których się nie zna, o których nic się nie wie, których nawet nie widziało się na oczy, na podstawi kilku tekstów jest po prostu żenujące i moim zdaniem negatywnie świadczy o autorze takiej oceny.
Tu oczywiście możesz powiedzieć ale Ty też mnie oceniasz. Tyle że ja oceniam fakty i potrafię to uzasadnić. Ty natomiast oceniasz zdania, które nic o mnie nie mówią i nie podajesz żadnych argumentów. Co więcej ja stwierdzam tylko to co widzę, czyli że nie posługujesz się logiką w swojej wierze (Ponieważ w opowieści o "cudach które są naukowym dowodem na istnienie boga" nie ma żadnej logiki ani wiedzy. Dlatego że nie ma cudów, nie udowodniono naukowo ani jednego cudu,a nawet gdyby tak się stało to nadal nie byłoby żadnych dowodów na istnienie boga. Nawet jeśli dziecko zacznie nagle lewitować to w dalszym ciągu nie będzie tu żadnego widocznego powiązania z bogiem, no i oczywiście samego boga, którego przecież nie widać. Mam nadzieję że pamiętasz o tym) i w żadnym wypadku nie oceniam twojej inteligencji. Wydaje mi się że od tego są testy na IQ. Oczywiście nie da się dyskutować z kimś kto nie ma argumentów. Tak samo nie dałoby się dyskutować z "czarnym".
"Skoro już pragniesz dzielić włos na czworo, to zauważ, że autor wątku zastosował alternatywę wyłączającą, wobec czego niesprawiedliwym jest zarzucać mu, jakoby stawiał debili i ateistów w jednym szeregu."
Alternatywa wyłączająca o której mówisz może być użyta w zdaniu "Dziś wieczorem pójdę do kina albo na piwo", a jak chcesz mówić o ludziach to możesz powiedzieć "kanibale ugotują dziś grupę katolików albo Żydów". Wtedy jeden wyraz wyklucza drugi. Nie można powiedzieć "Tego filmu nie zrozumie twoja mama albo Quasimodo" ponieważ jedno nie wyklucza drugiego. To czy dany film zrozumie twoja mama nie będzie miało żadnego wpływu na percepcje lokatora Notre-Dame. Efekt jest taki że autor wątku równie dobrze mógłby użyć przecinka, a jego zdanie byłoby równie głupie. A jest głupie, i to bardzo, bo gość nie ma prawa zakładać że rozumie film lepiej niż inni, no chyba że rozmawiał z jego reżyserem albo czytał jakieś wywiady. Nie wydaje mi się by to zrobił. Ale tu znowu mamy nagminną przypadłość osób wierzących. Bardzo często uważają że wiedzą więcej od innych w sprawach o których nie mogą wiedzieć.
"Ale o co Ci chodzi? Z kim Ty polemizujesz człowieku? Ze swoją babcią? Z jakimś wirtualnym mormonem, którego posty widzisz tylko Ty?"
Na przykład z Tobą, osobą która napisała mi wczoraj że istnieją cuda i są "NAUKOWYM DOWODEM" na istnienie boga. W tym zdaniu popisałeś się zupełną niewiedzą o otaczającym Cię świecie i kompletnym brakiem logiki. De facto potwierdzasz swoją osobą to co tutaj napisałem. Człowiek myślący, który posiada podstawową wiedzę o otaczającym go świecie może przyjąć taką wypowiedź wyłącznie w formie żartu. Ale niestety właśnie w taki sposób myślą osoby wierzące, odrzucają rzeczywistość (A raczej jej część, bo gdy biorą pożyczkę w banku albo chorują to z reguły nie liczą na cuda, poza nielicznymi wyjątkami. Naturalnie czasem trafiają się ludzie którzy np. uważają że modlitwa uzdrowi ich dziecko, a to zwykle kończy się zgonem i wyrokiem sądowym. ) i wiedzę tak żeby nie przeszkadzały. Jeżeli wierzysz w cuda to pokaż mi kogoś komu odrosła utracona kończyna. Kogokolwiek i kiedykolwiek... no chyba że twój bóg nie przepada za kalekami.
"Nie odniosę się do argumentów, które nie są argumentami (normalnie jakbym słyszał czarnego, widać dobrze to oddali w filmie), odpowiem tylko tam gdzie jest na co."
Jesteś zbyt łaskawy. Zrewanżuję się tym samym.
"Tu oczywiście możesz powiedzieć ale Ty też mnie oceniasz. Tyle że ja oceniam fakty i potrafię to uzasadnić. "
A o tym, czy coś jest faktem albo poprawnym uzasadnieniem, to już jak rozumiem Wasza Wysokość decyduje?
"Ty natomiast oceniasz zdania, które nic o mnie nie mówią i nie podajesz żadnych argumentów."
A Ty oceniasz zdania, których nawet nie napisałem. Przyznaję uczciwie, że wnioskowanie o kimś na podstawie rzeczy, których on nigdzie nie powiedział/napisał, jest poza moim zasięgiem. Ty ciągle bredzisz coś o jakichś cudach, a ja w tym wątku nic o żadnych cudach nie widzę. Podziwiam.
"Co więcej ja stwierdzam tylko to co widzę, czyli że nie posługujesz się logiką w swojej wierze"
Skąd Ty możesz COKOLWIEK wiedzieć czym ja się w mojej wierze posługuję, nie wspominając nawet o tym, że Ty nie masz nawet prawa wiedzieć czy w ogóle jestem wierzący.
"Ponieważ w opowieści o "cudach które są naukowym dowodem na istnienie boga" nie ma żadnej logiki ani wiedzy."
A kto pisał że są?
"Dlatego że nie ma cudów, nie udowodniono naukowo ani jednego cudu,a nawet gdyby tak się stało to nadal nie byłoby żadnych dowodów na istnienia boga."
Nie wiem co to znaczy udowodnić naukowo cud, ale chętnie się dowiem. Logika mi podpowiada, że gdyby znaleźć naukowe wyjaśnienie jakiegoś zjawiska, to przestaje ono być cudem z definicji. A Ty chcesz cuda naukowo udowadniać. O co Ci chodzi?
"A jest głupie, i to bardzo, bo gość nie ma prawa zakładać że rozumie film lepiej niż inni, no chyba że rozmawiał z jego reżyserem albo czytał jakieś wywiady. Nie wydaje mi się by to zrobił. "
Gość ma prawo sobie zakładać co zechce. Jego sprawa.
"Ale tu znowu mamy nagminną przypadłość osób wierzących. Bardzo często uważają że wiedzą więcej od innych w sprawach o których nie mogą wiedzieć."
W przeciwieństwie do pełnych pokory ateistów, którzy do ludzi wierzących odnoszą się z tolerancją i szacunkiem?
"Na przykład z Tobą, osobą która napisała mi wczoraj że istnieją cuda i są "NAUKOWYM DOWODEM" na istnienie boga."
To na pewno nie była Twoja babcia? Pokaż gdzie to napisałem.
"Ale niestety właśnie w taki sposób myślą osoby wierzące, odrzucają rzeczywistość (A raczej jej część, bo gdy biorą pożyczkę w banku albo chorują to z reguły nie liczą na cuda, poza nielicznymi wyjątkami. Naturalnie czasem trafiają się ludzie którzy np. uważają że modlitwa uzdrowi ich dziecko, a to zwykle kończy się zgonem i wyrokiem sądowym. ) i wiedzę tak żeby nie przeszkadzały."
Cóż za głęboka znajomość psychiki i filozofii osób wierzących, moje gratulacje!
"Jeżeli wierzysz w cuda to pokaż mi kogoś komu odrosła utracona kończyna. Kogokolwiek i kiedykolwiek... no chyba że twój bóg nie przepada za kalekami."
Poszukaj sobie informacji o Cudzie z Calandy.