Film ogólnie zapowiada się ciekawie. Polecam po ok. 40min wyłączyć i dopowiedzieć sobie końcówkę, a unikniecie niesmaku.

Sceny bijatyk słabe (Gino podczas pierwszej walki w klubie dostaje jakieś lepy na plecy, a się zgina po nich i łapie za brzuch?). Najgorszy jednak podczas tych walk jest dźwięk. Twórcy fundują nam jakąś cicho przygrywającą w tle muzyczkę i 0 odgłosów walki. Ciosy niekiedy zadawane pół metra od głowy bohatera, a najlepszy ten w jednej z końcowych scen, gdy gruby szef mafii uderza ojca Gino, mimo iż stoi od niego dobrych kilka metrów. Reakcja Gino też bezcenna: krzyczy "Nieeeee" po czym sobie ucieka. XD

Podczas drugiej walki w klubie koleś rzuca jakiś magiczny proszek w oczy Gino, pył przez kilka sekund się unosi, a mimo to nikt z obserwujących (np. kumpel Gino, który na niego stawiał) tego nie widzi i nie reaguje.

Ogólnie po tych "40min" film z ciekawej historii zmienia się w jakiś ciąg absurdów i wylewania czerwonej farby. Gangus od haraczu pod domem Gino bez problemu omija jego cios, po czym jeszcze pierze jego i jego ojca. Po to, by w scenie przed walką Gino trafił go jednym, niemal identycznie zadanym (jak ten przed domem) ciosem i powalił.

Też miałem wrażenie, że te miejsce, z którego upadały jakieś naczynia czy wazony, było 3x wykorzystane. Podczas śmierci dziadka, podczas jakiejś zadymy u Gino i potem jeszcze podczas walki dziewczyny Gino z bandziorem.

Ogólnie film nie zmierzał do nikąd. Gang po drodze do Gino zabijał bez większego sensu innych ludzi, a i tak główny bohater dał im radę jakimś fuksem. Nie wiem co ten film miał przekazać. Im bliżej było końca, tym gorsze zdarzenia miały miejsce, zwroty akcji podczas bójek. No jeszcze może jakoś by to wyglądało, gdyby nie to, że te bójki to były naprawdę jedne z najgorzej prezentujących się rzeczy w tym filmie.

Jest późno, piszę trochę bez ładu i składu, ale może ktoś podziela moją opinię i realnie oceni ten film, który póki co ma średnią 7.5.