PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31555}

Syberiada

Sibiriada
7,8 1 460
ocen
7,8 10 1 1460
8,7 3
oceny krytyków
Syberiada
powrót do forum filmu Syberiada

Zabawa filmowa 2011 i pół

użytkownik usunięty

Niniejszy temat jest miejscem przeznaczonym dla Uczestników "Zabawy filmowej 2011 i pół". Więcej informacji o Zabawie znajduje się tutaj: http://www.filmweb.pl/user/amerrozzo/blog/534255

Film "Syberiada" wygrał w kategorii "DOWOLNY DŁUGI FILM". Uczestnicy Zabawy są zobowiązani do wystawienia w tym temacie opinii o swoich wrażeniach po seansie. Inni użytkownicy portalu Filmweb są tu mile widzianymi gośćmi.

Gdyby pojawiły się tu prowokacyjne wpisy, proszę Uczestników o ich całkowite zignorowanie. Odpowiadanie na prowokację będzie przeze mnie rozumiane jako złamanie Regulaminu.

Opinie zamieszczone w tym temacie zawierać mogą mnóstwo spoilerów!

użytkownik usunięty

Uff, ponad 4-godzinne wpatrywanie się w ekran za mną. Oglądałem wersję dostępną za friko na vod.onet.pl. Całość podzielono na 4 części. Pierwsza to początek XX wieku. Ładne krajobrazy, wyborny muzyczny motyw przewodni i losy ludzi żyjących w osadzie na końcu świata. Niezłe, ale tylko tyle. Druga część rozgrywa się 10 lat później. Historyjka nadal trzyma poziom, ale spodziewałem się czegoś więcej. No i wreszcie część trzecia i czwarta. Najpierw trochę archiwalnych zdjęć z II wojny światowej, a później dwubiegunowe miejsce akcji - raz Moskwa, raz Jełań na Syberii. Opowieść nabiera kolorów, pojawiają się retrospekcje, przecinają się losy ludzi z różnych epok, z różnych pokoleń. Realizacyjne mistrzostwo świata.

Bardzo mi ciężko powiedzieć coś więcej. Mnóstwo wątków, bardzo dużo postaci wymagających rozleglejszego opisu, a nie komentatorskiego pierdnięcia, plus nieuchwytna filmowa dusza. Mógłbym się podjąć zadania i to wszystko upakować w jednym wpisie, ale to wymagałoby parunastu tysięcy stuknięć w klawiaturę. Nie mam na to siły, chyba że ktoś wrzuci tu ciekawą opinię, która zmusi mnie do większego wysiłku. Wtedy tak, pogadamy sobie konkretniej.

Trochę słów o końcówce: ostatni kwadrans jest perfekcyjny. PERFEKCYJNY. [Spoilery!] Aleksey żegnający się z kobietą, która czekała na niego 6 lat po wojnie. Scena zaczyna się radośnie, oto Aleksey wreszcie się zdecydował i chce zabrać kobietę ze sobą. Ta jednak jest dziwnie oporna. W końcu wyznaje, że jest w ciąży, ale nie wie z kim. Alesey jest zaskoczony, ale szybko dochodzi do siebie i niezrażony zaczyna ponaglać kobietę do spakowania swoich rzeczy. W końcu zirytowany przedłużającą się niepewnością kobiety, głośno żegna się z nią i wychodzi. Ta jeszcze woła za nim, ale nie rusza się z miejsca. Ostatnie ujęcie: Aleksey oparty o futrynę drzwi wyjściowych, czeka cicho aż kobieta wybiegnie za nim. Wcale nie chce odchodzić sam, a jego radosne pożegnanie było zwyczajnym blefem. Kilka ujęć dalej następna ważna scena, przełomowa dla całego filmu. Odkrycie ropy naftowej. No i bohaterska śmierć Alekseya przy akordach niezwykłej muzyki. Prawdziwy wyciskacz łez, ale daleki od taniości. Ostatnia scena: próba ugaszenia płonącej ropy naftowej i zniszczenie przez spycharki starego cmentarza, na którym od pokoleń chowani byli mieszkańcy Jełania. Sugestywna metafora starego porządku świata gwałtownie niszczonego przez nowy. Konczałowski nie miał wyjścia, żył w czasach wielkiej cenzury. Niektórych rzeczy nie mógł pokazać wprost. Powierzchowne odczytanie filmu zdaje się ukazywać wspaniały triumf technologii i ujarzmienie przyrody. W rzeczywistości jest to pyrrusowe zwycięstwo, wygrana cholernie gorzka. Z jednej strony ropa naftowa i nowe perspektywy, z drugiej jednak zaprzepaszczona stara harmonia świata, który całkiem nieźle radził sobie bez współczesnych wynalazków. Ach, być może najlepszy finał (do którego zaliczam trzy powyżej skrótowo opisane sceny), jaki do tej pory w kinie widziałem.

Wyborowa gra aktorska wszystkich postaci, co przy takiej różnorodności charakterów jest wyczynem niemal nieziemskim. Pierwszorzędne sportretowanie Syberii: bez fałszywych obrazków uśmiechniętych na okrągło ludzi i przepięknej przyrody. Ta ostatnia oczywiście była piękna, ale reżyser nie musiał się starać, żeby ją sztucznie upiększać. Zamiast takich kiczowych zagrywek, wybrał pokazanie Syberii trochę groźniejszej i nie zawsze przychylnej ludziom. Ale wśród tych wszystkich zachwytów nad filmem, chyba najbardziej podobało mi się to, jak to czasem układają się ludzkie losy i jak wzajemnie się przecinają. Fedor oddający cześć Alekseyowi, który był z jednej strony synem jego rywala, Nikołaja, z drugiej zaś jego wybawcą - uratował mu życie podczas II wojny światowej. Wszystkie najważniejsze wątki, które gdzieś tam po drodze się urwały, ostatecznie zostały wyjaśnione i zręcznie ze sobą zespolone. [Koniec spoilera!]

Większego komentarza wymaga Diabelska Grzywa, wieczny dziadek, elementy magiczne i dziesiątki pomniejszych wątków. Zostawiam tę pracę do odrobienia innym, he, he.

Swoją drogą zastanawiam się, które scenki zostały poskracane, skoro najpopularniejsza wersja krążąca po Sieci trwa raptem 198 minut. Przecież to zbrodnia na sztuce wysokiej! "Syberiada" nie posiada dłużyzn czy wątków niewartych pokazania. Zachodzę w głowę, jak udało się komuś wyciąć ponad godzinę filmu i nie zdobyć nagrody Idioty Roku.

Jeszcze jedna rzecz: skupiłem się tylko na dobrych stronach "Syberiady". Z tych gorszych mógłbym powiedzieć, że dwie pierwsze godziny nie chwyciły mnie za gardło i serce tak, jak dwie kolejne. Od arcydzieł oczekuję, że już napisy początkowe spowodują u mnie drgawki rozkoszy, he, he. Nie potrafię uchwycić słowami tego lepiej; mówiąc krótko: na początku film nie miał tego czegoś. Potem, w miarę wciągania się w historię, było coraz lepiej, aż do niesamowitego finału. Cóż, film, który warto rekomendować innym.

ocenił(a) film na 8

Andriej Konczałowski współautor i reżyser, przy pomocy swojego brata - Nikity Michałkowa stworzył długą ale i wiekopomną syberyjsko-radziecką epopeję. nie szczędzono środków na realizację, pomimo licznych wstawek dokumentalnych (a propagandowych przy okazji) i tak mnóstwo scen zrealizowano z godnym podziwu rozmachem. a i przynejmniej jedno zdanie trzeba poświęcić na genialną muzykę autorstwa Eduarda Artemieva, kompozytora który współpracował m.in. z Tarkowskim czy później Michałkowem przy najważniejszych ich filmach. tyle tytułem wstępu, ale to scenariusz jest tu sednem i istotą sprawy. rozpisać takiego tasimca od podstaw to nie lada wyczyn (aż trudno uwierzyć, że Syberiada nie jest ekranizacją jakiejś tysiąc-stronicowej powieści). całość filmu mistrzowsko ukazuje kontrasty nie tylko całej Rosji ale i samej Syberii, bezwzględność natury i tego terenu, tej "małej" ojczyzny. z jednej strony tu jest coś magicznego, za co się ją kocha jak matkę, z drugiej prowincjonalny brak perspektyw zmusza do wyjazdu co powoduje paskudne uczucie jakby niemal zdrady jakiejś. ale przede wszystkim chyba uchwycono niezwykły klimat miejsca, który był niezmienny mimo upływu dziesiątek (setek) lat, mimo rozwoju cywilizacji i techniki, mimo wreszcie wielkich wydarzeń historycznych, które zmieniały losy całego świata, a tu jakby paradoksalnie długo pozostawały bez echa.

@ Amerrozzo

[SPOILER!!!]

to nie ma co prawda specjalnego zdarzenia, ale w ostatniej rozmowie Aleksieja i Taji ta ostatnia nie powiedziała że nie wie kto jest ojcem, a pytanie Aleksieja jedynie pokryła milczeniem. jednakże to robi różnicę, bo chociaż nie wyznała Aleksiejowi, że to jego dziecko, de facto wiedziała, że ojcem jest ten na którego tyle czekała. i co ważne ród który od trzech pokoleń jął się wielkiej zmiany w tej wiosce będzie trwał nadal :)


co do scen wycietych to może większość wstawek z quasi-dokumentalnej propagandy. pokazującej fabryki autobusów, tramwajów, budowę torów, dróg, lot Gagarina w kosmos i czego tam jeszcze co w Związku Radzieckim się w międzyczasie działo.

P.S. pewnie wielu uzna te właśnie fragmenty za poważny minus filmu, ale jakby spojrzeć z nieco większym dystansem, przez pryzmat historyczno-polityczny i tak dalej to... nawet zgrabne to było :) mnie sie aż przyjemnie oglądało jak to słodko jest w socjalistycznej ojczyźnie i jak coraz to żyje sie lepiej i dostatniej :) naprawdę!


"Od arcydzieł oczekuję, że [...]"
a to jest poważny błąd - zakładać, że jakikolwiek film miałby być arcydziełem czy nawet potencjalną "dziewiątką" czy "czwórką". a przecież praktyka uczy żeby tego nie robić, tak w jedna jak i drugą stronę :)))

użytkownik usunięty
sten44

<<P.S. pewnie wielu uzna te właśnie fragmenty za poważny minus filmu, ale jakby spojrzeć z nieco większym dystansem, przez pryzmat historyczno-polityczny i tak dalej to... nawet zgrabne to było :) mnie sie aż przyjemnie oglądało jak to słodko jest w socjalistycznej ojczyźnie i jak coraz to żyje sie lepiej i dostatniej :) naprawdę!>>
I ja też bez cienia żartu: przyjemnie mi się to oglądało.

<<"Od arcydzieł oczekuję, że [...]"
a to jest poważny błąd - zakładać, że jakikolwiek film miałby być arcydziełem czy nawet potencjalną "dziewiątką" czy "czwórką". a przecież praktyka uczy żeby tego nie robić, tak w jedna jak i drugą stronę :)))>>
Oczekiwania to normalna rzecz; jak spotykasz się z dziewczyną na noc, to oczekujesz, że będzie mniej lub bardziej fajnie. Jak zasiadasz przed telewizorem na dłużej, to nie jak robot, ale jak człowiek, już z jakimiś myślami na temat tego, co się dopiero zobaczy.
Inna sprawa, że ja nigdzie nie napisałem, że od tego filmu oczekiwałem arcydzieła. Usprawiedliwiłem tylko swoją ocenę. Komentarz jest bardzo pozytywny, a mimo to pod moim nickiem widnieje "tylko" 7/10. Więc się wytłumaczyłem, dlaczego dałem tylko tyle, mimo tylu superlatywów pod adresem tego filmu. Z oczekiwaniami akurat nie miało to nic wspólnego. Czymej się!

ocenił(a) film na 8

Cały czas idzie do przodu bez jakichś większych fajerwerków z wyjątkiem gigantycznej końcówki. Nie zamierzam się tu za wiele rozpisywać, bo to nie leży w mojej naturze, więc tak: O wiele bardziej podobała mi się stricte syberyjska połowa. Czuć w niej wielkiego ducha tego miejsca. Druga, powojenna połowa i wydobywanie ropy trochę mniej przypadło mi do gustu, nie było już tak poetycko jak wcześniej. Mimo wszystko solidnie i z dodatkowym plusem w postaci Mikhalkova.
Stary dziad i magiczne wstawki - moim zdaniem ich celem było przybliżenie tamtejszych wierzeń i rytuałów. A kto wie, czy dziad nie jest personifikacją syberyjskiej duszy:P

użytkownik usunięty
Lambro

<<A kto wie, czy dziad nie jest personifikacją syberyjskiej duszy:P>>
Coś w tym jest. Jest taka świetna scena podczas pogrzebu. Dziad stoi nieco z boku i w momencie, gdy parę kilometrów dalej wwiercają się w syberyjską ziemię, on nagle zaczyna czuć się słabo, ledwo trzyma się na nogach.

To nie może być tylko istota ludzka, jak on już w latach 10. XX wieku był cały pomarszczony. 50 lat później nadal dobrze trzymał się na nogach. To ile on miał lat? 120? Moim zdaniem trafiłeś bull's-eye, Lambro. Założę się, że dziad skonał zaraz po tym (albo niedługo później), jak trysnęła ropa :)

ocenił(a) film na 8

A ja mam nadzieję, że jeszcze sobie żyje;)

ocenił(a) film na 8
Lambro

wreszcie się coś dzieje :) a mi się znów obserwowanie porypało i powyłączało dziwnym sposobem :/

co racja to racja, Michałkow ratuje część powojenną, ale rzeczywiście film ciekawiej się rozwijał do lat 40-ch, a ten przeskok potem do 60-ch to trochę nudniej się zrobiło.

użytkownik usunięty
sten44

Mnie się wydaje, że bolączką większości bardzo długich filmów jest to, że kolejne fazy filmu przeniesione są albo w inne miejsce, albo w inny czas, albo historia zaczyna skupiać się na czymś innym. I widz się czuje nieco zdezorientowany. Tak było po antrakcie w "Lawrence z Arabii". Nagle główny bohater stracił na charyzmie i już mu tak bardzo nie zależało na tym, co wcześniej. Wprawdzie mnie to nie przeszkadzało aż tak bardzo (a nawet broniłem zamysłu twórców filmu), ale wiem, że to są najczęstsze zarzuty wysuwane pod adresem tego utworu. I jak widzę z "Syberiadą" jest podobnie. Rozumiem wasze pretensje i nie zamierzam w tej kwestii z nikim dyskutować. Od siebie tylko mogę dodać, że akurat druga część filmu, odkąd Aleksey pojawił się w wiosce, podobała mi się o wiele bardziej. Była taka nostalgiczna nutka za tym, co minęło już bezpowrotnie (parę retrospekcji zaserwowano), los skojarzył Alekseya z Fedorem i jeszcze do tego ostatniego odbiorca poczuł dużo sympatii (inna sprawa, że w sumie nawet w tej tzw. pierwszej części filmu, nie była to negatywna postać, a nawet został on perfidnie wykorzystany; mimo tego widz bardziej kibicował wówczas Nikolajowi).

ocenił(a) film na 8

Z ciekawości trochę poczytałam o kulisach kręcenia tego filmu. Możliwe, że popełniłam błąd - bo poczytałam zanim obejrzałam "Syberiadę" do końca. Nie oglądałam za jednym posiedzeniem, bo nie miałam takiej możliwości. A oglądając siedziało mi w pamięci, że film powstał na zamówienie radzieckiego Państwowego Komitetu Kinematografii i że miał opiewać trud życia i pracy sowieckich nafciarzy. A i dlaczego właśnie Andreij Michałkow-Konczałowski dostał to zadanie i jak to dobrze, że nie zdążył na zjazd Partii.

Wiele fragmentów filmu wbiło mi się mocno w pamięć. Na przykład scena śmierci Afanazego bardzo mnie wzruszyła. Poza tym wszystkie sceny z Czarcią Grzywą też mi się podobały. A w końcówce wigor Nikity Michałkowa był niezrównany. I ogólnie im więcej było wstawek z braku lepszego słowa - poetyckich, tym mi się bardziej błogo robiło. Nawet na tych absurdach wojennych. A tak na marginesie jeszcze dodam, że zmyślnie tabliczki na cmentarzu (może zauważyliście) podsumowują gorzkie koleje losu bohaterów. I tak trochę z humorem np. "ofiara zdradzieckiej ręki wroga klasowego" obok "sługi bożego". A jak cmentarzem się kończy, to już mi dało do myślenie, czemu akurat w ten sposób. Ponieważ bardzo lubię rozwlekłe filmy, pewnie obejrzę sobie kolejny raz "Syberiadę".

Co do tych dokumentalnych sekwencji (od Artura Pieleszjana) to moim zdaniem słusznie, że znalazły się w filmie, bo osadzają go czasoprzestrzennie całkiem udanie. Chociaż z wiadomych względów nie ma nic tam o łagrach, nic o NKWD, wielkim terrorze, lata 50. nie istnieją w filmie. I ten przeskok musiał być, bo inaczej cenzura by zadusiła film. Ale przez ten fakt lawirowania, nieubłaganą propagandę, skakanie od realizmu do elementów magicznych, może i jakieś zamierzone bądź nie niedopowiedzenia traci rozpęd i spójność. I jeszcze może dopiszę, że zwróciło moją uwagę to, co niczym symbol w filmie się powtarza - to jak zbiegają od bram wioski w dół w stronę rzeki znowu i znowu a w tle smutna melodia im towarzyszy. A muzyka super.

Uwaga spoilery!
I jeszcze jedna refleksja, jak władza radziecka jest niszczycielska (to, co dziad w pocie czoła budował, wnuk ku chwale ZSRR niszczy "bo taka technika"), jadąc machiną po drodze rąbanej "do gwiazdy". Poza tym jak z pokolenia na pokolenie sieroty rosną złaknione jakiejś "idei", co ich przygarnie. Pomatkuje i zastąpi ojca najukochańszego. Na początku jest Kola - ojciec rąbie drogę zajęty swoją "misją", matka się utopiła - więc chłopiec sam się o siebie troszczy, zdobywa jedzenie "sposobami" itd. A gdy spotka uciekiniera-rewolucjonistę, zapała wiarą w słowa przybysza i mocno przeżyje rozstanie, na pamiątkę mając kajdany u szyi. Potem jest Alosza (ojciec ubity, matka spalona), chłopakowi tatuś zostawił kajdany i wiarę w rewolucję. Scena spotkania ducha ojca na Czarciej Grzywie rozdziera serce. A jak zostaje dziecko Taji, to już wiadomo, że też sierotka to będzie. I jako, że na burzonych cmentarzach mnogo narodu, to już od wieków przeklęta ziemia. Ale innych stron rodzinnych, jak przytomnie sekretarz Filip zauważa, nie mają. Ot Syberia, koniec świata, gdzie wieści wolno bo wolno, ale w końcu i tam docierają. Bo trzy niedziele to znowu nie tak długo Sten. ;)

ocenił(a) film na 8
nawka

aż miło się czyta tak ładnie dobrane słowa, jak zwykle zresztą :) tri niedzjeli? nie zdążyłem chyba obliczyć, no cóż niby nie długo, ale w ten czas już Niemcy bodaj w Warszawie się rozkłądali... to z cmentarzem w życiu bym nie zauważył ,ale faktycznie z tą zdradziecką ręką to słodkie było :)

co do Gułagu jak mówi porzekadło "tylko złodzieje, kórwy i NKWD pracują w nocy" a "ten kto tam nie był - to będzie, a kto był - to nie zapomni" ale o łagrach po prostu się nie mówiło i trudno żeby nawet komuś przez głowę przeszło umieszczać takie wątki w filmie. a przecież nota bene to właśnie na Syberii wiele z tych obozów było lokowanych. a gdy temperatura schodziła poniżej 40 stopni C. nie trzeba było pracować - święto lasu - to też termometr był jednym z cenniejszych elementów wyposażenia obozu.

Do widzjenia :)

ocenił(a) film na 8
sten44

Ja znam z opowieści przodka, który powrócił z zesłania syberyjskiego, że równie cennym wyposażeniem był drut kolczasty, którym się owijało na noc, co by współtowarzysze nie pozbawili za łatwo szmaty udającej koc i łachów udających ubranie. Rewolucjonista za cara, co uciekł z obozu to w filmie musiał się jednak znaleźć. Ale przyśpiewki uszczypliwe również i na cara też mój przodek pamiętam jak śpiewał, więc wsio równo. Co by tak na zdarowie. ;)

ocenił(a) film na 8

To jest dopiero epickie dzieło! Syberiada to najdłuższy film, jaki miałem przyjemność oglądać, lecz mimo niemal 4,5-godzinnego metrażu nie dłuży się ani trochę. Wszystko jest na swoim miejscu; mnóstwo wątków, lecz gdyby któryś ująć, cała historia już byłaby niepełna. Film jest podzielony na dwie części: przedwojenną, kiedy Jełań jest kompletnie odcięty od świata a jedyną osobą próbującą coś z tym zrobić jest Afanasy, oraz powojenną w której widzimy coraz szybszy postęp techniki i intensywne poszukiwania ropy. Chyba bardziej spodobała mi się pierwsza połowa – melancholijny, poetycki klimat wciągnął mnie zupełnie: oczarowany oglądałem Syberiadę przez dwie pierwsze godziny bez chwili przerwy. Potem, gdy Aleksiej przybył do Jełania moje zainteresowanie nieco spadło. Nie znalazłem już wśród maszyn tej magii, jaką emanowała dzika syberyjska tajga. Przy ekranie trzymał mnie natomiast Nikita Michałkow, którego brawurowa kreacja pretendowała u mnie do miana najlepszej w całej Zabawie (przebił go dopiero potem, Klaus Kinski).

Konczałowski zrealizował Syberiadę z niezwykłym rozmachem; cała strona techniczna to majstersztyk, znakomita muzyka (tym razem jej nic nie przebiło i Syberiada wygrywa u mnie w tej kategorii), świetne aktorstwo, epicka, monumentalna historia zwieńczona fantastycznym finałem.

Bardzo żałuję, że zwlekałem z tym komentarzem tyle czasu. Gdybym wziął się za niego od razu po obejrzeniu byłby on znacznie dłuższy, bo o takich filmach jak Syberiada można a nawet powinno się pisać o wiele więcej, niż to co powyżej. A tak teraz, miesiąc i trzydzieści innych filmów po seansie z pamięci wypadło wiele wątków o których chciałbym wspomnieć a także kontekst niektórych, które wciąż pamiętam, dlatego napiszę na koniec tylko jedno: rewelacja!

ocenił(a) film na 9

Ten film jest dosyć monumentalny i momentami naprawdę magiczny.

A to wszystko osiągnięte dzięki rozpięciu akcji w czasie na kilka 10-cioleci: okresów-kamieni milowych w nowożytnej historii imperium sowieckiego.
Myślałem że to będzie o zesłańcach syberyjskich, a to po prostu losy pewnej wsi na totalnej prowincji. Ludzie żyją tu z dnia na dzień w całkowitej izolacji od świata zewnętrznego, którego echa docierają dopiero przy wydarzeniach wiekopomnych (-Macie radio? -Mamy... ale nie działa). Fajnie to pokazane jak w pierwszych okresach nie ma praktycznie łączności z resztą kraju, a potem, stopniowo konstytuuje się i tutaj władza radziecka.
Ogólnie wszystko przebiega tu gładko, spokojnie , bez wstrząsów. Rewolucja, wojna, odwierty naftowe. Dopiero arcygenialne zwieńczenie epopei przynosi katharsis. I jednocześnie oznajmia kres dawnych czasów.
Epopeja-tak , to słowo najlepiej oddaje charakter filmu. Kolejne pokolenia syberyjskiej wioski dołączają do trybów historycznej machiny opowiadającej o ojczyźnie-matce. Wszyscy oni powrócą do swej wioski ze swoją własną historią i z innym zadaniem, by posuwać ten świat do przodu.
I jakże nostalgiczny to film czego ukoronowaniem finałowa scena. Lubie takie.
Lubię też sobie porównywać jak się żyło kiedyś, w trudzie i znoju, w niepewnych czasach, w symbiozie z naturą i jak teraz, gdzie nawet bezrobotny otoczony świadczeniami socjalnymi toczy żywot o wiele pewniejszy od bohaterów chociażby tego filmu.Tak na marginesie.
Mamy też magię budowaną przez surrealistyczne sceny pogłębiania psychologicznego w postaci marzeń sennych czy innych halucynacji. A wszystko skąpane albo w motywie przewodnim filmu http://www.youtube.com/watch?v=sJj9y4t9UnU , tej przyjemnej, delikatnej piosence o miłości powracającej w kilku momentach filmu (i której nie mogę znaleźć na YT) czy nawet nostalgicznym polskim tangu("ta ostatnia niedziela").
Nikita Michałkow rządzi.
Im dłużej myślę o tym filmie, pod tym większym jestem wrażeniem.
Widziałem wersję 200 min.

Wzruszył mnie trzykrotnie.Nie może być mniej niż 9/10

ocenił(a) film na 7
None200

film ten niewątpliwie był największym wyzwaniem w całej zabawie, stąd też opinię na jego temat wystawiam w ostatniej kolejności.
Pozwolę sobie powiedzieć wpierw, iż wystawiłem mu ocenę 7, zgodnie z filmwebowską nomenklaturą określając go mianem "dobrego". Ale bardzo dobrego i jest to na wskroś subiektywna ocena, gdyż mimo wielu niesamowitych walorów film nie zachwycił mnie osobiście, już wyjaśniam, czym jest to spowodowane.

Wobec długich filmów mam jedno, podstawowe oczekiwanie, mianowicie nie lubię czuć długości filmów, tak miałem z Łowcą jeleni, Dawno temu w Ameryce czy nawet Joe Black'iem, seans zleciał mi nie wiadomo kiedy. Sybieriada kazała mi na siebie czekać. I nie wiem, czy spowodowane jest to oglądaniem pokrojonej na cztery odcinki wersji, czy mocnym rozciągnięciem w czasie (choć u Leone mi to nie przeszkadzało), w każdym bądź razie różnice między pierwszą połową rozgrywającą się w bajkowo przedstawionej Syberii, a drugą częścią są aż nader widoczne. To tyle tytułem narzekania. Elementów cenzury, które miały w kilku sytuacjach negatywny oddźwięk oczywiście nie należy uznawać za minusy filmu. I tak czapki z głów przed reżyserem, że udało mu się pokazać tak wiele.

Podobnie rzecz się ma z książkami, można wziąć do ręki Wojnę i Pokój Tołstoja i przez trzy dni chodzić z podkrążonymi oczami, bo nie śpi się tylko czyta, można też czytać Dickensowski Klub Pickwicka i po miesiącu, kiedy się skończy powiedzieć, że to dobra książka była.

Podsumowując należy powiedzieć, że film robi duże wrażenie, ale mnie osobiście nie zachwyca. Ma oczywiście wiele plusów (zdjęcia, muzyka, etc.), ale zachwyt realizacyjny nie pokryje faktu, że fabuła nie była dla mnie dostatecznie wciągająca, a jak wspomniałem powyżej, jest to moje osobiste zapotrzebowanie podczas oglądania długich filmów.

ocenił(a) film na 9

Największe wyzwanie w całej zabawie, i jednak udało się je zaliczyć.;)
Bardzo długi film, który jednak nie nuży ani przez moment. Choć też co prawda, jak ktoś nie przyzwyczajony do długich seansów to powinien sobie zrobić przerwę w trakcie. Można tez go wyraźnie podzielić na dwie części. Na początku, gdzie mamy do czynienia z Syberią, jako zamkniętą, odizolowaną strefą, i później, gdy styka się ona ze światem zewnętrznym. Mnie bardziej podobała się ta pierwsza Mówiąc najprościej jak się da była po prostu bardziej klimatyczna. Ponadto świetnym pomysłem było obrazowanie zmian na przełomie dekad kronikami filmowymi. Stało to w pięknym kontraście z reszta filmu. Widzieliśmy jak świat idzie naprzód, a tam na dalekiej Syberii wszystko stoi w miejscu. Wszelkie zwyczaje i tradycje pozostawały tam niezmienione przez dziesięciolecia, aż do zetknięcia się z inną cywilizacją, która w rezultacie zniszczyła to miejsce, a przynajmniej jego duchowy wymiar.
Postaci jest tu dość sporo, i trzeba je uważnie spamiętać, żeby później wiedzieć kto jest kim, dlatego też mimo 275 minut konieczne jest uważne oglądanie całości. Z całego grona wybija się wspaniała kreacja Nikity Michałkowa, która jest drugą najlepszą w całej zabawie.
Nie ma tutaj jakiejś przesadnie rozbudowanej historii, Konczałowski nie próbuje też moralizować. Po prostu opowiada historię. Niezbyt zawiłą, ale bardzo życiową. A zakończenie sprawiło, że się autentycznie wzruszyłem.

8/10

Takie długi, a wcale się nie nuży:) Niesamowity film. Z historii o nafciarzach film rozrósł się do epopei o Syberii (trzeba mieć tupet by nadać tytuł nawiązujący do "Iliady":) Wspaniałe zdjęcia (ktoś wie czemu czasem czarno-białe?), cudowna muzyka momentami genialnie niedopasowana do czasu akcji (wspaniałe klawisze i syntezatory przypominające mi trochę dzieła Pink Floyd jak "Shine on.." czy "On the Run"), genialny klimat, który powoduje się film wchłania.

krysiron

Pisałem na szybko by zdążyć przed północą i końcem zabawy, więc coś dopowiem:)

Monumentalizm filmu robi olbrzymie wrażenie. Film, wg słów samego Konczałowskiego, ma swój niezwykły rytm i zbudowany jest na filarach niczym most. Praktycznie każda z części zaczyna się przybyciem kogoś do wsi a kończy odejściem kogoś a pomiędzy są dokumentalne wstawki obrazujące wyrywki z historii Rosji. Podobnie jak Lambro, uważam, że ciekawiej, "magiczniej" jest w pierwszej połowie filmu. W drugiej części największe wrażenie robi oczywiście końcówka. Na początku przeszkadzał mi ten kontrakt między oboma częściami, ale potem zrozumiałem. W drugiej połowie wkracza cywilizacja, niszczy, zabija to co piękne i magiczne i stąd film przestaje być w dużej mierze magiczny. Są zloty partii, widoki miasta itp. a na wsi już tylko starsi ludzie. To wielka nostalgia i tęsknota reżysera, a zarazem strach przed zmianami, przed postępem nie patrzącym w przeszłość i tradycję (scena wjazdu traktora na wieś). Pierwsza połowa pokazała nam co tracimy, za czym mamy tęsknić i to potęguje tragedię drugiej połowy filmu. Gdy buldożer niszczy cmentarz, przewala grobowce bohaterów znanych z pierwszej części, upada kultura, tradycja i korzenie nas samych.

Nie do końca przekonała mnie natomiast gra Nikity Michałkowa. Kiedy Aliocha był młodszy był jakiś inny, niż ten straszy zagrany przez Michałkowa. Swoją drogą, ciekawe, że obaj bracia mają chyba sentyment do polskiej piosenki "To ostatnia niedziela", która pojawia się często zarówno w "Syberiadzie" jak i w "Spalonych słońcem".

PS. Konczałowski o Wielkim Dziadzie: "Jest on strażnikiem, który przewozi przez rzekę z życia do śmierci".

Oh, My God.... Właśnie obejrzałąm ten film (tzn jestem w trakcie kończenia - na scenie, jak znajdują ropę) i ogółem jestem zachwycona. Przyznaję się bez bicia, że kupiłam ten film tylko ze względu na grającego tam Witalija Sołomina, ale potem odkrywszy że gra tam jeszcze Michałkow, byłam wniebowzięta (pamiętając Nikitę z ,,Psa Barskerville'ów'' jako sir Henry'ego). Od razu więc zabrałam się za oglądanie.

Dziwi mnie tylko czemu wszyscy piszą o Michałkowie a ani słowa o innych? Natalia Andriejczenko, Siergiej Szakurow, czy oczywiście Witalij Sołomin, który też świetnie zagrał, bo talent aktorski to on miał wcale nie mniejszy jak Michałkow (jeśli nie większy, przynajmniej dla mnie- zapatrzonej w niego jak w świętego :D )

Anyway, film niesamowity, kilka scen wzruszających, kilka rozśmieszających, życiowy, bez retuszu, wspaniały.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones