Sygnały MMXX

Signale - ein Weltraumabenteuer
1970
4,2 256  ocen
4,2 10 1 256
Sygnały MMXX
powrót do forum filmu Sygnały MMXX

Podróbka

ocenił(a) film na 3

Być może w latach 70-tych w krajach demokracji ludowej „Sygnały MMXX” uznawane były za dzieło z gatunku science-fiction, być może widownia zachwycała się kosmicznym klimatem, który zbudowany został filmie. Czas jednak postarzał ten film niemiłosiernie i dzisiaj „Sygnały MMXX” ogląda się jak bajkę dla naiwnych dzieci. Chwilami z uśmiechem godnym politowania, momentami patrząc na te kosmiczne sensacje przez palce. Trąci myszką ten film i nie staram się na siłę odbierać mu świeżości, którą zapewne 40 lat temu jeszcze miał. Pogłębiła się po prostu ludzka świadomość, astronomia nie jest już czarną magią, świat poznał arkana astronautyki. Dlatego śmieszą dziś enigmatyczne komunikaty przekazywane przez załogę Łajki i Ikarosa, które zapewne miały dodać filmowi powagi i naukowego charakteru. Impuls radiolokatora, układ pamięci, sektor C, alarm B, strefa A, pasmo X, włączanie automatyki, stopień gotowości, spektrum, fale milimetrowe. Dużo trudnych technicznych słów, które mają na celu uwydatnić ezoterykę tematyki kosmicznej. Dzisiaj łatwo rozszyfrowuje się ten pseudonaukowy kod, bo takie terminy jak mikrofale, automatyka, radiolokacja są na porządku dziennym. Pralka, GPS, telefon komórkowy - według nomenklatury z „Sygnałów MMXX” zaliczyć je trzeba by było w poczet technologii kosmicznych. Film jest anachroniczny i mnie nie urzekł. Nie wygrał mojego sentymentu, lecz odepchnął swoją infantylnością.

Przyznam jednak, że rozmach i pietyzm z jakim Gottfried Kolditz zabrał się do nadawania swojego filmowego sygnału nie był nigdy wcześniej spotykany w polskiej kinematografii. I to jest jedyny plus. Warto zwrócić uwagę na wiele aspektów realizacyjnych i scenograficznych, którymi posłużył się reżyser, aby oddać ducha przyszłości i międzygalaktycznych podróży:

1. Cisza, która pojawia się za każdym razem, gdy pokazywana jest przestrzeń kosmiczna.
2. Oscyloskopy, na których tańczą figury Lissajous.
3. Złudzenie braku grawitacji, przedstawiane w postaci przeciągłych, spowolnionych ruchów aktorów.
4. Obrotowa praca kamery, którą można modelować trajektorię lotu statków kosmicznych.
5. Buty z metalowymi podeszwami, które miały zapewne zwolnić aktorów/astronautów z obowiązku udawania unoszenia się w stanie nieważkości.
6. Elektryczne sygnały dźwiękowe, na które nakładano nieskończone echo. Jest to typowy sposób na symulować wrażenia o nieskończonej przestrzeni, próżni.
7. Ściany kolorowych ekranów, wyświetlaczy, na których migają enigmatyczne cyfry.
8. Gra światła słonecznego i cienia, szczególnie w kabinie, podczas lotów załogi.
9. Międzynarodowa załoga, która miała ewokować jedność ziemian w celu eksploracji kosmosu.

Niestety, sięgając wzrokiem poza żelazną kurtynę, widać wyraźnie, że część z tych chwytów zaczerpnięta jest z filmu Kubricka „Odyseja kosmiczna 2001”. Doceniam czas i pracę Gottfrieda Kolditza, ale film „Sygnały MMXX” jest pracą odtwórczą, kolejną socjalistyczną podróbką coca-coli. Na domiar złego fabuła „Sygnałów” w porównaniu do „Odysei” nie niesie ze sobą żadnej puenty. Jest to film z serii: sztuka dla sztuki. Nie polecam.

filipmosz

Ta "recenzja" to nieporozumienie. Oceniasz film sprzed 48 lat dzisiejszymi kryteriami. Spójrz np na "The Andromeda Strain" z 71 roku, albo "Kosmos 1999", serial nadawany parę lat później. Też wtedy były supernowoczesne, dziś budzą uśmiech. Filmy, podobnie jak ludzie, starzeją się. Szczególnie w obliczu szybkiego postępu technologii. Jeśli wiemy, kto i kiedy zrobił "SygnałY"- ma on dziś wartość sentymentalną i poznawczą dla historyków kina i pasjonatów filmów s-f, którzy nie oburzają się, na to, ze na ekranie oscyloskopu jest krzywa Lissajous zamiast przebiegu prostokątnego na przykład ;)