Oglądałem ten obraz Plath (pomijając psychologiczne prawidłowości, nieco sfeminizowane) dla uroku z jakim każdy krok Sylvii potyka się o tą naszą codzienność i ukazuje przeogromne kalectwo człowieka- oglądałbym i oglądał... Przykro mi za słowa pani Kingi, która zapewne nie czytała Anne Sexton i Roberta Lowella, a także nie wie nic o chorobie afektywnej dwubiegunowej, i to że za czasów Sylvii chirurdzy próbowali, jeszcze, ją leczyć skalpelami naruszając mózg. Pisanie o pazurze tam gdzie jest odsłonięta rana, to brak wrażliwości, w tym filmie na pastele. I choć przy mojej 40-tce trudno mnie posądzić o fanowanie (jak to pisał Fromm) to właśnie od Sylvii przyglądam się Gwyneth Paltrow wnikliwiej. I właśnie o to chodzi
Paweł Procki