Nie wiem skąd taka wysoka ocena. Gusta są różne, ale akurat w tym filmie każdy dostrzegłby, że fabuła jest totalną kalką innych podobnych. Wszystko da się przewidzieć, a Hilary - no cóż, ja i mój chłopak już nigdy nie obejrzymy z nią żadnego filmu (w "Perfect Man" już się trochę wyrobiła, ale w tym filmie nie potrafi grać w ogóle, prawie nie rusza ustami gdy niby śpiewa, ciągle ma przyklejony uśmiech od ucha do ucha, nawet gdy śpiewa, co wygląda dziwacznie, bo jak można śpiewać z takim uśmiechem i prawie nie otwierając ust?).
Najlepsze zostawiam na koniec, czyli śpiew Hilary - określam to jako miauczenie pięciolatki, bo śpiew to to nie jest.
Film ratują jedynie Robert Trebor, John Corbett, Kat Dennings i Johnny Lewis.
Oboje z chłopakiem czujemy się okradzeni z czasu, który zabrał nam ten film. Jeśli chcecie kiedyś go obejrzeć, to życzę dużo cierpliwości.