Najsłabszy film od Hammera, jaki póki co oglądałem. Wieje straszną nudą, klimat jest dość osobliwy ale to już zdecydowanie nie ten klimat starszych, wiktoriańskich kontynuacji Draculi od tej wytwórni. Odbiega nawet znacznie od Draculi A.D. 1972, również osadzonej w czasach obecnych (jak na rok powstania filmu). Sam Christopher Lee w roli Draculi nie pojawia się już tak często, a kiedy już to robi, nie wywołuje emocji (twórcy powinni się wówczas zastanowić nad jakimś sposobem odświeżenia tej postaci lub szybszym zakończeniu cyklu o Draculi, bo już wcześniej zanosiło się na mało ciekawy finał...). Sam scenariusz jest nudny, wtórny. Niestety zakończenie historii jest jeszcze bardziej irytujące, nagle dowiadujemy się o nowym sposobie zabicia wampira, a Dracula jest uśmiercony w tak banalny sposób, że można się tylko nad nim zlitować z uśmiechem zażenowania. Nawet Cushing jako Van Helsing nie jest już tak perfekcyjny. Poza tym nie podobała mi się kreacja wampirów. W filmie brakuje dobrego stopniowania napięcia i tworzenia atmosfery grozy. Ja z tego filmu zapamiętam chyba tylko kiczowate, futrzane kostiumy podwładnych Hrabiego i Christophera Lee w roli bezsilnego Draculi... Moja ocena: 3/10.
Zgadzam się że to najgorsza cześć, ale nie oceniałabym go tak nisko. Może dlatego że lubię stare filmy o wampirach, oceniam go jako dobry. Moim zdaniem jest on dużo lepszy niż wiele współczesnych filmów w tym gatunku, które charakteryzują się brakiem klimatu oraz kiepskim aktorstwem. Uważam że Peter Cushing i Christopher Lee zagrali dobrze, chociaż w porównaniu z innymi częściami widać ich zmęczenie całym cyklem.