PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=112926}

Szatańskie tango

Sátántangó
1994
8,1 3,6 tys. ocen
8,1 10 1 3592
8,8 17 krytyków
Szatańskie tango
powrót do forum filmu Szatańskie tango

Trala lala Tarra.

ocenił(a) film na 10



Co można napisać o takim filmie na malutkim forum stanowiącym jedynie
podstronę ogromnego, przepastnego filmwebu będącego miniaturową plamką w
całym światowym Internecie? To tak, jakby próbowało się w kilku
zdaniach, w kilkunastu bajtach zawrzeć prawdę o życiu, świecie i
człowieku.

Stając przed próbą dokonania niemożliwego, chcąc opisać chociaż promil
geniuszu tego filmu mogę napisać tylko jedno – arcydzieło, poezja,
sztuka filmowa na jednym z najwyższych poziomów. Prawdziwy majstersztyk.

----
To była mini-recenzja, a teraz pora na jeszcze większe głupoty w luźnej
formie:

Główna różnica pomiędzy tym filmem, a większością filmów, jakie się
produkuje polega na tym, że zazwyczaj o bohaterach widz dowiaduje się od
reżysera. W gorszych filmach dostaje wszystko na talerzu najczęściej na
początku we wprowadzeniu w miejsce, czas akcji oraz tematykę – wtedy
bohater jest mu niejako przedstawiony i ujęty w ramy, schematy i krótką
charakterystykę. W lepszych filmach bohatera poznajemy śledząc jego
wybory, których dokonuje podczas głównej akcji, fabuły, historii (jak
zwał tak zwał).
Tutaj bohater nie jest nam przedstawiany. Tu sami go poznajemy
przebywając z nim. Tak, jak w życiu – na początku znajomości poznajemy
imię a dopiero później osobowość oraz sposób bycia danego człowieka.
Biorąc udział w „Szatańskim tangu” przebywamy spory, jak na warunki
kinowe, czas z postaciami towarzysząc im w codziennym życiu obserwując
ich naturalne, nieskrępowane naszą obecnością zachowania. Tu nikt nie
nosi masek – to tyczy się większości postaci.

Wszyscy Tarra porównują do Tarkowskiego. Ja zbyt wielu podobieństw nie
widzę. To dwaj różnic twórcy – każdy kręci(ł) swoje, każdy stworzył
własną poetykę. Główne podobieństwo to prezentowane - poprzez filmy i
ich charakter - poglądy na sztukę filmową, podobne rozumienie jej misji
i roli w życiu ludzi.

Jak porównywać, to porównywać :)
U Tarkowskiego jedyną rzeczą, która mnie trochę denerwowała to sztucznie
wyglądający deszcz. Tutaj niedoróbek jest więcej. Niektóre sceny choć
znakomicie zaplanowane i wyreżyserowane, to efekt końcowy psuje
wykonanie. Bierzemy dla przykładu scenę z początku, gdy bohaterowie idą
z wiatrem ulicą pełną śmieci (gazet i kartonów). Wygląda to znakomicie,
ale niedługo cieszy oko. Aktorzy idą sztywno jakby mieli miotły wiadomo
gdzie. Nie reagują na wpadające na nich kartony i gazety. Wcale się nie
zasłaniają, nie omijają przeszkód. Tak może miało być – nie wiem. Wiatr
jednak wieje z dmuchawy ustawionej za kamerą i wyraźnie widać, że przed
nimi wiatru nie ma, śmieci grzecznie leżą na ulicy, a za nimi czysta
ulica, bo dmucha wszystko zwiała prosto na nich.

Poza tym niektóre zachowania bohaterów są nienaturalnie wolne. Wyglądają
jak puszczone w zwolnionym tempie. Strasznie długie pauzy. Przerwy
pomiędzy pytaniem i odpowiedzą... Rozmowy wyglądają niekiedy jak gra w
szachy.


W „Harmoniach Werckmeistera” sceny pełne montażu wewnątrzujęciowego
komponowane były na zasadzie ‘od szczegółu do ogółu’. Tutaj
charakterystyczne jest to (szczególnie na początku), iż oko kamery ma
tendencję do skupiania się na pojedynczym przedmiocie bądź fragmencie
ciała bohatera. Nie śledzi ono wydarzeń na planie, które często znajdują
się poza kadrem, lecz ten jeden element.

Znalazł się też ‘podpis’ Tara – ujęcie głowy kobiety, wokół której
kamera wykonuje kilka okrążeń przeciwnie do kierunku ruchu wskazówek
zegara. Przez to próbujemy wejść do środka, zrozumieć co kryje się
wewnątrz tak, jak próbowaliśmy chociażby poznać tajemnicę wieloryba we
wspomnianych „Harmoniach...”.

W scenie tytułowego tanga Tarr wyszedł już chyba poza znane nam filmowe
środki wyrazu i uciekł się to tajników hipnozy... Ja zostałem
zahipnotyzowany.

Czy tak wygląda piekło?
Mieszkańcom tej szatańskiej wsi niebo wali się na głowę. Ten przedziwny
sufit jest co raz niżej i niżej. Nie mogą się oni się wyprostować, a gdy
upadną nikt nie pomoże im wstać. Jeżeli nie zdołają się podnieść będą
tak leżeć z twarzą w błocie.
Takie skojarzenia mnie naszły za sprawą fantastycznego klimatu, ciągle
padającego deszczu oraz wiecznie szarej przestrzeni.

Tylko poczucie wini się odzywa – codziennie słychać bicie dzwonów, które
drażnią sumienie i nawołują do wewnętrznej przemiany.

Z oceną miałem wielki problem. Po pierwszych trzydziestu minutach film
oceniałem na słabe 7. Z każdą kolejną minutą moja ocena rosła. Po
pierwszych sześciu godzinach było 10 i ścisła czołówka najlepszych
filmów jakie w życiu widziałem. Później trochę znowu zagęszczenie
geniuszu zmalało. Ostatecznie 10 i pełna głowa rzeczy, które wymagają
uporządkowania.


10 /10

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

"Z oceną miałem wielki problem. Po pierwszych trzydziestu minutach film
oceniałem na słabe 7. Z każdą kolejną minutą moja ocena rosła. Po
pierwszych sześciu godzinach było 10 i ścisła czołówka najlepszych
filmów jakie w życiu widziałem. Później trochę znowu zagęszczenie
geniuszu zmalało. Ostatecznie 10 i pełna głowa rzeczy, które wymagają
uporządkowania. "

Według mnie film się rozkręca po 3 godzinach:)

ocenił(a) film na 10
TURSKI

:)

ocenił(a) film na 10
TURSKI

podobnie. z poczatku (pierwsze 30-50 minut) mala 'senna irytacja', a potem bylo juz tylko lepiej i zatrzymalo sie na 10/10. film ogladalem przez kilka nocy, co sprzyjalo klimatowi i odbiorowi. zacieram rece na kolejne filmy B.Tarra :)

TURSKI

Umieszcze tu niebawem swoja recenzje filmu.
Czy trzy godziny to przypadkiem nie zbyt dlugo jak na rozkrecenie widza?
Visconti, Tarkowski ucza cierpliwosci. Tarr jej niemal wymaga.
Czy mozna wymagac od wspolczesnego widza przesadnej cierpliwosci?
Ode mnie mozna- Tarr natomiats w moim przypadku wielokrotnie naduzywa zaufania rezyser-widz.

KYRTAPS

sądze ze tym momentem najbardziej pobudzającym zmysły, podobnie jak w książce najmocniejszy fragment, czyli ten związany z małą dziewczynką Estike. To takie moje małe wrażenie, ale moja ocena jest zgoła inna, bowiem wcześniej czytałem powieść i znałem już całkowity zamysł dzieła. W tym rodziale człowiek budzi się, szczegolnie przed ekranem i myślę, że podobnie jak bohaterów filmu również odbiorcy nie mogą już spokojnie zasnąć (na filmie;p) po śmierci Estike jak dla mnie najważniejsza częśc tego filmu, no i koncówka z dzwoniącym i krzyczącym wkoło : "Turcy nadchodzą". W istocie arcydzieło ale bardzo ciężkie i tylko dla wybranych. Przyznam, że ani przez chwilę się nie nudziłem na filmie. A jeśli chodzi o Tarkowskiego, to rzeczywiście jest jedno podobieństwo z Tarrem - długie ujęcia - ale jest to sprawa techniczka i nie jeden Tarkowski czy Tarr stosowali je wcześniej czy później:) Amen:)