Nie wiedziałam czego się spodziewać po tym filmie; hasło: powiastka filozoficzna nie wywołało żadnych oczekiwań... A w trakcie projekcji film Andersona okazał się kolażem nastrojów: od dreszczy strachu i obrzydzenia (scena w szpitalu, człowiek z dosztym ciałem jakiegoś zwierzęcia, BRRRRR.........), przez śmiech do poczucia totalnego absurdu (pomijając wszystkie przypadki Travisa, choćby moment kiedy sędzia wchodzi do pokoju, ściąga płaszczyk i w samych czerwonych slipkach jest "biczowany" przez swoją asystentke...). Trochę nie przekonało mnie zakończenie,które odrobinę wszystko przekreśla...ale może czegoś nie zrozumiałam...?:p Polecam szczególnie tym,których życie trochę znudziło...:)