Jeden z najsłabszych hiszpańskich filmów, jakie kiedykolwiek widziałem. Pełna banałów i oczywistości opowieść o ludzkich cynizmie oraz determinacji z łopatologicznie wręcz wykorzystanym atrybutem Temidy jako ironicznym środkiem przypominającym wciąż na nowo, w jakiej konwencji jest ten film. Ale tak naprawdę jest o niczym z tak słabym aktorstwem i płaskimi rolami, które domagałyby się uwypukleń i wtedy ten obrazek by może zaskoczył. Ani to śmieszne, ani też jakoś nad wyraz dramatyczne. Ze dwie ciekawe sceny i ziejąca z ekranu nuda. I chyba najsłabsza rola Bardema. Uznaję za średniaka, bo dość dobra muzyka. Jutro już o tym filmie nie będę pamiętał.