Zabrzmi to kuriozalnie, ale ta kameralna, niszowa wręcz komedyjka jest najbardziej komercyjnym z dotychczasowych osiągnięć Larsa von Triera. Sam reżyser mówił zresztą, że miał ochotę na odmianę, na coś bardziej tradycyjnego. Co jednak może powstać, gdy jeden z największych filmowych dziwolągów zabiera się za dość tradycyjną komedię? Okazuje się zresztą, że jedyne co von Trier miał, to pomysł. Reszta jest już mniej lub bardziej ogranym schematem. Sił do prawdziwego rozśmieszania starczyło zatem tylko na pierwszych 30-40 minut, wtedy też Jens Albinus jest najbardziej zabawny, zwłaszcza, że to na jego barkach opiera się niemal cały humor. Jednak po pewnym czasie zakres środków wyczerpuje się zarówno von Trierowi, jak i Albinusowi, którego znamy już niemal na wylot i nie jest nas w stanie niczym zaskoczyć. Po napisach końcowych pozosotaje mimo wszystko przyzwoite wrażenie, ale i tak szkoda, że akcenty komediowe spoczywają właściwie tylko na jednej postaci, a sam film nie trwa 20 minut krócej.