Cóż najwyraźniej mam inne poczucie humoru niż von Trier. "Szef wszystkich szefów" okazał się straszliwą męką, przy której amputacja ręki bez znieczulenia wydaje się wspaniałą perspektywą. Po pół godzinie boleśnie świadomy byłem każdej fałdki na kinowym fotelu i tylko ten ból trzymał mnie przy świadomości, inaczej pewnie dawno zapadłbym w otępiający stupor. W tym przeraźliwym bohomazie była zaledwie jedna w miarę zabawna scena i tyle. Reszta to wymuszony bełkot z pretensjonalnością w tle.
Odradzam.
A ja polecam. Autoironia, zabawa z widzem, absurd posunięty do granic absurdu (hie, hie..) nieoczekiwane zwroty akcji (czyż nie..?), gra aktorów - palce lizać, żonglerka i naigrawanie się ze schematów. Czego chcieć więcej?
Zupełnie przyzwoita komedia, bardzo dobre aktorstwo, ironiczne poczucie humoru wywołujące u widza uśmiech, a nie śmiech -fakt- ale to właśnie specyfika ironii, osobiście cenię ją daleko bardziej niż rodzaj humoru występujący w "przezabawnych komediach, pełnych prześmiesznych gagów"... a co do pretensjonalności, trąci nią silniej wypowiedź widza bliskiego zapadnięcia w otępiający stupor, jak to określił, niż reżysera.