Jak dla mnie jest to kolejny, durny amerykański film z typowym dla nich przesadnym patosem, moralizatorstwemi i z "co to nie oni!". To co nadaje temu obrazowi prawdziwą wartość to sekwencja lądowania w Normandii-czegoś tak równo wciskającego w fotel jeszcze nie widziałem. Kawałek wojny obdarty z wszelkiego piękna-ukazany jedynie jako niewyobrażalna masakra, w której żołnierzy interesuje tylko przeżycie, a nie "słuszna sprawa". Dlaczego reżyser nie zrealizował w tym tonie reszty filmu? Szkoda, bo mogło to być dzieło wybitne. A tak wybitny jest tylko fragment filmu...