Trójka znajomych marzy, żeby robić w życiu coś sensownego. Jednak zamiast realizować marzenia, włóczą się, nagrywając swoje niespełnienia. W końcu trafiają do Maroka, a tam do domu wiedźmy, która w bardzo typowy sposób zajmuje się niczym, przy okazji hodując w piwnicy coś, co kiedyś było jej synem. Oczywiście hodowla wymaga karmy. Tej dostarczają kolejne ofiary i tu rozpoczyna się kompletnie zbyteczne przeciąganie akcji, aż do pozbawionego jakiegokolwiek znaczenia, sztampowego finału. Z ekranu kilkukrotnie pada stwierdzenie o całkowitym wypaleniu konwencji „foud footage”, zaś prezentowane sceny mają prawdopodobnie przekornie temu przeczyć. Zaprzeczenie nie wybrzmiewa przekonująco, choć twórcy wykorzystują wszystkie konwencjonalne triki. Od samego początku nie mają nic do opowiedzenia, a jedynie powielają schemat „The Blair Witch Project”. Pomysł, że w pokazanych okolicznościach ktoś byłby gotów skupiać się na utrwalaniu wydarzeń, pozostaje tak samo absurdalny, jak z górą dwadzieścia lat temu.