Wy też zauważyliście, że w popkulturze jeśli ktoś jest bogaty na pewno będzie przedstawiany jako zepsuty i niemoralny? Pewnie wynika to z niechęci klasy średniej do, której adresowany jest przeciętny film. Mimo tego negatywnego stereotypu chyba każdy chciałby przez chwilę żyć jak bohaterowie tej produkcji. Bo z jednej strony jeśli obrzucamy kogoś łajnem zarzucamy mu także to o czym samym skrycie marzymy, ale nie chcemy przyznać jak np. swoboda seksualna. Najlepiej było to widać na przedstawieniu diabła, z jednej strony wróg ludzkości, a z drugiej odpowiada za wszystko co lubieżne i perwersyjne.
Wydaje mi się, że po prostu postacie filmowe powinny być bardziej wyraziste niż "zwykli" ludzie. W 100% złą lub w 100% dobrą postać w filmie ogląda się lepiej niż przeciętnego Kowalskiego, który ma i wady i zalety. Niektórzy bogaci ludzie, a zwłaszcza dzieci i młodzież potrafią być lekko oderwane od rzeczywistości (np. kolega z klasy z liceum, który pochodził z bogatej rodziny potrafił rzucić tekstem w stylu "ale bieda, mam tylko 100 zł w portfelu", ale poza tym nie był jakąś strasznie złą osobą patrzącą z góry na mniej zamożne osoby). Ta cecha jest po prostu wzmocniona i wzbogacona o kilka innych.
Z tym skrytym marzeniem o tym, co zarzucamy innym to nie do końca prawda. W przypadku bogatych ludzi możemy zarzucić niektórym z nich wywyższanie się, oderwanie od rzeczywistości o czym już wcześniej pisałam, itd., ale raczej nie chcemy ich złych cech, tylko życia w luksusie. Przykład z tą swobodą seksualną, o której piszesz też nie zawsze ma zastosowanie. Są ludzie, którym po prostu nie odpowiada sypianie z kim popadnie i potępiają takie zachowanie. Albo przykład z innej beczki: czego niby zazdrościć współlokatorowi syfiarzowi, do którego nic nie dociera? Pleśni w każdej szafce wśród rzeczy nadających się do spożycia, brudu, który po sobie zostawia czy może tak rozwiniętego lenistwa, że będzie wolał udusić się wśród smrodu niż wynieść śmieci? Jak widzisz Twoja teza nie zawsze znajduje zastosowanie. Negatywne nastawienie wobec kogoś nie zawsze musi wynikać z zazdrości. W większości przypadków jest to zwyczajna niechęć spowodowana np. zachowaniami, których u innych ludzi nie tolerujemy. Wkręcanie sobie, że to musi być zazdrość świadczy tylko o tym, że dana osoba nie radzi sobie z odrzuceniem i nie chce szukać problemu po swojej stronie.
Rzeczywiście, za bardzo poszedłem w jakieś pop freudyzmy. No, ale dzięki dyskusji zawsze można naprostować kilka kwestii. Swoją drogą, czy ty mi coś zarzucasz w ostatnim zdaniu?
Nie, ostatnie zdanie to było ogólne stwierdzenie o zachowaniu, które obserwuje się u zadufanych w sobie ludzi, którzy nie potrafią i nie chcą dostrzec, że ich złe cechy powodują niechęć u innych. Wolą wmawiać sobie, że nie są lubiani tylko dlatego, że ktoś im czegoś zazdrości. Są i tacy ludzie, którzy naprawdę traktują kogoś wrogo z powodu zazdrości, ale nie jest to każdy przypadek. Nie pisałeś w swojej pierwszej wypowiedzi o sobie, tylko postawiłeś tezę dotyczącą ogółu, więc nie rozumiem dlaczego miałabym mieć na myśli Twoje zachowanie. Spokojnie :).