Nie wiem czym z zamysłu miał być owy film - dramatem czy komedią? Tak czy inaczej jak na komedię nie był zbyt zabawny, tymbardziej jak na dramat - niezbyt dramatyczny. Samo przesłanie (a raczej próba jakiegokolwiek przesłania) w swej formie nie wyglądało naiwnie, a po prostu żałośnie. Co to miało wogóle być? Obraz męczennika rzuconego na kolana przez własną głupotę??? Niesamowite!!! - mógł przynajmniej władować sobie kulkę, a nie wpadać pod samochód jak pierwsza lepsza oferma - wtedy bardziej (choć i tak niewiele) przypominałoby to dramat... Do niczego. Jedyną rzeczą która uratowała nieco film przed totalną klęską była muzyka. (Bittersweet itd.) Moja ocena - 4/10 i to naciągane.