No nie wierzę...
Niewątpliwie jest jakieś takie malutkie, nieznaczne, wręcz niezauważalne podobieństwo.
Nie, poza scenariuszem nie. Realizacja Niebezpicznych związków jest bardzo tandetna (mimo dobrej obsady). Dobrze że powstała Szkoła Uwodzenia. I nie chodzi mi tu o to, że tyczy się czasów współczesnych. Po prostu sceny w tym pierwszym były zrealizowane dramatycznie słabo. Pierwszy film oceniam na 1 (w skali 1-6), drugi na 6 (a niezwykle rzadko oceniam coś na 1 lub na 6). Dużo lepszy jest film "Valmont" Milosa Formana zainspirowany również tą książka (moja ocena filmu: 4,5) Bardzo mi się podobała również książka Niebezpieczne Związki.
Szkoła uwodzenia na 6? No nie no... Zapytam czysto z ciekawości a nie z zamiaru zbluzgania tego pomysłu - za co?
Przeczytaj mój komentarz na stronie głównej. Generalnie staram się oceniać filmy obiektywnie, ale tutaj akurat być może jest to mój osobisty sentyment. W każdym razie co jest sztucznego w tych scenach (jak dużo osób pisze)? Nie potrafię sobie ich wyobrazić lepiej. Cała adaptacja bardzo mi się podoba.