Porwał i zachwycił mnie do łez Artysta (najmagiczniejszy film od czasów Cinema Paradiso),
oczarował Woody Allen swoim Opółnocy w Paryżu, pełen szacun dla Moneyball i roli Brada
Pitta - kawał świetnego kina - Szpieg mnie niestety uśpił - ja wiem realia, szczegóły, zimna
wojna i td itp - zagrał tak naprawdę dobrze Oldman - zimną, bezwzględną, biurokratyczną
mendę - pozostali świetni aktorzy po prostu nie mieli co zagrać - dobrze odrobione zadanie
scenografów - film jako całość zawodzi - wstyd przyznać zasnąłem w kinie - a przy projekcji
pirata (żey może się jednak przekonać bo dobrze o filmie różni ludzie piszą - głowa kiwała
mi się jak w kinie). Niestety słaby jako film. Niedościgniony w kategorii filmu
szpiegowskiego pozostje Spy Game z Redfordem i Pittem.
Trza zaznaczyć, że do premiery TTSS nie było czegoś takiego jak "film szpiegowski".
Ależ były - od zawsze - mniej lub bardziej ubarwione - bo takie są potrzeby kina - to tak jakby zamiast serialu ER nakręcić film o lekarzach w Polsce który przepisują wyniki z kartki przez pół dnia pracy aby stworzyć Kartę Informacyjną czytaj wypis pacjenta, lub przez połowę filmu wypełniają druk L4, lub pieczołowicie wklepują w poradni procedury NFZ do dokumentacji, lub zamiast Pittbulla czy Gliny nakręcić film o policjantach na komendzie którzy przez wiele godzin walą w klawisze zdezelowanej maszyny do pisania aby wypełnić raport o użyciu broni palnej...
Były z nazwy, takie tam parodie, zwykłe kryminały. Nuda to żaden argument, mi pasuje takie tempo, co teraz?