Niestety. Oglądałem ten film i oceniłem na 1/10. Dawno nie widziałem takiego gniota. Nie zawsze coś co stanowi dobry materiał na książkę da się zekranizować. Nuda na maksa.
Denerwująca jest też kampania reklamowa: "Bond jest dla małych dziewczynek". Może i tak, Bond jest dla małych dziewczynek, jednak "Szpieg" jest w takim aspekcie dla STARYCH DZIADÓW!!!
W pozytywnym, czy negatywnym znaczeniu? Lubię kino młodzieżowe ale i ambitny film lubię obejrzeć.
To cudowne móc jak najdłużej pozostać "dzieckiem", obcować z własnymi pociechami jak równy z równym i dzielić z nimi pasje.
Nie oceniam; po prostu stwierdzam, że wiek nie determinuje dorosłości.
Co do filmu, jeżeli ktoś idzie na niego oczekując kina akcji to się srogo przeliczy. To nie jest film nastawiony na fajerwerki, spektakularne pościgi, czy piękne "laski" biegające po ekranie. To nie Bond gdzie wszystko jest piękne i niemal cukierkowe (ostatnie Bondy nieco łamią ten schemat). Stąd dla mnie hasło jest trafne. Bond jest dla małych dziewczynek (i chłopców) którzy oczekują tego co wyżej. Jeśli ktoś oczekuje od filmu czegoś więcej niż kolejnej dawki akcji to IMHO Szpieg powinien się takiej osobie spodobać. Nie twierdzę, że musi zachwycić, ale nie powinny takie osoby czuć się nim zawiedzione.
Genialne. Ocena szpiega czyni człowiekiem dorosłym. Doskonały wyznacznik.
Co do filmu, to film straszliwie nudny, słaby.
Nie, natomiast sposób wypowiedzi dużo świadczy o człowieku.
A czy film był nudny? Zależy od tego czego oczekiwałeś.
Niemniej twoja genialna sentencja nie tyczy się jego wypowiedzi tylko faktu, iż film mu się nie podobał.
Czego oczekiwałem? Dobrego filmu, dostałem nudny i słaby film.
Znów źle interpretujesz. Po sposobie wypowiedzi Autora stwierdziłem, że nie jest to osoba dorosła. A jak wiadomo powszechnie, większość takich ludzi nie szuka w filmach tego co proponuje Szpieg, lecz czegoś pokroju innych wymienionych w tym temacie filmów (co nie znaczy, że są złe), np. różnych pozycji z Bondem albo Bournem (którego uważam za rewelacyjnego).
Innymi słowy - szanuję ludzi, którzy potrafią się wypowiadać w przyzwoity sposób, czy to o filmach, muzyce czy jakiejkolwiek innej dziedzinie sztuki. Z takimi mogę rozmawiać bardzo długo, nawet jeśli mają odmienne gusta i spojrzenie na dany temat.
Myślę , że wszyscy tutaj lubimy dobre kino. Czyli nie koniecznie chodzi o kino akcji, choć i ten gatunek bywa dobry. W tym filmie liczy się klimat. Właśnie to , ze niby nic się nie dzieje. Ten film opiera się na różnych smakach i smaczkach. Myślę , ze Ty kolego tego nie szukasz lub nie dostrzegasz i tutaj jest twoja wielka strata. Nie używał bym określenia gniot w stosunku do tego filmu skoro to nie prawda oraz 90%ludzi tutaj myśli inaczej . Raczej dawało by mi to do myślenia skoro inni tak pieją z zachwytu nad tym filmie a mnie się nie podoba tao może nie jest to GNIOT tylko to nie moje kino. I tyle.
Nie inaczej. Tym bardziej używając takich określeń automatycznie - przynajmniej z mojego punktu widzenia - komentarz takiej osoby nie jest traktowany poważnie. Można to odebrać jako prowokację, albo po prostu zażalenie 15-latka, który liczył na wybuchy, pościgi, strzelaninę itp.
Na szczęście leci "Kot w butach". Ubaw po pachy. Zapraszam koniecznie!
Wity opadają na widok takich komentarzy.
Mówiłem gniot i opinię podtrzymuję. Czy wy w ogóle ludzie widzieliście kiedyś dobre kino? Czy znane są wam tytuły takie jak: "Dwunastu gniewnych ludzi", "15.10 do Yumy" (oczywiście oryginał), czy "Wizyta starszej pani", albo też "Cinema Paradiso"? Będziecie mi tu wyjeżdżać może od infantylnego buca.
Dobre kino po prostu takie jest i już nie trzeba tego opisywać - ten film był po prostu nudny i źle skonstuowany słabo zrozumiały, choć historia którą przedstawia wydaje się dosyć ciekawa (dzięki toperzniet za brawurowe streszczenie). To że cały świat pieje z zachwytu to jeszcze o niczym nie świadczy, bo każdy ma swój indywidualny gust i powinien oceniać wg siebie. Pierwszych 1000 - 2000 opini we filmwebie bierze się prawdopodobnie od jakiś kontaktów producenta/dystrybutora filmu, poniewać zawsze są pozytywne. Problem jest wtedy, gdy ludzie zaczynają się sugerować tymi opiniami i sami oceniać tak samo (np: "Też postawię 9/10 bo skoro wszyscy tak ocenili to widocznie tak trzeba").
Współczesny film tworzony do kin jeśli nie ma po prostu rewelacyjnej oryginalnej fabuły, wyśmienitej obsady i dopracowanej produkcji (i to na raz), powinien przynajmniej spełniać regułę trzech asów: akcja, humor, seks. Przedmiotowy film nie zawierał żadnego z tych czynników. Jedynie co w tym filmie było w porządku to naprawdę zadziwiająco dobra obsada (Oldman, Strong, Firth, Hardy), których gra była nienaganna ale niestety mimo ich starań konstrukcja filmu zaprzepaściła ich talent.
Jak kto chce obejrzeć bajeczkę frankie1975 to pewnie (czemu nie) - gorąco polecam "Jak wytrenować smoka"
Na koniec apel: Ludzie nie szastajcie tak tymi 10/10 na prawo i lewo. Dla mnie gdy film zasługuje na 9/10 to można powiedzieć że jest genialny. 10/10 to musiałby być film arcydzieło. Pamiętajcie film jest formą sztuki (komercyjnej ale zawsze) i powinien być oceniany w takiej skali jak kiedyś twory Michała Anioła, Van Gogha, Mozarta i wielu innych.
hIspeed, Twoja pierwsza wypowiedź była typowym trollizmem. Dno, nuda, bezsens! - mogę tak napisać o dowolnym dziele, jakie mi podsuniesz. Co proponujesz - wpisz w miejsce kropek: .......................... to nuda, dno, bezsens!!!
Chwalimy ten film przez sekretny spisek albo manipulację - bez komentarza.
W drugim wypadku próbujesz zebrać się do konstruktywnej krytyki, ale głoszenie sobie normatywistycznych tez, że jak już nie jest wyśmienity, rewelacyjny, dopracowany (moim zdaniem jest - jak tu dyskutować z takimi epitetami?), to musi mieć humor, akcję i seks - zdradza jednak zamiłowanie do Hollywood. Jest wiele doskonałych filmów, które nie decydują się na tak łatwą drogę do popularności.
Nie przyznaję 10/10, nie szastam ocenami. Ale szastanie sobie ocenami typu DNO też nie świadczy o obiektywizmie.
Właśnie że szastasz.
10/10 za Plac Zbawiciela i Wszyscy jesteśmy Chrystusami??? Lot nad kukułczym gniazdem i American Beauty były dobre ale nie aż tak...
Natomiast z drugiej strony że przyznałeś 1/10 i 2/10 Bękartom Wojny, Znakom, Gladiatorowi mogę zrozumieć w związku z twoim łatwo wyczuwalnym wstrętem do widowiskowych produkcji Hollywood, ale smażąc K-PAX przecudny, liryczny wręcz obraz o człowieku oderwanym od rzeczywistości na skutek traumatycznych przeżyć - tego zrozumieć nie mogę.
Moja opinia DNO, podreślam MOJA OPINIA wzięła się stąd, że film nie wzbudził we mnie żadnych, absolutnie żadnych emocji. Oglądałem go z obojętnością mimo że bardzo go wyczekiwałem. Z bólem oglądałem film do końcowych napisów z nadzieją oczekując tego CZEGOŚ, ale to COŚ nie nastąpiło.
Jednak jedno muszę przyznać. Błędem było ocenienie filmu 1/10. Po głębszej analizie zmieniam ocenę na 2/10, ponieważ 1/10 rezerwuję na filmy nie dość źle zrobione ale i o gorszącej, totalnie porąbanej treści, gwałcącej podstawowe zachowania człowieka, uzwierzęcające czyli po prostu chore. Nie pokręcone tylko chore. Do tej pory obejrzałem jeden taki film "Ichi the killer".
Nadal uważam filmy Krauzego i Koterskiego za bardzo ważne w momencie wypuszczenia. Dla mnie najlepsze POLSKIE filmy tamtego roku i stąd ocena wysoka.
Znaki naprawdę uważam za pomyłkę, Bękarty mnie właśnie znudziły (przebrzmiałą, już nużącą dziecinadą Tarantino, który powoli sam rajcuje się własnym entuzjazmem). Tu może byłem zbyt emocjonalny - ale z kolei sam czułem przesyt reklamową kampanią wokół tej produkcji, dla mnie rozczarowującą.
Z Gladiatorem przegiąłem - być może w pośpiechu wpisałem zbyt słabą ocenę, pewnie powinien tak z 5 dostać.
Ale K-PAX właśnie mnie rozczarował, znudził, rozchorował. Typowy amerykański wyciskacz soli z gruczołów, nie był zresztą specjalnie o tym, o czym piszesz -raczej o przybyszu z Kosmosu, bo metafory i podwójności odczytania nie rozegrano w sposób konsekwentny - na zakończenie widz raczej ma rozumieć, że wizje Spacey'ego były realne (tu jak zwykle respect - jeden z największych aktorów współczesnych, choć być może znów szafuję).
Widzisz, nie pisałem o tych filmach, że są gniotami. Podszedłem może zbyt emocjonalnie do oceny, ale rozumiałem ją raczej jako usystematyzowanie moich oczekiwań wobec filmu, nie zaś recenzję konkretnego dzieła. Nie wszedłem na strony tamtych filmów, aby wypisywać kalumnie.
Nadal przemawia do mnie bardziej szare, zmęczone spojrzenie Oldmana niż kolejne wygibasy Tarantino (choć jego początki to dla mnie dwa arcydzieła).
Mów co chcesz. Dla mnie dialogi w Bękartach były bardzo na poziomie. Pewnie - te całe rzeźnie to okropna dziecinada i wypaczenie psychiki Tarantino, ale już od kilku ostatnich filmów stanowią one niezbędny załącznik do twórczości Quentina. Chodzi o to że budowanie napięcia jest naprawdę bez zarzutów. Scena otwierająca film jest (dla mnie) po prostu genialna. Francuski wieśniak i łamiący mu psychikę niemiecki oficer podczas zaczynającej się infantylnie rozmowy o mleku płynnie przechodząc do wydania ukrywanych żydów. Dalej mamy przepyszną scenę, w której uzgadniane są szczegóły emisji filmu w kinie należącej do ów żydówki (muszę się streszczać - praca woła) i kilka innych, poezja.
Nigdy nie uczestniczyłem w forach filmwebu, a mój otwarty protest w kwestii "Szpiega" wziął się właśnie z przepomowanej kampanii reklamowej i tych wszystkich ocen. Ktoś próbuje nas zaszczekać wmawiając że białe jest czarne. Ja się na to nie zgadzam!
Nikt nie próbuje nikogo zaszczekać. Po prostu zgłosiłeś ocenę -wielu się nie zgadza, więc protestuje. W sztuce nie ma czerni i bieli, a piękna krytyka sama staje się sztuką. Jednemu podoba się to, drugiemu sio. Po co ten cały dramatyzm i Rejtanowskie "nie zgadzam"? Co to, dobra zabawa na Szpiegu to już zaraz zdrada narodowa?
Do mnie poezja Bękartów nie przemówiła, natomiast przemówiła poezja "Szpiega". W przypadku Bękartów też miałem wrażenie robienia wielkiego halo z dość indywidualnej zabawy Tarantino w kino wojenne. Parę ładniejszych lub gorszych scen niewiele tu mi zmienia, a wizja holocaustu i Niemców trochę razi naiwnością nawet takiego postmodernistę jak ja.
Sprostowanie: mówiąc zaszczekać miałem na myśli recenzje w nagłówku filmu a nie bardzo cenne krytyczne uwagi ze strony użytkowników końcowych filmwebu tak jak kolegi.
Bękarty - kwestia gustu. Może mam trochę słabość do nurtu wyższości dyskusji i argumentów w filmie nad tępą ciężką bezmyślną akcją. Jak już wspomniałem mnie też nie podoba mi się ta beztroska rzeź w ubranku II WŚ. Temat II WŚ nie powinien być ekranizowany w taki sposób więc oglądając film trzeba niestety wybaczyć Tarantino użycie II WŚ do przedstawienia kolejnych pomysłów na kino - a było ich w tym filmie nie mało.
To my mówimy o Szpiegu czy o innych filmach? Bo jak o innych to z chęcią odniosę się do faktu, iż Szpieg oraz Blade Runner nie dorastają do pięt (Twoim zdaniem) takim tuzom jak Komando czy Elektra. I znajdują się gdzieś w okolicach Węży w samolocie.
OK. To są kwestie pewnych preferencji.
Komando rządzi. Sceny końcowych strzelanin nie wytrzymały próby czasu i budzą odrazę swoją naiwnością, ale Arnie... Bomba.
Blade Runner i Węźe w samolocie zostały ocenione wg różnych kryteriów i w końcowej ocenie wypadły podobnie (punktowo) choć obrazów nie da się w żaden sposób porównać (trochę chyba popłynąłem z oceną Węży).
Kino rozrywkowe (Elektra, seria Transformers itp) po prostu lubię i już. Nie muszę się tego wstydzić.
Ok, ok, ja też się nie wstydzę że podobało mi się np. Toy Story 3. Ale to nie ja twierdzę:
"Pamiętajcie film jest formą sztuki (komercyjnej ale zawsze) i powinien być oceniany w takiej skali jak kiedyś twory Michała Anioła, Van Gogha, Mozarta i wielu innych."
Jeżeli patrzymy w kategoriach sztuki a nie papki konsumpcyjnej, to zarówno Elektra jak i Komando (bardzo lubiłem ten film jak byłem mały) są gniotami.
Jeżeli w kategoriach sztuki przy 7/10 zaczynają się gnioty pokroju Komando (miłe, rozrywkowe, acz gniotowate), to jak określić w kategoriach sztuki to, co oceniasz na 2/10? Szambo? Gdzie umieścisz horrory klasy D? A syfy klasy F?
"Dla mnie gdy film zasługuje na 9/10 to można powiedzieć że jest genialny. 10/10 to musiałby być film arcydzieło."
A z drugiej strony podziałki to już nie działa? Film dobrze zagrany, zmontowany, z dobrze zobrazowanym klimatem uwczesnej Anglii 2/10. Ok. Twój wybór, tylko proszę nie moralizuj w takich okolicznościach ludzi jak mają oceniać filmy, bo to Ci nie przystoi.
Ale inne które TY oceniłeś na 8 lub 9 to oczywiście zasługują na te oceny .. no bo przecież to TY je tak oceniłeś
Jedynie ten wpis kolego kwalifikuje się do odpisania - trzyma jakiś poziom. Pozostałe 2 wypowiedzi zgłosiłem jako nadużycia z uwagi na ich ubliżający charakter.
Odpowiadając: To moja wypowiedź. Mogę mieć swoje zdanie i oceniać wg własnego gustu.
Wydaje mi się, że wkurzyłeś się bardziej na emfatyczne recenzje w prasie i na filmwebie niż na sam film. Nadal uważam, że jest to kino dobre, gatunkowe i wnikliwe, ale rzeczywiście, po przejrzeniu opisów - są one dość bombastyczne i zapowiadają raczej trzęsienie ziemi, a nie film tak kameralny i europejski.
To oczywiście nie jest wina reżysera - raczej PR-u.
Swoją drogą, tak jak ty nie możesz strawić Szpiega, tak ja zawsze miałem problem z whisky. Zawsze mi się wydawało, że to śmierdzący trunek, pijany tylko dla snobizmu i każdy, kto twierdzi że ją lubi, zmusza się i pozuje wbrew wymiotom. A jednak miłośnicy whisky są na świecie i nawet ja ostatnio dałem się w Szkocji przekonać do Dark-a, chociaż nadal wolę... pięćdziesiątkę czystej
nie jestem twoim kolegą. skoro ty możesz oceniać po swojemu to czemu innym zabraniasz to robić ?
Każdy może oceniać jak chce kolego. Zwróć uwagę kolego, że nie obrzucałem nikogo błotem za ocenianie tak a nie inaczej a jedynie grzecznie wdałem się w polemikę. Więc jeśli chcesz kolego to ocen na 10/10 i daj jeszcze serduszko. Pozdrawiam kolegę.
Nie dam 10 bo film mi sie nie podobał nudziłem sie na nim jak na jakimś słabym pornolu
Chyba tu faktycznie nastąpiło trochę nieporozumień z ocenami różnych filmów. Oczywiście, inaczej trzeba oceniać Terminatora (bardzo dobra popkultura) i Blade Runnera, który celował nieco wyżej, w zgodzie z literackim pierwowzorem.
Może jednak stąd to całe zamieszanie, że Szpieg to jednak film szpiegowski, więc dotychczas kojarzony z konwencją akcji?
A swoją drogą - mnie naprawdę bawił lepiej niż Bękarty wojny. To one mnie znudziły. Odnoszę wrażenie, że świetnie zaczynający Tarantino goni własny zadek i następnie zobaczymy film o... Neronie w konwencji krwawej popkulturki, potem może być o ostatnich Jagiellonach lub pierwszych Amerykanach. Taką fabułkę wymyślić nie trudno. Abstrahuję tu od oceny etycznej wykorzystania II WŚ w popkulturze (ale "Producenci" Brooksa moim zdaniem są tu nieprzecenieni).
a) O Terminatorze akurat nie wzmiankowano.
b) Zgodzę się, że może chodzić tu o pewne zgrzyty między tym "co klient oczekiwał po filmie szpiegowskim" a tym co klient dostał.
c) Też mnie Bękarty nie zachwyciły, zupełnie.
Terminatora wrzuciłem, żeby nawiązać do Blade Runnera - tu i tam o androidach, ale inaczej.
Ale faktycznie namnożyliśmy tytułów, nawet Dyktator się pojawił, jakby do rymu do Terminator. Dyktator to jeden z moich najmilszych filmów od dawna, ale chyba już wystarczy tych kontekstów :) (to oczywiście do wypowiedzi hipspeeda)
Dla mnie też stanowił raczej rozrywkę na poziomie. Tym niemniej - naprawdę przyjemnie spędziłem dwie godziny, stęskniłem się za takim językiem filmu.
Poniekąd się z tobą zgadzam ,że szpieg jest nieudanym filmem. Tylko te porównania filmów odmiennych gatunkowo są jednak przyznasz bez sensu. Taki ,,Das Leben der Anderen'' , byłby adekwatniejszym porównaniem ,dużo lepszy od szpiega. W tej tematyce również ,,akwarium'' pod wieloma względami ,prezentuje się zacniej .Natomiast moim faworytem jest ,,dobry agent'' ,którego moge polecić autorowi (i chyba każdemu) tego wątku z czystym sumieniem ,jako pozycje obowiązkową!
Das Leben der anderen, Dobry agent - oglądałem i w 100% zgadzam się. Bardzo dobrze skrojone filmy. Pierwszy o inwigilacji w NRD a drugi o założeniu CIA. Porównania filmów powyżej wzięły się z zażartej dyskusji nt. oceniania filmów.
Masz stuprocentową rację. Dałam radę godzinie (i jeszcze dwa razy się zdrzemnęłam). Nudy na maxa!
Szczerze mówiąc zacząłem go oglądać w weekend i do tej pory nie dałem rady skończyć więc nie mam prawa ocenić, ale film wieje taką pustką jeśli chodzi o rozwój sytuacji, brak tu czegokolwiek co mogłoby przyciągnąć, że nie potrafię go skończyć... równie dobrze mógłbym próbować obejrzeć film o "facecie w łódce".
Mam 20 lat, a skoro jest to pierwsza rzecz jaką internauci wytykają sobie palcem od dekady nie będę już pisał nic więcej na ten temat.
Pisać trzeba. U mnie była inna historia z oglądaniem tego filmu. Niedziela, wieczór, dzieciaki poszły spać, mówię małżonce, że mam bardzo dobry film do obejrzenia. Rozsiadamy się, lampka wina, kino domowe włączone i oglądamy (...). Po pietnastu minutach zapewniam, że teraz na pewno się rozręci. Po trzydziestu ponawiam zapewnienie. Po godzinie już nie zapewniałem i słusznie. Dotrwałem i w ten inteligentny sposób 2 godziny poszły z dymem. A można było robić tyle ciekawszych rzeczy. Obserwować kulminację śmierci Ryśka z Klanu albo Koźuchowskiej z M jak Miłość, włączyć Trwam albo odbyć nacjonalistyczny seans z Jarkiem Kaczyńskim. Mogło być tak fajnie a było jak było...