To jest kino rozrywkowe, po prostu bardziej klimatyczne i skomplikowane fabularnie.

Ja poświęciłem wieczór na to kino i dobrze się bawiłem dzięki napięciu, jakie ten film we mnie zbudował. Widać z opisu filmu, że wiele wycierpiałaś przy nim, ale więcej ta recenzja mówi o Tobie niż o przedmiocie opinii. Jak ktoś chce sobie marnować rozum sentymentalnymi opiniami, to polecam powyższą.

Nie wiem co znaczy zwrot "brytyjski do bólu" ;). Co do samego filmu też się wynudziłem. Według mnie nie było w nim nawet krzty napięcia. Może to przez to, że ostatni film jaki oglądałem przed "Szpiegiem", to "Nędzne Psy", no ale... A i mam jeszcze jedno zastrzeżenie, czemu zrobili z Marka Stronga taką ciapę. Na prawdę?! Jeden z najlepszych aktorów od czarnych charakterów tak zniszczony? A kysz!

Wybrałem seans porą wieczorową i to chyba był błąd, bo nie do końca chciało mi się angażować w film, a trzeba to zrobić dość mocno by móc się fascynować takim kinem. Może i jest w nim coś wyjątkowego (aktorsko bez zarzutu), ale niestety chyba twórcy za bardzo chcieli się odciąć od klasycznego kina szpiegowskiego spod znaku strzelanin i skakania z samolotów i w konsekwencji przesadzili z ciężkostrawnością. Choć jak dla mnie zawiązująca akcję scena w Budapeszcie znakomita pod wszelkimi względami (zwłaszcza wizualnie), przez pierwsze 10 minut obiecywałem sobie bardzo dużo.

Z tego co wiem to właśnie ten film jest właśnie klasycznie szpiegowski,to o czym piszesz to kino akcji z szpiegowskim elementem ale ze takich filmów mało jest jak na lekarstwo to też ludzi widzą to inaczej.Film świetny,aż się prosi teraz książkę przeczytać..

Zgadzam się w stu procentach, nawiązuję do szpiegowskiego spaghetti w rodzaju Jamesa Bonda, nie do subtelnego kina a'la właśnie "Szpieg". Co nie zmienia faktu że film jest w gruncie rzeczy zbyt ciężkostrawny jak na mój gust.

A dla mnie był prawdziwą przyjemnością ale przyznaję że jak byłam mała i oglądałam serial "as wywiadu" czy jakoś podobnie z Samem Nilem to nudził mnie,widać już dojrzałam do takich filmów

Albo wspomnienie z dzieciństwa zaburza Twą obiektywność...

Wiesz w dzieciństwie ten serial wydawał mi się nudny i prawdę mówiąc słabo go pamiętam wiem tylko że był o szpiegach.Nie zaprzeczę chciałbym zobaczyć go dziś i ocenić a sam film owszem podobał mi się...i wątpię by ocena serialu miała jakiś wpływ na ten film i obiektywność...

Na szczęście w odbiorze sztuki nie musimy być obiektywni - nawet nie możemy (tylko zawodowi literaturoznawcy i filmoznawcy czasem udają, że jest inaczej). Każdemu ma prawo podobać się to czy inne dzieło, nawet jeśli inny nie widzi w nim nic. Nawet dlatego, że kojarzy mu się ze wspomnieniami z dzieciństwa. Widocznie odbiorca idealny jest nieliczny.
Najlepiej to widać w przypadku oglądania zdjęć z podróży - zazwyczaj interesujących tylko dla samych podróżników :)

Karrosa dałeś GI Joe: Czas Kobry 10/10....ok Twoje prawo, ale zrozum że kogoś jara kino komiksowe, a kogoś poważniejsze produkcje...kwestia dojrzałości.

GI Joe: Czas Kobry to swietny film, w którym każdy znajdzie coś dla siebie oraz fantastyczne role Channing'a Tatum jako Duke'a Hausser'e, czy Marlon'a Wayans'a jako Ripcord'a.

Natomiast Szpieg to jeden z najgorszych filmów jakie widziałem. Po wyjściu z kina trudno mi bylo pogodzić się ze zmarnowaniem wieczoru i 20 zł. Żenada!

1/10

Zdajesz sobie sprawę że wymienieni przez ciebie aktorzy mają się do obsady Szpiega jak Żuk do Mercedesa???

Faktycznie, zupełnie zbędny film ten "Szpieg". Każdy przecież znajdzie coś dla siebie w GI Joe Czas Kobry, nawet miłośnik egzystencjalizmu lub kina religijnego, a przy roli Sienny Miller wymięka Gary Oldman...

Chociaż w sumie ja też nie gardzę kinem komiksowym - Batmany Tima Bartona są niezastąpione, a z nowszych rzeczy V for vendetta i Strażnicy naprawdę mnie zafascynowały. Ale to jest, cholera, zupełnie inne kino!

Prawda, prawda. Dodałbym jeszcze Dark Knight Nolana.

Oglądałem z przyjemnością, ale została mi słabość do Burtona. Wolę mniej poważnie, bardziej gothamowsko i ekspresjonistycznie.