Twórcy chcieli ukazać pracę brytyjskiego wywiadu w klimacie lat 60-tych. Klimat był aż za nadto ukazany we wszelkich detalach ale tempo akcji mogłoby być żwawsze. Momentami myślałem, że zasnę. "Trzy dni kondora" z Robertem Redfordem to przy tym filmie przejażdżka kolejką górską. Gra aktorska drewniana, idealny spektakl na poniedziałkowy Teatr Telewizji (jeśli to to jeszcze istnieje).
Podejrzewam, że ciekawie się ogląda po przeczytaniu najpierw książki. Może się do tego filmu przekonam po obejrzeniu go jeszcze raz.
A do roli George'a Smiley'a mogli wziąść kogoś innego bo Gary Oldman pokazał tu tylko cząstkę swoich umiejętności.