Bardzo dobre kino szpiegowskie, świetny klimat. A piosenka Julio Iglesiasa na końcu to wisienka na tym filmowym torcie:)
Jeden z najgorszych filmów jakie oglądałem, dynamiki w nim mniej niż w "Gonza Wojownik" (a należy powiedzieć, że w nim przez ponad 4/5 filmu parzą herbatę w ciszy). A kiedy jest niby ten świetny klimat? Może jak przez wieczność akta osobowe przemierzają kolejne piętra? Natomiast z piosenką też mam ciepłe wspomnienia, bo oznaczała konie męki.