nie wiem czy potrafię odpowiedzieć.
Przez większą część filmu zastanawiałam się o czym on tak naprawdę jest, o rozmowie z losem, przeznaczeniem? O niewinnej wierze w małe cuda? O zmianach, które nie następują? O poszukiwaniu zagubionego ojca?
Pewnie o wszystkim po trochu, tylko co z tego? Po obejrzeniu czuć niedosyt, gdyż żadnego z wyżej wymienionych konceptów nie w pełni opowiedziano, zgłębiono. Może miał być nieco banalną, lekką wędrówką po mentalności prostych, ale prawdziwych ludzi, jednak nie widzę w tym większego sensu.
Co nie znaczy, że nie można odnaleźć w "Sztuczkach" kryjącego się potencjału, scena rozmawiających ze sobą facetów w samochodzie typu
" czego pragną kobiety" - bezcenna:)
Mały Stefek - uroczy i naturalny.
Elka grana przez Ewelinę Walendziak- przejmująco prawdziwa.
Można wiele "Sztuczkom" zarzucić, ale za pozytywną puentę i nie popadanie w zbędną, lecz częstą w polskim kinie, apatię należy się ukłon.
Może nawet dwa:)