mówcie co chcecie, ale uważam że Polacy potrafią robic takie filmy. Jakimowski, Kędzierzawska, Kolski i inni. A ja bardzo sobie cenię, bo mnie po prostu fascynują takie filmy, gdzie akcja dzieje się na wsi/w zapadłej dziurze/na obrzeżach miast, obejmuje garstkę bohaterów, a głównym objektem są uczucia i emocje,a wszystko okraszone sprzyjającym ku temu często wręcz poetyckim zdjęciom.
Nie zgadzam się, ze scenariusz ma luki. Jest to zamierzony i poprawny zabieg, że "czytamy" z twarzy lub interpretujemy czyny bohaterów. Nazywa się to niedopowiedzeniem :-PP
Nie zgadzam się również z tym, że sa tutaj niepotrzebni bohaterowie. Ja to widze tak: Liszowska gra pannę generalnie rzec ujmując lekkich obyczajów. Jest kontrastem do gł. boahterki. Nie łatwo przcież jest byc porządnym w kiepskich warunkach, a w takich żyją bohaterowie. Zresztą nie tylko ona. Są w mieścinie inni przedstawiciele społeczeństwa, którym nie wiedzieci się najlepiej i w związku z tym nie są zbyt porządni. Jednym wiedzie się lepiej, innym gorzej. Do jednych z nich należy chłopak Elki. Ma pracę, często pomaga dziewczynie i samemu Stefkowi. A byc może reżyser chciał się tylko pochwalic, ze potrafi wykombinowac na potrzeby filmu oryginalnego amerykańskiego Dodga, a nawet nadwozie Mustanga :))
Dziewczyna szuka pracy, jednak z trochę własnej winy, trochę nie zaprzepaszcza swą szansę. Los tak chciał... i jakby na pocieszenie film kończy się dobrze. Wraca ojciec, będzie lepiej.
Film jest dobry. będe do niego wracał. Nie jest może arcydziełem, ale na pewno zapisze się na stałe w czołówce dobrego współczesnego kina polskiego.
tyle, pzdr.