Film uważam, za bardzo dobry.
Interesuje mnie tu jeden szczegół. Co miał na myśli rosyjski pułkownik Dymshitz, który po spotkaniu z amerykańskim majorem i wielu niedanych próbach przekonania go do porzucenia sprawy wybitnego artysty, gdy ten odchodzi mówiąc, że "go dopadnie" powiedział do siebie "to mój koniec".
Sam film interpretuje jako pewien manifest, przeciwko angażowaniu wybitnej muzyki w sprawy ideologiczne, muzyki ponadczasowej, która powinna zostać bezstronna. Bardzo wymownym podsumowaniem przesłania tego obrazu jest archiwalny fragment filmu pokazany na samym końcu.