Jako wielki fan piłki nożnej jestem mocno zawiedziony tym filmem. Czyżby Cantona chciał sobie nieco dorobić poprzez takie rólki? Pewnie tak. W sumie nic w tym złego, ale myślałem, że będzie grał nieco ważniejszą rolę niż tylko wyimaginowanego przyjaciela, który pojawiał się po paleniu jointów? Chyba dobry materiał Angole palą... he he żałosne. A końcówka należy do jednych z najgłupszych jakie miałem okazję widzieć. Lokalny cwaniaczek pokonany przez "bojowników" United :)) No tak... ogólnie to na film trzeba patrzeć tylko i wyłącznie z przymróżeniem oka i tylko wtedy da się go obejrzeć.