Grając kiedyś namiętnie w Need for Speed do głowy mi nigdy nie przyszło, że fajnie by było to zekranizować. Dlaczego? Ano dlatego, że film powinien mieć fabułę, choćby szczątkową. Widać niektórym twórcom brak scenariusza nie przeszkadza, by nakręcić film.
Strasznie to hałaśliwy obraz, jak nie rycie silników i piski opon to ciągła muzyczka, jakby to był półtoragodzinny teledysk, a nie film. Ja wiele od takich filmów nie oczekuję, ale nie dostałem nawet minimum. Jeśli nie ma fabuły to powinno być kilka fajnych tekstów, szczypta humoru i pełno, ale to pełno ironii. Tymczasem twórcy podeszli do tematu strasznie serio i nie potrafili spojrzeć na swoje "dziełko" z dystansem. Wyścigi też do bani, bo drift jest fajny, o ile stanowi jedynie dodatek do normalnej jazdy, a nie jest wyścigiem samym w sobie. W konsekwencji nie ma poczucia szybkości, nie ma poczucia przestrzeni i nie ma poczucia wolności jaką zapewniają cztery koła i 150 na liczniku. Nic nie ma, jak u Kononowicza :( Jest za to dorosły facet, który udaje osiemnastolatka. Chyba Amerykanom od wdychania spalin coś się we łbach poprzewracało i nie wiedzą jak wygląda przeciętny osiemnastolatek.
Zamiast oglądać tej wątpliwej jakości obraz trzeba było se zapuścić Need for Speed. Po tej gierce nigdy nie czułem smrodu palonych opon, czego niestety nie mogę powiedzieć o Tokio Drift.
"Grając kiedyś namiętnie w Need for Speed do głowy mi nigdy nie przyszło, że fajnie by było to zekranizować"
Wątpie czy trylogia to ekranizacja gro chociażby patrząc po fabule... o ile wiesz jaka fabuła była w grzew co nie wątpię ;]
"Po tej gierce nigdy nie czułem smrodu palonych opon, czego niestety nie mogę powiedzieć o Tokio Drift."
To jest chyba komplement że film jest realistyczny.
"Jeśli nie ma fabuły to powinno być kilka fajnych tekstów, szczypta humoru"
Z tym się zgadzam, ale i tak film był dla mnie bardzo dobry