Amerykanie kochają sequele. Muszą je kochać, skoro wydają mnóstwo pieniędzy na ich produkcję, szeroko rozumianą promocję, nie mówiąc już o przeciwnej stronie barykady, czyli fanach, którzy nie pozwalają na śmierć ulubionej serii, waląc drzwiami i oknami do kin, kupując DVD, tworząc petycje o przywrócenie danej marki i tak dalej. Ostatnie przykłady? „Piła” 1-7, nadchodzące „Oszukać Przeznaczenie 5”, odświeżenie „Piratów z Karaibów”, albo chociażby właśnie „Szybcy i Wściekli 5”, gdzie – zdawałoby się – nie można wymyślić już niczego odkrywczego, a wszystko po raz n-ty skupia się dookoła efektownych, lecz po tylu latach nieco nużących ulicznych wyścigów w duchu „NFS: Underground”. Niektórzy całkiem słusznie żartowali sobie, że scenarzysta serii to rozbrykany pięciolatek, piszący fabułę na kolanie w przerwie między zabawą resorkami, a popołudniowym leżakowaniem… Odcinanie kuponów w nieskończoność i dojenie tej samej mlecznej krowy może w końcu okazać się dla twórców polityką wręcz samobójczą. Jak widać po tegorocznym projekcie Justina Lina, producenci „Szybkich” wreszcie to zauważyli, tym samym wprowadzając do znanej nam formy kilka istotnych zmian. Ale czy aby na pewno zmian na lepsze? (...)
reszta na ----> http://cinemacabra.blog.onet.pl/258-Szybcy-i-wsciekli-5,2,ID427100456,n
-------------
Zapraszam :)