Czegokolwiek byś nie zrobił, będziesz osądzany przez innych. Ludzie z reguły nie dostrzegają drugiej strony medalu, bo najłatwiej jest kogoś bezwzględnie potępić, nie patrząc na obraz w sposób całościowy. Myślę, że w tym filmie przede wszystkim chodziło o to, że w życiu każdego może nastąpić pewien zgrzyt, który wywoła publiczne oburzenie, jednak zapominamy również o ukrytych blaskach. Czy ktokolwiek dostrzegł awers w scenie, w której Tar jakby "schodzi do piekła" i pomaga sąsiadce z podopieczną inwalidką, którą wspólnymi siłami sadzają na fotel? W tym momencie nie odrzuca ją przeraźliwy smród i chaos, który tam zastaje. Po prostu pomaga. Relacje z małą dziewczynką też wyglądają na pełne pokory, ponieważ kobieta stara się uważnie słuchać tego co mówi ten mały człowiek, zawsze z niższego poziomu od niej, bo przy rozmowie klęczy, a nie nachyla się, w ten sposób górując nad nią. Oczywiście, mimo tych spostrzeżeń, nie staram się jej bronić w sytuacji, w której najeżdża na czarnoskórego studenta, który słusznie broni swojej wizji. Jest zasadnicza różnica między godnością i dumą z faktu, że posiada się ogromną wiedzę, jest się pracowitym i w tym co się wykonuje stara się osiągnąć perfekcję, a nieuzasadnioną pychą. Niestety w tamtym momencie to Tar wykazała się wielką arogancją, podważając dorobek tak gigantycznej dziedziny muzyki jaką jest JAZZ, który swoją siłę i wyrazistość zawdzięcza faktowi, że tak naprawdę narodził się z ucisku i ogromnego cierpienia. Prawdziwa Sztuka zawsze się z czasem wybroni. Czasami owy kat daje kopa do buntu i tym samym illuminacji, która broni owe racje. Świat i ludzka psychika są o wiele bardziej skomplikowane i nie zawsze jednoznaczne do oceny.