5,8 190  ocen
5,8 10 1 190
Tôkyô zonbi
powrót do forum filmu Tôkyô zonbi

Do filmu podszedłem ze sporym oczekiwaniem na dobry produkt. W końcu takie nazwiska jak Sakichi Sato, Tadanobu Asano i Sho Aikawa zapowiadają coś na co warto poświęcić szczególną uwagę. Szczerze mówiąc nie jestem do końca przekonany do efektu finalnego jaki został uzyskany, ale wynika to raczej z moich przyzwyczajeń co do filmów poświęconych tematyce zombie.

Słowo "zombie" automatycznie wywołuje u mnie skojarzenie z filmami George'a A. Romero "Night of the Living Dead" oraz "Dawn of the Dead" a także z filmami Lucio Fulci z "Zombie Flesh Eaters" na czele. Więc podczas oglądania dzieła Sakichi Sato brakowało mi, ni mniej nie więcej, tylko odrobiny więcej gore. Bo gore to jeden z tych elementów filmu, który nieodłącznie związał się w mojej głowie z żywymi trupami. Film "Tokyo Zombie" zawiera trochę brutalności, ale wszystko jest na niezbyt wysokim poziomie. Oczywiście nie uważam tego za wadę filmu, ale jakoś czułem dziwny niedosyt spowodowany brakiem większej ilości posoki.

Sam film Sakichiego w pełnym humoru (nierzadko czarnego) przemyca pewne ważniejsze treści. Zaczyna się od potępienia konsumpcyjnego stylu życia, w którym nie przejmujemy się odpadkami naszej działalności. Społeczeństwo przedstawione w "Tokyo Zombie" jest też niezbyt moralne, prawie każda postać, oprócz głównych bohaterów ma jakieś wady na psychice. Dalej jest jeszcze o tłumie rządnym krwi, przyjaźni, lojalności i o tym, że nie wolno wciąż żyć przeszłością tylko należy ruszyć naprzód skupiając się na życiu, a do przeszłości zachować należny jej szacunek. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał teraz, że jest to bardzo ambitny film pełen moralizatorskich przesłań, bo nim nie jest. Jest to głównie rozrywka w nieco mangowym stylu (film jest adaptacją mangi), pojawia się animowany przerywnik. Nie do końca trzeba się też przejmować logiką, no i w końcu, zawiera mnóstwo humoru.

Mangi nie znam, ale w filmie widziałem (albo zdawało mi się, że widziałem;) odniesienia do "Dawn of the Dead", ale może dlatego, że filmy Romero ustaliły kanon jeśli chodzi o chodzące trupy, sam fakt zapamiętania umiejętności z życia nasunął mi skojarzenie z "Day of the Dead", natomiast społeczeństwo otoczone przez zombiaki przypomniało mi "Land of the Dead", lecz tym filmem raczej twórcy "Tokyo Zombie" inspirować się nie mogli.

Warto wspomnieć o stronie aktorskiej filmu. Tadanobu Asano tym razem jako nieco niezdarny Fujio (motyw z zapominaniem np. o kluczykach jak żywo pasuje do mnie:), oraz łysy Sho Aikawa (któremu czasem widać, że ma nienaturalną łysinę) wciąż ćwiczący jujitsu i zmierzający do Rosji, gdzie zostaną twardymi facetami. Oczywiście ich kreacje stoją na bardzo wysokim poziomie, ale to chyba nie jest zaskoczeniem. Technicznie też jest bez zarzutu, na uwagę zasługują ciekawie wkomponowane efekty specjalne, małe, ale ładnie zaserwowane, aby nie raziły sztuczością.

Akapit końcowy. Zrealizowany z polotem, sporą dawką humoru, dobrze zagrany i ciekawie przedstawiony film o żywych trupach, który oprócz rozrywki zawiera dodatkowo trochę więcej. Polecam wszystkim maniakom, ale raczej kina japońskiego niż typowych filmów o zombie.