Akurat ten film, który po części można podpiąć pod manifest Dogmy, nie przypadł mi do gustu.
Przede wszystkim brakuje mu treści, tak charakterystycznej dla "Festenu". Mam wrażenie, że cały
film został nakręcony tylko po to, żeby manipulować uczuciami widza. I rzeczywiście obraz jest
wzruszający i wstrząsający. Ale po pierwsze nie tak bardzo jak się spodziewałem a po drugie jest
to tylko wzruszenie dla wzruszeń i wstrząs dla wstrząsu bez głębszych znaczeń, rozważań,
odniesień, po prostu bez wyżej wymienionej treści. Daję ósemkę, ponieważ Lars von Trier to
jednak reżyser nieprzeciętny a rola głównej bohaterki jest rzeczywiście świetna...
Zdecydowanie się zgadzam, choć film mi się podobał, ale nie aż tak jak "Przełamując fale" czy "Dogville". O ile daję się Larsowi zmanipulować, to jednak tutaj ta manipulacja jest aż nazbyt widoczna. Reżyser rzuca w bohaterkę kolejnymi kamieniami, nie dając jej żadnego wyboru. Jedno nieszczęśliwe wydarzenie goni kolejne i w sumie niewiele z tego wynika, takie cierpienie dla cierpienia i niestety niewiele fabuły poza tym. Za to Björk rewelacyjna.