A nawet bardzo długo rozważałam nad tym co mogę napisac o tym filmie. I doszłam do wniosku, ze nie potrafie nic. Lars uderzył we mnie z taką siłą, że do dziś nie moge się pozbierać, a już troche czasu minęło od kiedy widziałam go po raz ostatni. To jedno z tych dzieł, ktore przeżywa się całym sobą. Cały umysłem, ciałem... Brnąc przez niezliczone zasoby Internetu natrafiłam na coś, tzn. tekst, który dokładnie określa to co myślę, ale nie potrafie ubrać w słowa. Pozwolę sobie go tutaj przytoczyć: 
 
"U von Triera nie ma godzenia się z losem, gdyz jest on zawsze złem. Bess, Selma, także Karen z "Idiotów" stają raczej ponad swoim losem, one po prostu nie przyjmują go do wiadomości. "Tańcząc w ciemnościach" porusza tak mocno nie dlatego, że reżyser przewrotnie potraktował filmowe konwencje. Najistotniejszy jest tu dramat formy. A właściwie nie dramat, tylko juz tragedia. Bowiem wyzwalanie się z formy, którą w przypadku Selmy określa jej kalectwo, podrzędne miejsce w społeczności i splot nieszczęśliwych wydarzeń, prowadzi do wyzwolenia się z życia. Czyli do śmierci. Selma mówi w pewnej chwili, że wychodzi z kina przed finałową sceną musicalu, by nie widzieć słowa "The End". Z życiem nie można powtórzyć tej sztuczki. Dla Selmy okazuje się ono wielkim oszustwem, w której jedyną prawdą są jej taneczne wizje. Ale śmierć to żadne rozwiązanie, to tylko przemoc." 
 
Jest on autorstwa Bartosza Żurawieckiego, którego bardzo cenię i podziwiam, tak nawiasem. W sumie wypadałoby przytoczyc tutaj całą jego recenzje, ale miejsca brak. 
Ten film jest cudowny (mnie stać tylko na takie zdanie, dużo jeszcze czasu uplynie zanim osiągnę stopień wtajemniczenia na jakim jest Bartek, o ile w ogóle osiągnę)... =)
To prawda,Lars von Trier potrafi wstrząsnąć widzem,jego filmy są bardzo poruszające i ja po obejrzeniu po raz pierwszy "Tańcząc w Ciemnościach" również byłem poruszony.To osamotnienie i bezbronność jednostki wobec represyjnego społeczeństwa ma wielką siłę rażenia.Podobnie jest w innych filmach Larsa "Dogville" czy "Przełamując Fale",i dodam jeszcze że BJORK w roli Selmy była rewelacyjna
Przyznać się muszę, że z początku nie wierzyłam jakoś w to, że Bjork potrafi tak zagrać. Sceptycznie podchodziłam do jej roli. Ceniałam ją jako piosenkarkę i artystkę, ale jako aktorka? Całkowicie zmieniłam zdanie, kiedy zobaczyłam film. Była wprost fenomenalna w roli Selmy. Bjork urodziła się, aby zagrać w "Tańcząc w ciemnościach". Szkoda tylko, że to jej jedyna przygoda z kinem. Lars musiał ich nieźle katować na planie, skoro zraziła się do tego zawodu ;)