ale nie na temat homoseksualistów, bo ten temat to prywatna sprawa każdego człowieka. Chodzi mi bardziej o film, miłość w nim ukazaną. Osobiście film dostał on ode mnie ocenę 10/10, już tłumacze dlaczego. W mojej osobistej opinii na ocenę filmu składa się wiele czynników, nie tylko tematyka. W tym filmie dostałam wszystko, czego od filmu oczekuję mianowicie:
-Piękne zdjęcia, krajobrazy. Oglądając wzgórza Brokeback aż się pragnie tam być razem z Ennisem i Jackiem, czyż nie?:)
-Muzyka. Główny motyw z filmu czyli ,,The wings" ma wspaniałą melodię, której mogłabym słuchać nie w skończoność. Chyba każdy zgodzi się, że muzyka, motyw przewodni filmu też jest bardzo ważny. Gdyby nie motyw Requiem dla snu, film nie byłby chyba tak popularny.
-Gra aktorska...Ale o tym później.
-Temat. Ktoś odważył się zrobić film na temat, który dzieli społeczeństwo. Narkotyki, patologiczne rodziny, getta amerykańskie- to też w jakimś stopniu zjawiska patologiczne, ale one nie dzielą, tylko łączą. Bo czy jest ktoś na świecie, kto takim ludziom nie współczuje? Natomiast w sprawie homoseksualistów jest mnóstwo osób, którzy najchętniej zakopali by ich w ziemi.
A teraz przechodzę do głównego wątku, o którym miałam zamiar mówić i o którym- mam nadzieję- parę osób ze mną porozmawia.
Pierwszy raz oglądnęłam Brokeback Mountain ze względu na polecającą mi ten film koleżankę. ,,Oglądnij, wspaniały film o miłości i Heath Ledger spisał się naprawdę wspaniale!"- mówiła.
Obejrzałam pierwszy raz i nie wziął mnie za serce. To ma być miłość?- myślałam. Gdy jeden facet, wyznający miłość temu drugiemu zdradza go, uprawia seks z innymi za jego plecami?
Heath Ledger? A niby co takiego wspaniałego było w jego grze, akurat w tym filmie (bo Heatha uwielbiam, ale to osobny watek)? Za pierwszym razem urzekły mnie zdjęcia, krajobraz, muzyka i, o dziwo, GENIALNA gra Michelle Williams. Nie wiem czemu tak mało osób o niej wspomina. Czy tylko mi ona tak się spodobała? Sceny z jej udziałem, wspaniale zagrane, pełne emocji... Scena przy oknie, gdy widzi pocałunek Ennisa z Jackiem- MISTRZOSTWO! Słynna scena ,,Jack nasty" też mocna. Moim zdaniem powinna dostać Oscara za role drugoplanową, bo naprawdę wzięła za serce. Była w życiu Ennisa pierwsza, przed Jackiem (podczas pierwszego spotkania Ennis już o niej wspomina, planują ślub), była pewna, że mąż ją kocha, podobnie jak ich dzieci, a tu taki szok...Myślę, że ona w porównaniu do żony Jacka nie była zasłoną dymną i to było najgorsze. Ennis poza Jackiem nie zainteresował się, żadnym mężczyzną, a Jacka poznał po Almie, także ona, wydaje mi się, bardziej w tej sytuacji łapie za serce, bo gdyby nie te felerne wzgórza Brokeback na których Ennis chciał zarobić dla nich trochę grosza pewnie byliby naprawdę kochającą się rodziną...
Później film oglądnęłam drugi raz i zaczęłam zastanawiam się nad pewnymi kwestiami. Po pierwsze doceniłam grę Heatha. Każdy jego nerw, spojrzenie w bok, nerwowość w głosie, nieśmiałość...Prawdziwy mężczyzna bojący się swoich uczuć, genialne. Także wielki szacun, że się tak wyrażę.
A teraz wątek główny- miłość bohaterów. Oglądałam drugi raz film ze skupieniem, kalkulowałam niektóre rzeczy,przeczytałam książkę i stwierdziłam, że tak, to była miłość. Miłość prawdziwa, życiowa, nie taka jaką karmią nas w komediach romantycznych czy wielkich ideologicznych filmach o miłości, takich jak Titanic na przykład. To było życie. Jack był gejem. Kochał Ennnisa, każde ludzkie uczucie związane z miłością kierował w jego stronę, czekał na niego, spotykał się z nim. Jednak nie był w życiu Ennisa najważniejszy, to miejsce zarezerwowane było dla córek. Był też typowym mężczyzną, a każdy z nas wie, że mężczyźni chociaż posiadają uczucia takie jak kobiety, to jednak posiadają większy pociąg do seksu od nas. Jackowi go brakowało, więc tak, po kłótni z Ennisem musiał odreagować, brakowało mu seksu, przespał się, ale dalej wracał do Ennisa, bo w tej sytuacji trzeba oddzielić MIŁOŚĆ, która kazała mu wracać do Ennisa za każdym razem, od SEKSU którego potrzebował.
Po drugie, ten mężczyzna, którego przedstawił rodzicom. Mogę się tylko domyślać, ale jestem pewna, że nie kochał go tak jak Ennisa. Wiele z nas idealizuje tę miłość gejowską, bo niby jak kochał to powinien być z Ennisem, ok. Ale czy gdybyście wy, hetero, czekali kilkanaście czy kilkadziesiąt lat na ukochaną osobę, z którą pragniecie założyć dom, a ta osoba odtrącałaby was, zgadzała się tylko na potajemne spotkania w lesie, pomimo tych wszelkich uczuć, nie rzucilibyście tego? Ja bym rzuciła. Pamiętajcie, że miłość jest jedna, niezależnie czy homoseksualna czy hetero. Oni tez chcieli czegoś więcej, przynajmniej w przypadku Jacka. Po tylu wspólnych latach nie dostał tego, wiec się odwrócił do tego, który był gotów mu to dac...
Miłość w Brokeback Mountain została pokazana życiowo, nie ideologicznie. Wielu z nas nie jest przyzwyczajona do pokazania takiej miłości w filmach, gdzie karmi się nas ideologiami typu ,,kocham będę zawsze, pomimo wszystko. Co z tego, że mnie non stop porzuca, oszukuje, kłamie, kocham więc będę." Brokaback Mountain pokazał miłość życiową, inną niż dotychczas widywana jest w filmach, dlatego wiele osób twierdzi że tej miłości, ze względu na zachowanie Jacka nie było.
A wy jak sądzicie? Wiem, ze napisałam to wszystko trochę chaotycznie, ale mam nadzieje, że choć lekka grupa zrozumie co miałam na myśli ;)
Dla mnie ten film był strasznie płaski bez wyrazu. Historia zupełnie mnie
nie przekonała nudy straszne dobrze już ktoś zauważył na tym forum że gdyby
w tym filmie zamienic aktora na aktorkę to nikt by tego filmu nie zauważył.
Piszesz że miłośc życiowa nie jest taka jak w TITANICU ja uważam że już
TITANIC jest bliższy prawdy bo kiedy jest namiętnośc to jesteś w stanie
zrobic wszystko dla drugiej strony nawet poświęcic własne życie. A w BM
tego nie było gośc nie był w stanie zrezygnowc dla /podobno tego kogo
kochał/ z dekoracji w postaci małżeństwa z kobietą.Wyszło na to że
traktował go jak tanią dziwkę a drugi się na to godził/gdzie tu miłośc???/
A krajobrazy to można sobie pooglądac w National Geographic lub Animal
Planet.Film mi się zupełnie nie podobał 1/10 i napewno nie z powodu
tematyki osobiście uwielbiam film Pedro Almodóvara "Złe Wychowanie"
Gość nie był w stanie zrezygnować dla ukochanego mężczyzny z małżeństwa z kobietą, więc traktował go jak dziwkę? To Twoja opinia, ale według mnie trzeba patrzeć na to takimi kategoriami, że jednak była to miłość homoseksualna NIE AKCEPTOWANA W NASZYCH CZASACH. Co innego gdyby film opowiadał o miłości mężczyzny do kobiety i dla której to kobiety nie chciałby porzucić swojej żony, z którą wiążą go dzieci itp, tutaj bym się zgodziła.Przecież dużo jest takich przypadków, gdy mężczyzna żyje w trójkącie, obiecując kochance, że porzuci żonę, a tak naprawdę traktuje ja jak dziwkę. W przypadku BM nie chodziło tylko o porzucenie żony, fikcyjnego życia, ale zmierzenie się z nieakceptowaniem społeczeństwa, tym bardziej, że Ennis już jako dziecko zaobserwował na przykładzie swojego sąsiada jak mogą skończyć tacy jak on. No i w końcu Jack tak skończył.
Obejrzałam tren film dopiero dzisiaj. I to tylko dlatego, że wczoraj wieczorem słuchałam na YouTube piosenki, do której wkomponowane zostały kadry z tego filmu. Coś mnie tknęło i rzuciłam okiem. I po kilku minutach wiedziałam już, że to jest film, który muszę obejrzeć. Posługując się terminologią Filmweb - 'umrę, jeśli nie obejrzę'. A rzadko zdarza mi się coś takiego, bo jestem niezwykle leniwa i zawsze deklaruję obejrzenie mnóstwa filmów, ale potem to gdzieś ulatuje. W tym wypadku jednak tak się nie stało.
Początkowo ta rzekoma miłość mnie nie przekonała. Film mi się podobał, ale jednak znalazłam kilka mankamentów, które burzyły mój idealny obraz. Zaczęłam nawet twierdzić z zawodem, że nie dam dziesiątki. Sama już nie wiem, od jakiego momentu przestałam patrzeć na ten film krytycznie, kiedy uwierzyłam w miłość Ennisa (bo w miłość Jacka wierzyłam od początku), kiedy ja sama zakochałam się bez pamięci. Nawet trudno mi powiedzieć, co w tej chwili czuję. Obawiałam się trochę, że ogólny wyraz może być odrzucający czy obrzydliwy, ale pomyliłam się. Od początku kibicowałam temu uczuciu, bo wręcz mnie wydaje się ono idealne. Nie sądziłam, że takie wrażenie może na mnie zrobić miłość dwóch mężczyzn. Ale jednak. Parę dziesiątek na Filmwebie dałam, ale teraz zastanawiam się, czym są tamte filmy wobec tego? W tym wypadku nawet 'arcydzieło!' to za mało. Jeśli był film, który poruszył mnie tak bardzo, to tylko jeden. Wszystkie inne, które dotąd wiodły prymat, nagle się rozpłynęły. Najgorsze tylko jest to, że na drugie takie mistrzostwo będę musiała czekać kolejnych kilka lat, o ile nie więcej.
To, co tu napisałam, nie ma właściwie żadnej wartości merytorycznej, ale nie o to teraz chodzi. Na gorąco nie potrafię napisać nic prócz swoich chaotycznych odczuć.