...że największą ilość komentarzy,uwag oraz najdłużej i najczęściej zaglądającymi tu osobami są homofoby...?To jest dość ciekawe i dyskusyjne...bo im bardziej film jest komentowany...złośliwie komentowany tym bardziej nabiera nieśmiertelności i specyficznego (bo pamiętliwego i drażniącego) klimatu....więc staje się symbolem pewnego rozdziału i na stałe wpisuje się w filmotekę,pewną epokę...Im więcej wzbudza kontrowersji tym większe szanse na sukces... :-) Można to zaobserwować również w innych tytułach...
Myślę, że to nie jest do końca tak. Ja bym raczej powiedziała, że im bardziej film jest nagłaśniany przez gazety/krytyków/reklamy, tym większa na niego jest nagonka (wprost proporcjonalnie do rosnącej liczby fanów). Chociażby na przykładzie Avatara czy Filadelfia. Zawsze znajdą się antyfani, czy jak to ująłeś homofoby, którzy wchodza na wątki filmów, które im się nie podobały lub nawet ich nie obejrzeli i robia masową prezentacje swoich poglądów (niekiedy nawet bardzo raniącą i wręcz chamską). W moim wypadku takie opinie nie wpływają na 'nieśmiertelność' danego filmu, ja po prostu oglądam ;-)
To nie jest absurdalne. Filmy takie muszą polaryzować, bo uderzaja w najczulsze miejsca.
Dla jednych Brokeback to cudowny film o miłości, więc piszą o swoich pozytywnych wrażeniach.
Dla drugich to film promujący dewiację, wiec piszą o swoim obrzydzeniu.
Dla pierwszych opinie drugich są raniące. Dla drugich szerząca się perwersja staje się nie do zniesienia. Dolicz jeszcze ludzką "zdolność" do bezinteresownej złośliwości i masz efekt końcowy.
Ja dałem popis swojej niechęci do konserwatystów na forum do Pasji (choć sam film mi się podobał). Teraz to żaluję, bo moje (dla mnie śmieszne) prowokacje naprawdę nadwyrężyły cierpliwość katolików.
Jesteśmy do dupy;)
Nie czuję się do dupy...zastanawiam się tylko czy człowiek w swym życiu,w swej istocie naprawdę nie ma co robić tylko siedzieć całe dnie i znajdować w tym tak wielką przyjemność,niemal perwersyjną...?Nie chodzi mi o wszystkich,ale są osoby które niemal karmią się tą niechęcią,nienawiścią....Każdy ma wyrazić swoje zdanie ale tu już chodzi o coś więcej....Dla przykładu przypomnę że spora grupa osób chciała zbojkotować,zniszczyć,nie dopuścić do pogrzebu Heath'a Ledgera....zostało mi to w pamięci....życie wśród...no brak słów po prostu....świat od początku coraz bardziej schodzi na psy a ludzkość gubi swe człowieczeństwo
a raczej...wypiera się go....
"świat od początku coraz bardziej schodzi na psy a ludzkość gubi swe człowieczeństwo"
Dokładnie to miałem na myśli, kiedy napisałem, że "jesteśmy do dupy". Zwierzęta wykazują często większą wrażliwośc niż my, ludzie.
Chciałem jedynie powiedzieć, że to co dla nas jest manifestacją miłości, dla innych (np. z powodu religijnych) jest obrzydliwością, hańbą itd.
Moje wielodniowe "pyskówki" na tym forum udowodniły mi, że każdy ma "swoją rację" i każdy ma "swoją prawdę". Trudno konserwatyście udowodnić, że się myli, gdyż on/ona prostu wychodzi z innego punktu wyjścia. Skoro w Biblii pisze, że homoseksualizm męski (seksualność kobiet nie jest w Starym Testamencie uwzględniona) jest dla Boga (dosłownie) "obrzydliwością", to jak wymagać od konserwatywnego katolika, aby miał inne odczucia od samego Boga? W gruncie rzeczy jest to zrozumiałe, że będzie walczył z tą "obrzydliwością". Nie przekonasz go/ją, że się myli, bo nie ma dla wierzacego człowieka silnejszego argumentu od Boga.
Dlatego nie ma sensu dyskutować, gdyż jedyną możliwościa przekonania konserwatystę byłoby
a) przekonać go/ją, że Biblia się myli (niemożliwe)
b) przekonać go/ją, że ten Bóg w ogóle nie istnieje (niemożliwe)
Nie da się ludzi pogodzić, gdy w grę wchodzą sprawy religijne i egzystenjalne. Z akceptacją homoseksualizmu jest podobnie jak ze sporem wokół aborcji. Tu nie chodzi o kwestię moralną. Tu chodzi o wiarę w to, czym jest człowiek i człowieczeństwo. A z wiarą nie podyskutujesz, nie przemówisz do niej jęzkiem rozumu i rozsądku.
Pozostaje jedynie trolling.