Film jest, bez żadnego kwestionowania (ale znajdzie się taki homofob i zawsze powie: "Myślałem, że się zrzygam na tym filmie, ohyda, zboczeńcy!" ale takimi ludźmi się nie przejmować) jest jedną z najlepszych produkcji w ciągu ostatnich kilkudziesięciu, również króluje w dziale Filmy o trudnych tematach, bo za taki wciąż się w Polsce uważa homoseksualizm, ale nie o tym chciałem pisać.
No więc: jest to tragiczna miłość, pokazana i zagrana (za co ogromne brawa dla całej produkcji) brawurowo, ale i, co gorsza, realnie - okrutnie realnie. Jest to film tak smutny, że aż mnie oczy bolały od płakania. Miłość, która nie miała prawa się zdarzyć, a jednak się zdarzyła i zakończyła tragicznie, jednak oboje z panów wciąż się kochali, choćby nie wiem co (dowodem, strasznie smutnym jednak, jest zdanie wypowiedziane przez Ennis'a: To czego nie wiem... za wszystko to, czego nie wiem...,mógłbym cię zabić, gdybym się dowiedział. Nie żartuję), ale niestety nie mogli już z tym żyć
Ale skończyło się jak skończyło, dobijająca wiadomość o śmierci Jack'a strasznie mnie zasmuciła i pewnie nie tylko mnie ;-)
Podsumowując: Brokeback Mountain jest filmem pięknym, ale i okrutnie prawdziwym i smutnym, ale i na pewno bardzo, bardzo warty obejrzenia, wiec zachęcam ;)
Widzisz, ja nie mam nic przeciwko homoseksualistom, nie wybierają sobie orientacji, a nawet jeżeli tak to ich sprawa i mają do tego pełne prawo. Ty widzisz tragiczną miłość i dwóch cierpiących mężczyzn, a ja przy tym widziałam zaniedbywaną, okłamywaną żonę, dzieci-rodzinę, zdradę i kłamstwo. A sam Jack... [spoiler] to już kompletna pomyłka, za przeproszeniem dymał wszystko co się rusza, męskie dziwki, facetów, kobiety. Nie wiem jak można w tym dostrzegać piękno, bo nie było tam za grosz wierności fizycznej względem własnej żony, jak i lojalności wobec uczucia do Ennisa. Daję 5 za dobrą grę aktorską.
Mimo, że zgadzam się z opinią filmu jako całości z autorem tematu, to jednak muszę przyznać Ci rację. Bohaterowie filmu nie byli wporządku w stosunku do swoich bliskich, siebie nawzawjem i siebie wogóle. Przez ich związek cierpiało więcej ludzi niż oni sami.
Właśnie! Cały tragizm polegał na tym, że nie mogliby tak żyć właśnie przez żonę, dzieci, otoczenie itd, które było zaniedbywane jak np. żona, która po tylu latach małżeństwa dowiaduje sie, że jej maż ma kochanka. A pięknem jest ich ta miłość, która jako tako wciąż trwała, chociaż była toksyczna. Według mnie to było straszne, że Jack właśnie dymał wszystko co się ruszało, on zatracił sie trochę w tych marzeniach, nie był w pełni świadomy tego przed czym ostrzegał go Jack - reakcji otoczenia.
Nie cały film był dla mnie piękny, niektóre sceny były, hmm, jakby to ująć, zbyt wprost (np "ich pierwszy raz" - po prostu wzięli i to zrobili). Ale to też jest piękne - nie było upiększania tak jak robią to "wielkie Hollywood'zkie produkcje".
piękne to w tym filmie były tylko krajobrazy, a smutne to, że zostały obrzydzone dla mnie przez 2 pedzi.
film dla mnie do bani, a nagrody zebrał pewnie za odwagę autorów ( pokazali coś innego )
Darzę ten film ogromnym sentymentem, ale - tak wiem, co piszę "na pewno jest niezgodne z prawdą i nie czuję", ale naprawdę, ile było w miłości w tej tajemnicy??? Miłości...
Jak domniemam często jest tak, że zaniżające oceny wystawiają osoby prowokujące, dla własnego zadowolenia, które prawdopodobnie nawet po ów film nie sięgnęły...
I proszę mi tu nie brudzić tematu testami na wiedzę z wybranego zakresu pfff.
Niestety oglądałem i niczego nie prowokuje, jak zaczynam temat to mam w zwyczaju zapoznać się z czymś.
"Spjeło cię lalka ?,to gówno ! 3/10."
Tak to ocenia. Tutaj nie potrzeba pytań o powody. Wystarczy przeczytać.
brokeback mountain to obraz zdecydowanie godny polecenia. osobiscie, fakt, nie moglem sie pozbierac po obejrzeniu go. jest to film, mimo wszystko, dla konkretnych ludzi - takich, ktorzy zauwaza cos wiecej, niz tylko milosc pomiedzy dwoma facetami. dostrzega tragizm tej milosci, marzenia, ktore ngdy nie mialy miejsca bytu i ktore nie mogly sie spelnic. 'zaniedbywanie zon, dymanie wszystkiego, co sie rusza'.. zgadzam sie z teoria, ze to panika, szarpanie sie z rzeczywistoscia, szukanie czegos, co bylo niezbedne do chociaz zludnego obrazu szczescia powodowaly takie, a nie inne zachowania jacka. nie wiem, czy byly to dzialania uzasadnione, czy nie. to kolejny aspekt skladajacy sie na tragiczna historie na brokeback. warta podkreslenia jest tez sciezka dzwiekowa, a szczegolnie ostatni motyw..
jestem tolerancyjny, wydaje mi sie, ze kazdy cywilizowany czlowiek taki byc powinien. jesli nie jest - oczywiscie jego sprawa, i jego poglady na zycie. ale niech w takim razie nie oglada tego filmu i nie wypowiada o nim negatywnych, zupelnie bezpodstawnych, opinii. :)