najleprzy kryminał jaki w życiu widziałam ( właściwie to przestałam liczyć ile razy go oglądałam, pogubiłam się po 20x) atmosfera , bohaterowie o niezbyt szlachetnych charakterach i życiorysach, boski Crowe, wspaniały ( obślizgły) Pearse, i genialny kurdupel ekranu De Vito.