Nastawiłam się na trzymający w napięciu thriller/kryminał (może coś w stylu "Siedem" albo chociażby "Podejrzanych", tylko w latach 50-tych) a zamiast tego dostałam dramat kryminalny o życiu gliniarzy. Po prostu chyba nie tego się spodziewałam...
A jeśli chodzi o kryminalne klimaty z lat 50-tych, to "Nieugięci" z Nickiem Nolte i Melanie Griffith z 1996 podobało mi się z 5 razy bardziej.
Jeśli oceniasz ten film na 2 to jakiś spaczony system ocen masz albo po prostu jakiś defekt w głowie.
Ciekawe było zestawienie tych dwóch filmów wtedy, gdy je wypuszczano. "Nieugiętych" oceniono jako kit i niezamierzony, dęty pastisz, podczas gdy "Tajemnice..." chwalono. Ale to w sumie nie ma znaczenia, po co tylko się nastawiałaś i czemu akurat miało to być podobne do "Siedem", bo przyznam, że nie bardzo rozumiem?