Szkoda, że fabularnie Spacey dostał tak mało do gry i do tego został uśmiercony dobre pół godziny
przed końcem bo jego rola w tym filmie to majstersztyk.
Zgadza się. I właśnie scena jego umierania jest przepięknym, arcymistrzowskim epilogiem jego roli.
Trzeba przyznać, że jak się ogląda po raz pierwszy, to ten moment autentycznie zaskakuje.
A nawet po wielu razach wrażenie aż tak bardzo nie słabnie :)
Takie kino kryminalne/sensacyjne - to ja rozumiem.
Spacey zagrał wspaniale, ale postać znacznie odbiega od książkowej - była znacznie bardziej zagmatwana, poroniona, zagubiona w perwersji i narkotykach. Tutaj jest 'medialnym gliną', dość płaską postacią.
Za to Bud White, Ed Exley i Dudley Smith są bardzo wiernie i pięknie ukazani.
Ogólnie film znacznie lepszy od przesadzonej i balansującej na granicy kiczu książki, ale niektóre postaci zapadają w pamięć, i ten film pięknie je wyeksponował.
Każdy chyba woli leżeć niż stać- zylaki, zawroty głowy itd A tak se lezysz i obracasz z boku na bok
Juz sie podnosi. Z czego ciesze sie niezmiernie, gdyz to aktor z najwyzszej polki, na prawde wymiata. Czegoz te hormony nie wyprawiaja z czlowiekiem... Na ich przykladzie najlepiej widac, jaka to iluzja ta nasza "wolna wola".