PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=676339}

Tajemnice lasu

Into the Woods
6,0 57 794
oceny
6,0 10 1 57794
6,0 17
ocen krytyków
Tajemnice lasu
powrót do forum filmu Tajemnice lasu

Chciało się płakać

ocenił(a) film na 10

Ten film niby zalicza się do komedii,ale tyle razy chciało mi się płakać podczas oglądania i to wcale nie ze śmiechu np. na końcówce filmu kiedy żona piekarza umiera i pózniej siada przy mężu,który trzyma ich synka na rękach i zaczyna śpiewać , a on już nie może jej zobaczyć albo kiedy kopciuszek śpiewa ze łzami w oczach przy grobie swojej matki albo jeszcze kiedy Jack dowiaduje się o śmierci swojej matki i piekarz, kopciuszek z czerwonym kapturkiem śpiewają piosenkę "No one is alone".Jeszcze nigdy nie oglądałem komedii na której bym się tak wzruszył.Długo czekałem na ten film i wcale się nie zawiodłem.

Romeo_M

Na przyszłość zaznacz że spoiler :/

ocenił(a) film na 8
Thumbelina

> przeczytaj post zaczynający się od 'chciało się płakać'

> narzekaj, że spoiler xd

MagoDeOz

Dla mnie akurat nie był to spoiler, ale myślę o użytkownikach którzy jeszcze nie widzieli i mogą tym bardziej nie spodziewać się spoilerów przed polską premierą. Funkcja spoiler jest właśnie po to żeby zasłonić treść, wystarczy zjechać na tematy i już można niechcący coś zauważyć, przeczytać.

Romeo_M

fajny basniowy film, ale role dobrane ragicznie zmienila bym piekarza,kopciuszka i jej ksiecia na innych aktorow, bo tragicznie grali - nie dali rady...

ocenił(a) film na 7
Romeo_M

chwila... to to była komedia? Z której strony? Znaczy było parę momentów, że się uśmiechnęłam, ale komedią bym tego nie nazwała.
Strasznie mnie zirytował ten film. Jak oglądam Disney'a to po to, żeby na chwilę znaleźć się w świecie, w którym wszystko się dobrze kończy. A nie połowa postaci umiera. W sumie cały czas spodziewałam się (a potem miałam nadzieję), że Meryl okaże się jednak dobra i wszystko będzie ok. Szczególnie, że za cholerę nie mogłam zrozumieć jej motywów.

ocenił(a) film na 8
Agness_92

nie była to dla Ciebie komedia? a to, że postaci były przerysowane do granic możliwości? sceny takie jak śpiew książąt przy źródle, sama postać czerwonego kapturka. Jak dla mnie nowe śmieszne i karykaturalne spojrzenie na bajki Disney'a, gdzie nie wszystko kończy się szczęśliwie to miły powiew świeżości.

ocenił(a) film na 7
Strawberry_6

Pisałam ten komentarz tuż po obejrzeniu filmu i byłam tak zawiedziona zakończeniem (i to nawet nie kwestia szczęśliwości), że właściwie wrażenia z pierwszej połowy jakoś mi uciekły. Ale masz rację - Kapturek i książęta byli fajni, Depp jako wilk-pedofil w śmiesznym kostiumie mnie bawił, ale też nie do przesady.

ocenił(a) film na 7
Agness_92

Uwaga, spojler: Miała swoje dziecko, którym się opiekowała i chciała je zatrzymać bo się o nie bała i bała się być samotna. Bała się że córka się jej wstydzi, lecz też sama tęskniła za pięknością. Potem w swojej piosence ostatniej, rozumie, że to co zrobiła (transformacja) było bezsensowne i to nie zmieniło faktu, że po odejściu córki będzie samotna. A to, że grupa, z którą była, była tak skłócona, to czuła się jeszcze bardziej sama, to postanowiła z tym skończyć.

ocenił(a) film na 7
StanMannana

W ramach wyjaśnienia motywów Wiedźmy.

ocenił(a) film na 7
StanMannana

Dalej mnie to nie przekonuje. Ok na początku chciała odzyskać urodę. Potem nie chciała wypuścić i stracić Roszpunki.
Ale dlaczego chciała poświęcić Jacka? ok niby wtedy olbrzym by się wyniósł, tylko czy nie mogla ożywić olbrzyma męża tak jak krowy? po cholerę dawali jej taką moc, skoro uratowała tylko głupią krowę, a połowa postaci została martwa?
Jakoś tak nie lubię postaci, które są złe dla samego bycia złym, chociaż mogłyby być dużo ciekawsze.
Cholera nie potrafię wytłumaczyć o co mi chodzi. Po prostu czegoś mi w tej postaci brakuje.

Agness_92

bo po odzyskaniu dawnego piekna, ona juz nie miala mocy...stracila ja, a ozywienie krowy mialo miejsce przed zmiana.

Agness_92

Ja jej nigdy nie poczytywałam za złą. Upartą, bezwzględną, owszem - w musicalu. Godną litości w filmie. Ale może to dlatego, że oglądałam najpierw musical. W filmie wycięli w zasadzie połowę kwestii wiedźmy- no i sama aktorka nie miała takiej charyzmy...
Przemiana w piękność odebrała jej CAŁĄ moc, więc nie mogła już niczego ożywić. A chciała się stać piękna, żeby Roszpunka jej się nie wstydziła...
W oryginale Roszpunka umiera - zmiażdżona przez żonę olbrzyma, a czarownica jest rozżalona i rozwścieczona po utracie córki. W dodatku patrzy, jak wszyscy tylko przerzucają się odpowiedzialnością, kiedy ona jako jedyna próbuje rozwiązać sytuację - tak jak od początku, ona była siłą prowadzącą ich wszystkich, na spółkę z narratorem.
Tragizm czarownicy polega na tym, że, podejmując działanie, dokonuje wyborów na podstawie niewłaściwych wniosków (zamyka Roszpunkę, by ją chronić, upiększa się, żeby Roszpunka ją kochała - dla niej to prosty ciąg "Jest problem, trzeba znaleźć rozwiązanie"), oraz nadaje sobie prawo karania w gniewie, według swojego własnego poczucia sprawiedliwości (rodzice Piekarza, Jack).

Kinkostfur

O tym między innymi jest mowa w "No one is alone" - ludzie (ojcowie, matki) popełniają błędy.

użytkownik usunięty
Romeo_M

Płakać to można nad tobą ... może by tak SPOJLER ???!!!!!!

ocenił(a) film na 7

ech... przez ten nowy układ filmwebu miałam problem, żeby się zorientować, czy to do mnie, czy do autora tematu...

użytkownik usunięty
Agness_92

;))))

Romeo_M

Film jest i komedią i dramatem. Nie pierwszy i nie ostatni raz tak jest.
Poryczałam się na kilku scenach, ale na kilku też nieźle się uśmiałam.
Nie podobało mi się za to to, że zmienili zakończenia klasycznych baśni. I książę idiota (przepraszam, ale to jego "powinienem być czarujący" i to, że tak po prostu odpuścił walkę o Kopciuszka? nie kupuję tego, dla mnie jest idiotą).
Wiem, że to jest pierwsza oficjalna wersja filmowa tego musicalu. Oryginał jest sztuką teatralną, która pokazała się w formie filmu. Wiem, że nie do tych, którzy postanowili odtworzyć Into the Woods należy składać zażalenia, ale do autorów oryginału.

Ale:
- dlaczego Książę nie mógł zawalczyć o Kopciuszka? nie mógł się zmienić?
- dlaczego Piekarz i Roszpunka nie mięli swojego "długo i szczęśliwie" jako rodzeństwo? przecież na początku tyle się o tym mówiło
- dlaczego było tak mało Johnnego Deepa? (wiem, wiem, irracjonalne, w porównaniu do całej reszty, ale... to Johnny Deep xD)
- dlaczego musieli wybrać wersję Kopciuszka, gdzie wrednym siostrom wydłubują oczy?
- dlaczego tyle postaci umiera?
- to jest baśń - można było uśmiercić kilka osób, a później zrobić coś, żeby reszta postaci miała swoje bajkowe szczęśliwe zakończenie, a nie... Piekarz z synkiem "adoptują" Jacka i Czerwonego Kapturka, a Kopciuszek będzie robił za ich pomoc domową -_-
To pomyślałam na początku.

Potem obejrzałam jeszcze raz, ale już bez porównania do oryginalnych baśni i nagle połowa minusów zniknęła. Film jest piękny, wzruszający. Podobał mi się dużo bardziej niż oryginał, gdzie stroje wyglądają jak pomieszanie epok, są mało baśniowe, a cała akcja dzieje się... na scenie (cóż za niespodzianka - kto by się spodziewał, że sztuka teatralna nagrana jest na scenie xD). Bajkowe stroje, scenografia, wykonanie muzyczne. Popłakałam się. I to porządnie :)

Myślę, że trzeba film oglądać z lekkim dystansem. Wtedy można się naprawdę wciągnąć i docenić całość.

Chociaż i tak zmieniłabym to i owo :P

ocenił(a) film na 6
salamandria11

Jeśli chodzi o zakończenia 'klasycznych baśni', to większość właśnie była dosyć drastyczna i smutna. To Disney dał nam szczęśliwą Arielkę, cudowny pocałunek śpiącej królewny i tak dalej. W oryginalnej wersji swojej bajki syrenka popełnia samobójstwo, misie zjadają złotowłosą, książę gwałci królewnę, a siostry Kopciuszka właśnie odcinają sobie kawałki stóp, cwany gołąb informuje księcia o podstępie i wydziobuje im oczy. Życie ;P

salamandria11

- dlaczego Książę nie mógł zawalczyć o Kopciuszka? nie mógł się zmienić?
Tam nie było "powinienem być". Tam było "wychowano mnie, bym był czarujący, nie szczery". Jest typem, którego interesuje tylko pogoń za niedostępną zdobyczą. W większości wersji musicalu gra go ten sam aktor co wilka - i, jeżeli się przyjrzysz, uwodząc, ma te same argumenty.
Nie chciał zawalczyć. W musicalu przecież książęta w ogóle mają dość swoich żon, śpiewają Agony (Reprise) i na końcu zjawiają się ze Śpiącą Królewną i Śnieżką, bo je było jeszcze trudniej zdobyć.
- dlaczego Piekarz i Roszpunka nie mięli swojego "długo i szczęśliwie" jako rodzeństwo? przecież na początku tyle się o tym mówiło
Mówiło się dokładnie jedno zdanie. Poza tym w musicalu Roszpunka umiera. Musieli albo dopisać jej kwestie, albo usunąć ją z widoku. A jedyną osobą, która wiedziała, kim jest tak naprawdę Roszpunka, była wiedźma. Która Roszpunką dzielić się nie zamierzała.

- dlaczego było tak mało Johnnego Deepa? (wiem, wiem, irracjonalne, w porównaniu do całej reszty, ale... to Johnny Deep xD)
Bo rzucili go do tej roli, licząc, że przyciągnie do kina rzesze piszczących fanek. A że wiedzieli wcześniej, że ta rola to raptem 5 minut na ekranie... cóż. Mógł grać też księcia, jak w musicalu, ale to by raczej się nie sprawdziło przy tej obsadzie. :D

- dlaczego musieli wybrać wersję Kopciuszka, gdzie wrednym siostrom wydłubują oczy?
Bo jest to mniej "słitaśna" wersja. Ja się wychowywałam na tej (wersja braci Grimm), i cieszy mnie niezmiernie zawsze, kiedy jej ktoś użyje, zamiast przecukrzonej wersji Perraulta. Jest bardziej kameralna i, jakby to powiedzieć, osobista, zwłaszcza motyw grobu matki.
- to jest baśń - można było uśmiercić kilka osób, a później zrobić coś, żeby reszta postaci miała swoje bajkowe szczęśliwe zakończenie, a nie... Piekarz z synkiem "adoptują" Jacka i Czerwonego Kapturka, a Kopciuszek będzie robił za ich pomoc domową -_-
Ale właśnie na tym polega ta opowieść. Na wprowadzeniu realizmu i rozwoju postaci do baśni. Dlaczego czyny Jacka - złodzieja i mordercy - nie miały przynieść konsekwencji? Czemu Kopciuszek, która wyszła za mąż za faceta, za którego nawet nie chciała wyjść, ale on nalegał, i wogle to każda dziewczyna chce księcia itd... ma mieć szczęśliwe małżeństwo? Oni wszyscy ponoszą konsekwencje, uczą się na błędach - po to, by budować z innymi, nie ukraść, nie oglądając się na innych - swój własny happy end, na miarę ich potrzeb. A Kopciuszek nie zostaje pomocą domową, tylko dostaje dokładnie to, o czym mówiła księciu: ani koszmar, ani piękny sen.

@ojeju90 I tu nie do końca się zgodzę. Najstarszą znaną wersją Kopciuszka podobno jest jakaś chińska, a nie sądzę, żebyśmy ją znały. Z wersji Europejskich wcześniej zapisaną - chociaż ku uciesze rozpieszczonego dworu, nie "prawdziwych" ludzi, jak baśnie Grimmów - jest wersja, na której bazował Disney - z matką chrzestną-wróżką, dynią i szklanym pantofelkiem, bez "niesmacznych" detali.

Kinkostfur

Nie oczekiwałam odpowiedzi na swoją wypowiedź xD Napisałam, co mi się nie podobało. To wszystko, to były pytania retoryczne. Dla mnie Książę mógł się zmienić dla Kopciuszka, Roszpunka mogła żyć i razem z Piekarzem mogli spróbować stworzyć kochające się rodzeństwo. A skoro Wiedźma powiedziała Piekarzowi i jego żonie kim jest Roszpunka, to równie dobrze oni mogli jej powiedzieć.

Co do Johnny'ego Deep'a... wiem, że chcieli nim przyciągnąć widownię. Mimo to... czuję się jak dziecko, które nie dostało obiecanego cukierka xD Może to głupie, ale tak jest.

Wersji Kopciuszka jest tyle, że na spokojnie mogli wybrać inną, nie przesłodzoną, gdzie nie ma wydłubywania oczu. Do tej wersji mam osobistą awersję. Dla mnie jest zbyt... drastyczna. Może nie tutaj, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Jest to wersja drastyczna i mnie się nie podoba. Może innym tak :) O gustach się nie dyskutuje :)

Dla mnie to, że ktoś, kto właśnie stracił żonę i nie należy do bogatych, przygarnia dwójkę dzieci nie jest zbyt realne. Jakkolwiek by nie patrzeć, Kopciuszek została pomocą domową. W domu, w którym nie będzie poniżana i traktowana jak śmieć, ale ciągle pomocą domową. Nie tworzą rodziny. Jeszcze nie i tak naprawdę nie wiadomo, czy kiedykolwiek stworzą.

Zresztą, jak napisałam na końcu mojej poprzedniej wypowiedzi, film, kiedy się go ogląda z dystansem, bez porównywania do baśni, jakie znamy, odbiera się w zupełnie inny sposób. Żeby go docenić, właśnie tak trzeba go oglądać. Z dystansem. Może moim błędem było to, że wypisałam minusy, które mnie uderzyły po pierwszym obejrzeniu, ale nie dodałam, że jak się obejrzy go kolejny raz, nie przez pryzmat znanych baśni, ale jako całkowicie odrębną opowieść, to mamy nawet szczęśliwe zakończenie. Może nie jest to baśniowe zakończenie, ale dla bohaterów jest ono zapowiedzią życia w którym będą mogli naprawić swoje błędy i żyć tak, jak pragną.
Minusy, które wypisałam pojawiają się tylko wtedy, gdy porównuje się tę opowieść, do znanych nam baśni, ale znikają, gdy traktuje się ją jako zupełnie inną historię :)

No, może poza Johnny'm Deep'em. Nadal uważam, że było go za mało :)

salamandria11

Nie zrozum mnie źle, po prostu lubię dyskutować o tym filmie. Bo z tym musicalem tak jest, że im dłużej się o nim myśli, tym więcej wychodzi rzeczy, nad którymi się można zastanawiać, a nie za bardzo jest z kim o nim porozmawiać.
Rodziną nie zostają, ale zostają grupą, którą połączyła wspólna walka o przetrwanie, przez co dbają o siebie bardziej, niż niejedna prawdziwa rodzina. Widać to w piosence No One is Alone. Wątpliwe czy ten stan skrajnej zależności, w tym emocjonalnej, przetrwa, ale widać, że ten facet nie przygarnia dzieci. Oni się wszyscy razem wspierają i każdy potrzebuje innych, żeby poradzić sobie z tym, co się stało. W oryginalnym musicalu w zasadzie czuć to mniej, bo "dzieci" są praktycznie dorosłe.

Roszpunka... Roszpunka nie bardzo miała szanse na normalne życie. Z kimkolwiek. Wiedźma ją zniszczyła emocjonalnie, najpierw odosobnieniem, potem wysłaniem ją na bagna, gdzie, przyzwyczajona do bycia ciągle pod opieką, musiała przetrwać, a w oryginale jeszcze zająć się bliźniętami. Jeżeli się potraktuje tą baśń realistycznie, bardzo dziwne by było, gdyby nie oszalała.

Poza tym zgadzam się całym sercem z twoim wnioskiem. Prawdopodobnie właśnie dlatego tak doceniam ten musical, bo nigdy nie patrzyłam na niego jako na bajkę. Nie powiem, że go lubię, bo bardzo mnie wymęczył, i w zasadzie się nie podobał... ale wracam do niego myślami i jednak obejrzałam go kilkakrotnie, a potem jeszcze obejrzałam film... I nie miałabym nic przeciwko obejrzeniu go jeszcze kilka razy. :D

Kinkostfur

Wydaje mi się, że na tym właśnie polega magia tego musicalu :) Jest męczący, od pewnego momentu ledwie się go ogląda, ale zapada w pamięć i siłą rzeczy za jakiś czas po prostu trzeba go obejrzeć ponownie :)

ocenił(a) film na 1
Romeo_M

No chyba trzeba ci pogratulować wrazliwosci.

ocenił(a) film na 8
lukagrabo

Nie trzeba szczególnej wrażliwości by uronić łzę na tej scenie, ja sama ocierałam rękawem oczy.

Romeo_M

Okropne piosenki. Żadna mi sie nie podobała, żadna nie chwyciła za serce.Film ze swoim przesłaniem, a właściwie komentarzem do życia, trafiłby do większej ilości osób gdyby nie był musicalem. Generalnie nie lubię tego gatunku filmowego. Wyjątek stanowił Skrzypek na dachu. Chyba miałam nadzieję na coś podobnego i się po prostu zawiodłam.

Romeo_M

Mnie wzruszyła też scena, kiedy Roszpunka przebywa na wyspie na bagnach i słyszy księcia. Pomimo tego, że w wodzie pływają jadowite węże, biegnie do niego, a kiedy odkrywa, że został okaleczony, roni łzy, które go uzdrawiają. Wtedy książę zauważa , że została pozbawiona włosów , całuje ją i mówi, że podoba mu się jej nowa fryzura.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones