Czy on naprawdę pracował dla rządu czy tylko tak mówił bo przecież tamtemu agentowi podał fałszywe dane. I czemu na końcu filmu go chwalą a nie skazali go za 3 zabójstwa ? Może te pytania są banalne i mam pewne przypuszczenia ale wole spytać :)
w każdym kraju by poszedł siedzieć, nielegalna broń, wielokrotne morderstwo z premedytacją...
Ale Scorsese wyszedł z tej sytuacji mając zamiar coś konkretnego przekazać.
Cały film to arcydzieło.
Śmieszy mnie Wasza dyskusja - czy Travis przeżył, czy nie. Nie o to tak naprawdę chodzi. Spróbuję przekazać Wam mój punkt widzenia.
Scorsese zadaje nam pytania - główne i podstawowe - Czy możemy, jako jednostki, zmieniać naszą rzeczywistość środkami poza prawnymi? Dostrzegamy w okół nas cały "syf" (przemoc, prostytucja, narkotyki itd. itd.), zdajemy sobie sprawę z fatalnego systemu sprawiedliwości ("wiesz, że policja nic nie zrobi") - ale ciągle, czy możemy to zmienić sposobem Travisa?
Odpowiedź jest bardzo subtelna (co pokazuję geniusz reżysera) - spodziewałem się, że po scenie w burdelu Travis przeżyje i zobaczymy go w więzieniu/na krześle - byłoby to logiczne w obecnych realiach prawnych. Uratował dziewczynę, ale ZABIŁ 3 ludzi i mimo tego, że rzekomo jest bohaterem - musi zostać ukarany.
Natomiast widzimy scenę, w której Travis żyję, powrócił do pracy, jest uznanym obywatelem, posiada wdzięczność rodziny Iris. Czy Scorsese nobilituję Travisa - Tak, jest to metoda, jeżeli system zawodzi, musimy sami wymierzać sprawiedliwość?
Nie. Z pierwszego punktu widzenia moglibyśmy odnieść takie wrażenie, jednak, jeżeli dokładnie przeanalizujemy i zastanowimy się nad ostatnią sceną mamy odpowiedź i to, co chciał nam przekazać reżyser:
Przez cały film Travis jeździ taksówką - nie zmienił swojej pracy, mimo, że został bohaterem. Dzięki temu wiemy, że Travis NIE ZMIENIŁ SWOJEJ OSOBOWOŚCI - nie stał się innym człowiekiem. Ciągle ma problemy psychiczne i nie wiemy, czy znowu nie zechce "posprzątać całego syfu". Zegar może znowu zacząć tykać (scena z lusterkiem) i nie wiemy, czy tym razem nie uda mu się zabić senatora/prezydenta (Travis próbując go zabić nie chciał rozgłosu - jest chory i w swoim rozumowaniu myślał, że w ten sposób "sprząta").
Ostatnia scena jest odpowiedzią na główne pytanie - czy jako jednostki możemy zmieniać świat drogą przemocy? TO JEST WIZJA SCORSESE!!!!!!! - co by było, gdyby? Co by było, gdyby społeczeństwo i prawo rzeczywiście zaakceptowało taką drogę? Czy nie potrzebujemy systemu, który kontrolowałby nas samych? Czy możemy zaakceptować "jedynego sprawiedliwego", który drogą agresji posprząta cały bałagan? Odpowiedź, wg mnie, brzmi NIE. I mówi o tym ostatnia scena, w której Travis, niezmieniony, z takimi samymi problemami, jeździ taksówką.
Śmieszy mnie ta wypowiedź, pozwól, że podejmę się próby przedstawienia Ci mojego punktu widzenia. Po co w ogóle się męczysz, skoro już w drugim zdaniu deprecjonujesz swojego adresata? Ludzie biorą te hipotezy niezwykle poważnie - jak widać; a Ty, już na samym wstępie, podważasz zasadność całej tej dyskusji. W ten sposób nie zwrócisz uwagi na treść swojej wypowiedzi.
Jakbyś dokładnie zrozumiał moją wypowiedź to byś dowiedział się, że dyskusja jest śmieszna, bo jej osią JEST tylko odpowiedź na pytania - Czy Travis przeżył czy nie? I to jest źle zadane pytanie. Należałoby się zapytać - W jakim celu Travis przeżył i co reżyser chciał nam przez to przekazać? ALBO -Dlaczego Travis NIE przeżył i co reżyser chciał nam przez to przekazać?
Cała dyskusja wcześniejsza jest bardzo powierzchowna - dlatego dla mnie śmieszna. W żaden sposób nie deprecjonuje adresata - zwracam uwagę, że w przypadku postawienia inaczej pytania jesteśmy dopiero w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy Travis w ogóle przeżył.
Dlatego mógłbyś odnieść się do całej wypowiedzi, a nie się czepiać (zresztą niezasadnie, jak Ci teraz wyjaśniłem - mam nadzieje).