Jestem świeżo po seansie i jestem w szoku. Po pierwsze, fabułą "Talaash", jego wysoką jakością i samym zakończeniem. Po drugie, tak niską oceną na filmwebie! :) Hej, drodzy widzowie: TEN FILM SIĘ WYRÓŻNIA. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przyznaję, że ja też kocham stare produkcje Bollywood o parach młodych kochanków, którzy uciekają z domu i pobierają się wbrew woli rodziców. Albo o amantach, którzy dla ratowania honoru swojej ukochanej potrafią zrezygnować z własnego szczęścia. "Talaash" natomiast opowiada historię zupełnie inną. W ogóle, jest to zupełnie inny gatunek filmu. Fabuła opiera się na wątku kryminalnym, przeplatanym rodzinnym dramatem i... no właśnie, tego najlepiej nie zdradzać tym, którzy filmu jeszcze nie widzieli :) Ręczę jednak, że warto! Przynajmniej dla samych, niecodziennych kreacji głównych aktorów. Po drugie, za pokazanie szarej i brudnej rzeczywistości Bombaju i niektórych indyjskich kobiet. Po trzecie, za ładną - naprawdę ŁADNĄ - muzykę. Po czwarte - za zagadkę do rozwiązania, przed którą stawiają widza twórcy "Talaash". I wreszcie po piąte - za samą fabułę. To film w nowym i współczesnym stylu a'la India, który jednocześnie spełnia najważniejszą rolę kina Bollywood, czyli... wywołuje emocje :) Przynajmniej w moim przypadku. Serdecznie polecam go więc wszystkim Kinomaniakom! :)