Spośród japońskich horrorów, z którymi miałem styczność, ten był chyba najlepszy od strony
produkcyjnej. Ujęcia są ładne i przemyślane, scenografie - zaaranżowane z dbałością o
szczegóły, efekty - całkiem niezłe. Niestety demoniczne dziecko z filmu nie robi już takiego
wrażenia. Po części "It's Alive", po części "Child's Play". Co pewnie w mandze wyszło bardzo
dobrze (w końcu Kazuo Umezu to taki japoński Stephen King), po przełożeniu na ekran filmowy już
niekoniecznie.